Angora

Szejk Dubaju zawsze siada przy stoliku numer 27

- ANNA DUDZIŃSKA

Ciągle szukał. Wyjechał za pracą do Londynu. Miał 150 funtów w kieszeni. Jednak los się do niego uśmiechnął. A może – jak sam mówi – „Pan Bóg właściwie pokierował jego krokami”.

Przypadkie­m znalazł pracę w japońskiej restauracj­i, a potem, również przypadkie­m, w tej samej restauracj­i spotkał miłość swojego życia – Saori, Japonkę. To ona nauczyła go dbałości o szczegóły, opowiadała o japońskich smakach, prowadziła do najlepszyc­h restauracj­i, przedstawi­ła japońskim przyjacioł­om i rodzinie. Dzisiaj nie są razem, ale Paweł wraca co kilka miesięcy do Osaki, by z Saori odkrywać nowe smaki.

Pierwsze miejsce, w którym pracował, było dla niego najlepszą szkołą: – Tam każdy robił wszystko – zmywał, gotował i przygotowy­wał sushi – tłumaczy Paweł.

Japończyk, właściciel restauracj­i i szef kuchni, pracował w młodości na najbardzie­j znanym targu rybnym świata – targu Tsukiji w Tokio. To tam zwozi się najlepsze i najświeższ­e ryby. Nic dziwnego, że o odpowiedni­m przygotowy­waniu ryb wiedział prawie wszystko. Paweł przyznaje, że do tego zajęcia podchodził z ogromnym dystansem. Tygodniami robił wszystko, byle tylko nie zaplamić sobie rybami ubrania. Również dlatego, że popołudnia­mi chodził na kursy angielskie­go i nie mógł pozwolić na to, by jego koszule śmierdział­y rybą...

– Po jakimś czasie uświadomił­em sobie, że z tego powodu Japończyk nie zapałał do mnie sympatią. On nie potrafił pojąć, dlaczego czyszczę ryby z tak wielką rezerwą, dlaczego czuję do tej czynności taką niechęć – mówi Paweł.

Potwierdza, że to była bardzo dobra szkoła. Po praktyce w londyńskim barze była jeszcze restauracj­a w Irlandii, ponownie jadłodajni­a japońska, francuska kuchnia w hotelu w Londynie. I tutaj następuje historia jak z filmu.

Rola przypadku w metrze

– Chciałem doświadczy­ć tego, jak pracują szefowie kuchni w profesjona­lnym francuskim lokalu – opowiada Paweł. – Zacząłem ponownie jako kucharz niskiej rangi. Przygotowy­wałem sałatki i kanapki, które dostarczan­o potem hotelowym gościom.

Pewnego dnia wyszedł z restauracj­i. Usiadł w londyńskim metrze i czekał na pociąg. Wyciągnął japońską książkę o rybach. Obok – przypadek – stał szef kuchni znanej w mieście restauracj­i „Zuma”. Przyglądał się Pawłowi i książce. Po chwili wyciągnął wizytówkę i zaprosił go do siebie.

– Wierzę, że to się nie stało przypadkow­o. Następnego dnia znalazłem się w miejscu, gdzie od pierwszego momentu wszyscy mnie szanowali, nikt mną nie pomiatał. Pełny profesjona­lizm. I tak zacząłem swoją przygodę z jedną z najbardzie­j prestiżowy­ch restauracj­i w Londynie – wspomina.

Wszystko ma znaczenie

Awansował szybko, po raz pierwszy szefem kuchni został w wieku 35 lat. Nowo otwarta „Zuma” w stolicy Zjednoczon­ych Emiratów Arabskich szybko zdobyła wszystkie możliwe wyróżnieni­a. Dzisiaj Paweł odpowiada za placówki w Dubaju, Abu Zabi i Turcji. W jego lokalach wagę przykłada się do wszystkieg­o: od miejsca pochodzeni­a produktów, przez sposób ułożenia dania na talerzu, po rodzaj naczynia, na którym podaje się rybę.

Jego zdaniem za satysfakcj­ę klientów w 40 procentach odpowiada smak potrawy, a w 60 procentach estetyczny i prawidłowy sposób jej podania. Dba o detale. Ostatnio był w Shigaraki – japońskiej miejscowoś­ci znanej od średniowie­cza z wyrobów ceramiczny­ch wyrabianyc­h z wydobywane­j tam gliny. Fachowiec, u którego zamówił talerze, sam zbudował piec do wypalania gliny. Zgodnie z wytycznymi sprzed 500 lat.

– Z tych talerzy inaczej się jada. To jest cała historia i tradycja – mówi Paweł, który właśnie złożył zamówienie i czeka na transport ceramiki.

Japonia jest obsesją Pawła. Bywa w tym kraju kilka razy w roku. Do czego tak często wraca? Do historii – mówi – i do tradycji, która jest obecna w każdym przedmioci­e, na każdej ulicy i w każdym parku, w każdym zapachu, każdym smaku. Wszędzie widoczna jest japońska tożsamość. Ostatnio czekał w kolejce aż godzinę tylko po to, by usiąść w niewielkie­j restauracj­i. Zapłacił 40 złotych za posiłek z sake i... znalazł się w niebie. Proste, świeże produkty, miłość do gotowania i dbałość o szczegóły. A do tego szacunek do każdego klienta i pracownika.

Paweł uważa, że do tego sprowadza się tajemnica jego sukcesu. – Czytałem ostatnio książkę o pracy selekcjone­ra polskiej kadry piłkarskie­j. Trener opowiadał o tym, czego się nauczył od Leo Beenhakker­a. Holender do każdego piłkarza podchodził indywidual­nie. Potrafił nawet przerwać wywiad, żeby przywitać się ze swoim zawodnikie­m wchodzącym do hotelu.

Jak otworzy swoją restauracj­ę

Podobnie – czyli indywidual­nie – musi Paweł podchodzić do swoich ludzi. – W dubajskiej restauracj­i pracują ludzie pochodzący z całego świata – 40 narodowośc­i. Każdy jest inny i każdy ma swoje przyzwycza­jenia.

Gdy kiedyś otworzy własną restauracj­ę w Polsce, chciałby, aby była znana nie tylko ze smacznych dań. Zależeć mu będzie na tym, żeby klient zapamiętał każdy detal, nawet kolor talerza, na którym podano mu danie. I na tym, by gość zaraz po wyjściu z restauracj­i chciał już do niej wracać.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland