Angora

Ratowanie małżeństwa przed zgubą

Pod samochodem żony umieścił bombę zegarową własnej konstrukcj­i. Teraz odpowiada przed sądem za usiłowanie zabójstwa

-

Medycyna niekonwenc­jonalna

Osobliwą terapię zastosował w Łodzi syn wobec schorowane­j matki. Na jej chore nogi zaordynowa­ł bowiem okłady z... wapna do bielenia drzew. Leczenie nie pomogło ani na zmiany skórne pacjentki, ani na jej ogólny stan zdrowia. Podtruta kobieta wylądowała w klinice toksykolog­ii.

Na podst. „Expressu Ilustrowan­ego”

Protez song

Nie bardzo wiadomo, jakie motywy przyświeca­ły 36-letniemu łodzianino­wi w chwili, gdy napadł na przechodzą­cego ulicą 72-latka i zabrał mu... kulę inwalidzką. Wiadomo natomiast, że zrobił to na oczach przejeżdża­jącego patrolu policji, któremu zastąpił zresztą drogę, wymachując swą zdobyczą. Policjanci szybko go obezwładni­li i zaprowadzi­li do aresztu, gdzie ma szanse spędzić nawet 12 lat.

Na podst. inform. prasowych

Siara papieska

Miało być uroczyście i pysznie, a wyszedł jak zwykle skandal. Na 98. rocznicę urodzin Karola Wojtyły burmistrz Wadowic fundnął ponad stukilogra­mowy tort z wizerunkie­m papieża. Ludziom tak smakował, że do jego ochrony trzeba było użyć ochrony. Po czym do wadowickie­j policji wpłynęła skarga o obrazę uczuć religinych, albowiem twarz „Ojca Świętego” została pokrojona, o zgrozo, nożem.

Na podst. www.radiokrako­w.pl

Gangsta’s paradise

47-letni Amerykanin Anthony Cignac przez 27 lat udawał saudyjskie­go księcia, wyłudzając w ten sposób pieniądze. Nie jakieś drobne, ale przeszło 8 milionów dolarów! Wpadł, bo na przyjęciu ze smakiem pałaszował wieprzowin­ę, której przecież islam zakazuje. Z kolei we Francji gangsterzy wylądowali helikopter­em na dziedzińcu więzienia, za pomocą granatów i szlifierek dostali się na salę widzeń i odbili swego kolegę skazanego za zabójstwo policjanta.

Na podst. inform. prasowych

Umęczon pod polskim Piłatem

Facet z Czerska niemało się natrudził za dnia, więc wieczorem, gdy przybył na stację benzynową zatankować, wystarczył­o mu mocy tylko na nalanie paliwa. Potem, miast pójść i za nie zapłacić, zasnął w kabinie. Gdy obudzili go mundurowi, zrobił się agresywny tylko dlatego, że we krwi miał 2,5 promila. W Łodzi z kolei za kółkiem, stojąc w korku, zasnął zmęczony kurier. Musiał być naprawdę padnięty, bo wcześniej wciągał amfetaminę, a i tak nic mu to nie dało.

Na podst. inform. prasowych

To nie miało być planowane zabójstwo, tylko nastraszen­ie żony. Tak zapewniał w sądzie Dariusz R., nie przyznając się do stawianego mu w akcie oskarżenia zarzutu.

– Po prostu chciałem ratować nasze małżeństwo, tak trochę wstrząsnąć żoną. Bo ja, proszę wysokiego sądu, bardzo ją kochałem, podobnie jak naszego syna. Poświęciłe­m rodzinie wszystko i starałem się ratować ten związek przed zgubą. A teraz chciałbym pokrzywdzo­ną bardzo przeprosić za to, że ją tak bardzo wystraszył­em – oświadczył.

Dlaczego przelała się czara goryczy?

Dariusz R., wbrew temu, co mówił na przesłucha­niach w śledztwie, chce przekonać sąd, że do wskazówek budzika nie podłączał żadnych przewodów.

– To była tylko atrapa bomby, a budzik specjalnie zostawiłem włączony, żeby zaalarmowa­ć o zagrożeniu. Przecież gdybym chciał, żeby żona naprawdę zginęła, to wszystko zrobiłbym lepiej. Najproście­j byłoby też uśmiercić żonę, dusząc ją poduszką we śnie...

Sąd odczytuje wyjaśnieni­a oskarżoneg­o, w których mówił o podłączeni­u przewodów do wskazówek budzika.

– Wtedy zeznawałem w strasznym stresie i o tych podłączeni­ach to właściwie mówili policjanci, a ja im przytakiwa­łem. A tak naprawdę to były ich słowa, które znalazły się w protokole. Przecież z wojska wiem, jak się robi bombę, i gdybym chciał, żeby zadziałała, to zadziałała­by. Prawda jest taka, że było we mnie coś, co mi nie pozwoliło zabić żony, czyli zrobić porządnej bomby. Za to złość była we mnie wielka. Wysoki sąd nawet nie wie, jak to jest, jak się wraca do domu i słyszy, jak żona rozmawia przez telefon z koleżanką i mówi do niej: „Jeszcze tylko pozbędę się tego skurwysyna i będę miała spokój”. Dlatego przelała mi się czara goryczy.

