Nie wstydzę się...
Inspirują mnie listy „Polski Niemiec, niemiecki Polak?” (ANGORA – PERYSKOP 28/2018). Od trzech tygodni przebywam w Polsce i co tydzień kupuję „Angorę”.
Krótko o sobie: Polskę opuściłem dokładnie trzydzieści lat temu. Mieszkam w Niemczech, gdzie też ponad dwadzieścia lat pracowałem (tyleż samo w Polsce). Teraz jestem już emerytem. Od czasu kiedy zmarła moja matka, przyjeżdżam do Polski raz w roku. Taki pobyt to zwykle trzy, cztery miesiące. Aby otrzymać obywatelstwo RFN, musiałem zrezygnować z polskiego, co uczyniłem bez żalu. Polskę opuściłem ze znajomością chyba dwudziestu niemieckich słów. Dalej był wielomiesięczny kurs języka niemieckiego, na dobrym poziomie, ale z językiem wykładowym wyłącznie niemieckim. Temu wyzwaniu sprostałem tak dobrze, że moje świadectwo to same jedynki. Potem jeszcze nauka własna, co trwa do dzisiaj. Mój niemiecki jest podobno bardzo dobry, choć ja sam nie jestem tego zdania. Pozostał jeszcze akcent, który jednak nie jest zbyt silny. Niekiedy bywam pytany, czy jestem Francuzem. Odpowiadam: nie, urodziłem się w Polsce. Dla mnie nie jest to powód do wstydu. Nigdy nie odczułem też niechęci ze strony rdzennych Niemców, jeśli już to raczej podziw!!!
Kontaktów z „polskimi Niemcami” mam niewiele. Moje spostrzeżenia są następujące: ich niemiecki jest generalnie kiepski, wymowa zła, a znajomość gramatyki niedostateczna. Jeśli powiem, że znam też język polski, to natychmiast nań prze- chodzą. Oni raczej Niemców udawać nie mogą i nigdy nie będą. Myślę tu o dorosłych, którzy w Niemczech mieszkają co najmniej dziesięć lat, a niekiedy znacznie dłużej. A szkoda, bo język niemiecki jest piękny i bogaty. Moja znajomość języka wynika stąd, że się w nim zakochałem. Przypuszczalnie też doszło tutaj moje uzdolnienie. Już na początku nauki jedna z dwóch nauczycielek była zdumiona moją niecodziennie dobrą wymową u cudzoziemca. A jak ja się w Niemczech czuję? Do jesieni 2015 bardzo dobrze. Teraz, dzięki A. Merkel, nieco gorzej. A kiedy wracam do „mojego” miasta, to już przed mostem przez Ren widzę wieżę katedry i ze wzruszeniem myślę: niebawem będę w domu. I tego też się nie wstydzę. DIONYS ALBRECHT