Cały ten jazz
naftowego w Europie i pomysłodawca lampy naftowej (zbudował ją Bratkowski) nie dość, że zapewniał przyzwoite zarobki w swoich rafineriach, to jeszcze tworzył pierwsze kasy chorych, dodatkowe ubezpieczenia, fundusze emerytalne. Tym, co pozyskiwał w biznesie, dzielił się ze swoimi pracownikami. Realizował w gruncie rzeczy paternalistyczną wizję świata, stając się dla nich niczym ojciec. W tym samym czasie w Ameryce po trupach do celu szedł Rockefeller i koniec końców ta jego ekspansja okazała się skuteczniejsza i bardziej zyskowna niż to, co zbudował Łukasiewicz, który nie mając następców, pod koniec życia rozdał swój majątek.
– Dlaczego przemysł naftowy stał się mitem założycielskim Ameryki?
– Bo był jednym z kół zamachowych amerykańskiej gospodarki i wokół niego narodził się ów mit, w myśl którego ci najbardziej obrotni zdobywali fortuny. U podłoża była jednak bezwzględna walka: trzeba było wykopać sobie własny szyb naftowy, zadbać o wydobycie, pilnować, żeby nie zostać wygryzionym przez konkurentów, a potem trzeba było zadbać jeszcze o dystrybucję. To była nieustannie toczona walka ze światem, z przeciwnościami losu, z innymi ludźmi – i Ameryka jest takim krajem walki właśnie.
– Ropa jest tym paliwem, które będzie paliwem podstawowym i zawsze dostępnym?
– To jest pytanie o to, czy pojawią się technologie, które pozwolą zastąpić ropę naftową. Na razie w wielu obszarach jest to niemożliwe. Jeżeli chodzi o energetykę, to elektrownie zasilane ropą wyeliminowały jeszcze kryzysy naftowe w latach 70. W tym samym czasie zaczynała się kariera odnawialnych źródeł energii. Ale cały czas ropa jest kluczowa dla transportu. Nie można też zapominać o tym, że połowa wydobywanej ropy naftowej jest przetwarzana na różnego rodzaju plastiki, których używamy na co dzień.
– I coraz częściej mówi się o zagrożeniu, jakie za sobą niosą. – Bo prawie nie ulegają biodegradacji. – Pozostając przy diabelskich darach – jak bardzo ropa naftowa ukształtowała współczesną geopolitykę?
– Ropa naftowa, odwrotnie niż węgiel, występuje punktowo, tylko w niektórych rejonach świata, i to od razu odbija się w geopolityce. Jeżeli w Zatoce Perskiej są największe złoża ropy naftowej na świecie, do tego najtańsze w wydobyciu, to z automatu jest to kluczowy punkt świata. Mocarstwa są zainteresowane tym regionem; następuje wielka gra o to, kto ma największe wpływy, zaczyna się równoważenie tych wpływów tak, by nikt nie wyszedł na prowadzenie. Wszystkie państwa, które mają bardzo duże złoża ropy, od razu zyskują znaczenie strategiczne. Sojusze Iranu mają olbrzymie znaczenie dla świata, podobnie jak sojusze Arabii Saudyjskiej. Gdyby w Zatoce Perskiej nie było ropy, to nie byłaby taka bogata i miałaby trzeciorzędne znaczenie. Jej rola może byłaby trochę większa niż ta, jaką ma obecnie Afryka Środkowa. A jednak bogactwo surowcowe sprawiło, że to jest kluczowy region świata, w którym niebagatelną rolę odgrywają też kwestie religii i ustrojowe. Rządzona w sposób autorytarny, fundamentalistyczna religijna monarchia, jaką jest Arabia, siłą rzeczy zderza się z republiką Iranu. Szyici i sunnici serdecznie się nienawidzą i w efekcie mamy jeden wielki kocioł, dla którego nie ma dobrego rozwiązania, który cały czas wrze i zawsze istnieje groźba wybuchu.
– Ależ on co jakiś czas wybucha. Ostatnia wojna z Irakiem całkowicie zdestabilizowała region Bliskiego Wschodu. Nie tylko Saddam Husajn nie miał broni masowego rażenia, ale jeszcze zamachy na Amerykę 11 września zorganizowali Saudyjczycy, mimo że Arabia Saudyjska jest przecież sojusznikiem Stanów Zjednoczonych.
– I to są te paradoksy, do których paliwem jest ropa naftowa. Ona jest praprzyczyną tych konfliktów. Stany Zjednoczone podtrzymują sojusz z Arabią Saudyjską, bo to był do niedawna główny dostawca ropy dla Ameryki. Bush senior i Bush junior mają bardzo bliskie związki z amerykańskim przemysłem naftowym, przez to skazani byli na współpracę z Arabią, a na horyzoncie cały czas jest kwestia rosyjskiej ropy. Dopóki Związek Radziecki próbował rozszerzać swoje wpływy na Bliskim Wschodzie, pozostawał jednym z głównych wrogów Arabii Saudyjskiej. Teraz Saudowie dogadują się z Rosją co do wielkości wydobycia – tak, by ceny surowca nie spadły, ale też, by nie wzrosły, bo jeżeli wzrosną, to wtedy konkurencyjna okaże się ropa ze złóż bitumicznych w USA. Jak więc widać, im dalej w las, tym więcej szybów naftowych i więcej komplikacji. Bo przecież mamy tu jeszcze Syrię, przyczółek Rosji na Bliskim Wschodzie. I kraje Azji Środkowej, byłe republiki radzieckie, takie jak Kazachstan, które też mają własne złoża i rzecz w tym, by nie konkurowały z rosyjskim wydobyciem ropy. Gra toczy się o to, że te reżimy nie mogą upaść, bo chaos, jaki by wtedy zapanował, zagroziłby Rosji, całkowicie uzależnionej od surowców.
– Dlaczego napisałeś książkę o ropie naftowej, a nie na przykład o Józefie Piłsudskim? Jesteś przecież historykiem z wykształcenia.
– Napisałem biografię ropy pewnie dlatego, że po pierwsze takiej książki w Polsce nie było, a po drugie to jest bardzo ciekawe dochodzić do fundamentu zależności. Ropa jest właściwym paliwem zmian, jakie dotknęły naszą cywilizację w XX wieku.
– To jest bardzo ciekawe, ale chyba też frustrujące, bo zaczynasz rozumieć, że są mechanizmy i zależności, w zderzeniu z którymi człowiek nie ma praktycznie żadnych szans.
– Pojedynczy człowiek – tak. Jakieś szanse istnieją w krajach demokratycznych, gdzie dobrze funkcjonuje system sądowniczy, a więc można szukać sprawiedliwości. Ale rzeczywiście, moja biografia ropy naftowej pokazuje bezradność i bezsilność jednostek wobec potęgi olbrzymich pieniędzy oraz politycznych interesów.
– No to powrócę do tego wątku jeszcze raz: czy ropa naftowa to jest diabelski dar dla ludzkości? Jak uważasz?
– Wszystko zależy od tego, jak się wykorzystuje: i tę ropę, i pieniądze, jakie za nią idą. Dzięki ropie naftowej nastąpił olbrzymi skok cywilizacyjny, a za nim, przynajmniej na Zachodzie, nastąpił olbrzymi wzrost bogactwa społeczeństw. Ludzie mają więcej dochodów, dużo wygodniejsze życie, ba, w ogóle dłużej żyją. Nie doceniamy tego, bo zwykle docenia się to, co się traci. W przypadku ropy naftowej dużo łatwiej sprzeda się czarną legendę, ale ona wynika z tego, że każde wysoko rozwinięte państwo musi mieć dostęp do surowców energetycznych, inaczej po prostu przestaje funkcjonować. A ropa naftowa, jak już mówiłem, występuje tylko w niektórych rejonach świata, więc dostęp do niej i walka o nią – a także idąca za tym walka o pieniądze i władzę, które ona daje – powodują niestabilność i poczucie zagrożenia. I tak koło się zamyka. Gdyby energia w naszej cywilizacji była powszechnie dostępna, napięcia geopolityczne i ich skutki byłyby dużo mniejsze. Jako cywilizacja powinniśmy się jednak przygotować na to, co nastąpi za kilkadziesiąt lat. Mam na myśli czas, kiedy skurczy się dostęp do wody pitnej. To będzie najprawdopodobniej nowa oś globalnych konfliktów.
Jego „Kołysankę” z „Dziecka Rosemary” opartą na walcu Chopina nucił cały świat. Gdy się słyszy „Balladę dla Bernta”, „Ja nie chcę spać”, „Dla MM” czy „Po katastrofie”, nie ma się wątpliwości, że to talent kompozytorski, wizjonerstwo i miłość do muzyki. Agnieszka Osiecka pisała o nim, że gdy grał na fortepianie, jego dłonie opowiadały małe historie o niebie dla dwojga. Gdy w latach 50. i 60. powstawała polska scena jazzowa, on był jednym z głównych twórców, zawsze podkreślając, że komponuje jazz nowoczesny. Potem był epizod z Piwnicą pod Baranami i muzyka filmowa dla największych polskich reżyserów, do najpiękniejszych filmów, wreszcie przyjaźń z Romanem Polańskim i hollywoodzka kariera. Całości dopełniła śmierć w wieku 38 lat, spowodowana następstwami upadku na jednej ze słynnych imprez.
Magdalena Grzebałkowska, autorka głośnej biografii Beksińskich, a wcześniej ks. Jana Twardowskiego, napisała pokaźną, szczegółową, opartą na materiałach źródłowych i licznych rozmowach książkę o polskim jazzie. Bardzo ciekawą, świetnie się czytającą. Kogo tu nie ma!
Jest napisana po bożemu. Najpierw dzieciństwo i młodość i pęd do fortepianu, granie chłopakom na jazzowo „Pod Twoją obronę” i „Po górach, dolinach”… Później, w sierpniu 1956 r., 1. Festiwal Jazzowy w Sopocie, na który jechali zatłoczonym pociągiem z Poznania już jako Sekstet Komedy, wioząc dwa saksofony, kontrabas, perkusję i dwa pudła wielkości iw kształcie trumny, aw nich rozłożony na części wibrafon. Perkusista inż. Jan Zylber pełen obaw prosił pasażerów o nierozpychanie się i niepotrącanie skrzyń ze względu na szacunek dla zmarłych... AGNIESZKA FREUS MAGDALENA GRZEBAŁKOWSKA. KOMEDA. OSOBISTE ŻYCIE JAZZU. Wydawnictwo ZNAK, Kraków 2018. Cena 44,90 zł.