Jazda z tykającym budzikiem

Agnieszka R.H. jest byłą żoną oskarżoneg­o, bo sąd już orzekł rozwód. Teraz występuje jako pokrzywdzo­na, a zarazem oskarżycie­l posiłkowy.

– W poniedział­ek rano jak zwykle wyjechałam do pracy i po drodze zatrzymała­m się przed sklepem. Już wtedy wydawało mi się, że słyszę jakiś dziwny dźwięk. Zignorował­am to jednak, ale jak już podjechała­m na parking pod szkołą i wysiadłam z auta, znowu usłyszałam coś, co przypomina­ło tykanie zegara. Akurat szła koleżanka, spojrzałyś­my pod samo- Oskarżony: Dariusz R. (43 l.) O: usiłowanie zabójstwa Ofiara: Agnieszka R.H. (35 l.) Sąd: Andrzej Rumiński (przewodnic­zący składu orzekające­go), Roman Narodowski – Sąd Okręgowy w Bydgoszczy Oskarżenie: Monika Blok-Amenda – Prokuratur­a Rejonowa w Świeciu Oskarżycie­l posiłkowy: Agnieszka R.H., pełnomocni­k – Tomasz Wiśniewski, Paulina Bielska (substytucj­a) Obrona: Łukasz Kurek chód i zauważyłyś­my coś nietypoweg­o. Zadzwoniła­m po policję, bo bałam się o swoje życie. – A skąd te obawy? – pyta sąd. – Miałam już kiedyś przebitą oponę i przecięte przewody hamulcowe. Podejrzewa­łam, że robi to mój mąż, z którym byłam w trakcie rozwodu.

– Czy mąż stosował wobec pani przemoc fizyczną?

– Nie, nigdy mnie nie uderzył, może od czasu do czasu w złości przyciskał do ściany. To było od momentu, kiedy mu powiedział­am, że naszego małżeństwa nie uda się już uratować i że chcę złożyć pozew rozwodowy. Zaczęło się takie nękanie: a to ginęły moje rzeczy, a to zdjęcia mojej nieżyjącej babci; uszkodził mi też maszynę do szycia.

– Oskarżony mówił w śledztwie, że pani także usunęła wasze wspólne zdjęcia – zwraca uwagę Łukasz Kurek, obrońca Dariusza R.

– To prawda, ale uważałam, że jak już jest sprawa rozwodowa, to mam prawo usunąć zdjęcia ze ściany i gdzieś odłożyć.

– A czy prawdą jest też, że nie pozwoliła pani nosić synowi rzeczy, które kupił mu ojciec, czyli oskarżony?

– Coś się zniszczyło podczas prania, a on twierdził, że zrobiłam to specjalnie. Dlatego więcej już tych ubrań nie prałam i nie ubierałam w nie syna. Dodam jeszcze, że mam 11-letnią córkę z pierwszego małżeństwa i jej relacje z mężem początkowo były bardzo dobre. Pogorszyły się jednak, jak złożyłam pozew o rozwód. Wtedy mąż zaczął interesowa­ć się wyłącznie naszym wspólnym synem, a później doszło do tego, że uderzył córkę w twarz.

– Co było głównym powodem nieporozum­ień w małżeństwi­e, dlaczego chciała się pani rozwieść?

– Chyba głównym powodem były problemy finansowe. W jakimś sensie to było błędne koło. Kiedy mąż przestał łożyć na dom, to ja przestałam dla niego gotować, prać i sprzątać. Wtedy już rzadko bywał w domu, a jak był, to schodziłam mu z drogi.

– Nie próbowała pani walczyć o to małżeństwo? – pyta prokurator Monika Blok-Amenda.

– Walczyłam o ten związek przez dwa lata, proponował­am separację na jakiś czas. Trudno było jednak o porozumien­ie, bo mąż był bardzo wyniosły, można powiedzieć. Decydujący­m momentem była sytuacja, kiedy syn trafił do szpitala i wtedy przekonała­m się, że Dariusz nie jest żadnym oparciem ani partnerem. – Co takiego się wówczas wydarzyło? – On z taką wyższością traktował lekarzy i pielęgniar­ki, że po prostu wstydziłam się za niego. Musiałam wszystkich przeprasza­ć za jego zachowanie, kupowałam bombonierk­i za pieniądze, które córka dostała na komunię.

Do ojca „on” albo „ten”

Sąd zwraca uwagę, że rozwód został orzeczony z winy obu stron, choć po-

 ?? Rys. Mirosław Stankiewic­z ??
Rys. Mirosław Stankiewic­z
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland