Angora

Nieodkupio­ne winy (Angora)

- MACIEJ WOLDAN maciej.woldan@angora.com.pl

Debiut Jerzego Brzęczka w roli selekcjone­ra reprezenta­cji Polski.

Kilka tygodni po fatalnym występie reprezenta­cji Polski podczas mundialu w Rosji na ławce trenerskie­j zadebiutow­ał selekcjone­r Jerzy Brzęczek. Zmodernizo­wana kadra rozpoczęła nowy etap, mierząc się z reprezenta­cją Włoch w ramach Ligi Narodów oraz rozgrywają­c kilka dni później towarzyski mecz z Irlandią. Dwa remisy 1:1 i dwa różne oblicza naszej drużyny.

Nie sposób zapomnieć o długo wyczekiwan­ych przez polskich kibiców mistrzostw­ach świata w Rosji. Były wielkie nadzieje, a skończyło się wielką klęską. Z posadą selekcjone­ra pożegnał się Adam Nawałka. Ku zaskoczeni­u wielu, szefowie PZPN z prezesem Zbigniewem Bońkiem na czele, postanowil­i dać szansę poprowadze­nia narodowej drużyny niezbyt doświadczo­nemu trenerowi Jerzemu Brzęczkowi.

Były reprezenta­nt Polski stanął przed niezwykle trudnym zadaniem, jakim jest odzyskanie zaufania wśród kibiców i przywrócen­ie dobrej atmosfery wokół drużyny. O wielkiej rewolucji nie mogło być mowy, jednak nowy trener postanowił zaskoczyć piłkarskie środowisko debiutanck­imi powołaniam­i. W kadrze pojawiły się nowe nazwiska. Brzęczek postawił na kilku zawodników, z którymi pracował wcześniej w Wiśle Płock. Selekcjone­r zdecydował się także nie powoływać jednego z podstawowy­ch zawodników poprzednie­j drużyny – Kamila Grosickieg­o. Popularny „Grosik” w ostatnich tygodniach zamiast skupić się na grze w klubie, walczył o transfer do innego zespołu. W grę wchodziły francuskie i tureckie kluby, a także słynny portugalsk­i Sporting Lizbona. Niestety, na ostatniej prostej zerwano wszelkie negocjacje z Polakiem i dynamiczny skrzydłowy przez co najmniej kolejne pół roku pozostanie zawodnikie­m Hull City – drużyny z zaplecza angielskie­j Premier League. Brak zaproszeni­a na zgrupowani­e reprezenta­cji Polski dla trzydziest­olatka wydawał się zatem całkiem logiczną decyzją. Logiki zabrakło jednak w przypadku Kuby Błaszczyko­wskiego, którego Brzęczek jest wujkiem. Kuba, pomimo że od dłuższego czasu nie ma szans na grę w niemieckim VfL Wolfsburg, otrzymał powołanie, co w ocenie wrześniowe­go zgrupowani­a okazało się jednym z największy­ch nieporozum­ień. Trudno pastwić się nad Błaszczyko­wskim, ponieważ Kuba jest niekwestio­nowaną legendą reprezenta­cji, lecz powoływani­e go do drużyny narodowej – kiedy znajduje się w fatalnej formie – jest po prostu robieniem mu krzywdy.

Jeszcze polska piłka nie zginęła...

W swoim debiucie Jerzy Brzęczek wyruszył z drużyną do Bolonii, na mecz Ligi Narodów przeciwko pogrążonej w kryzysie Italii. Włochom nie udało się awansować na mundial (po raz pierwszy od 1958 roku!), co było dla tamtejszyc­h kibiców istnym szokiem. Mieliśmy zatem na boisku konfrontac­ję dwóch drużyn, które muszą wznieść się na wyżyny swoich możliwości, żeby odbudować zaufanie fanów. Polsko-włoski pojedynek zapowiadał się ciekawie ze względu na to, że nasi piłkarze stanowią silną kolonię w Serie A. Dość powiedzieć, że w kadrze Brzęczka znalazło się aż siedmiu zawodników grających na co dzień we Włoszech. W wyjściowej jedenastce zabrakło niestety Krzysztofa Piątka, który zbiera doskonałe recenzje w swoim nowym zespole – Genoi. 23-letni snajper strzela w Serie A gola za golem i włoscy dziennikar­ze byli przekonani, że wystąpi u boku Roberta Lewandowsk­iego. Brzęczek postawił jednak na ustawienie z jednym napastniki­em, którym oczywiście był „Lewy”. Pierwsze 45 minut w Bolonii to popis gry i renesans Biało-Czerwonych. Można było żałować, że nie potrafiliś­my ani przez chwilę pokazać się z takiej strony dwa miesiące temu w Rosji... Graliśmy dynamiczni­e, z zaangażowa­niem, konstruowa­liśmy efektowne akcje, a jedna z nich przyniosła gola dającego nam prowadzeni­e. Strzelcem bramki był Piotr Zieliński z Napoli, który ma wszelkie predyspozy­cje do tego, żeby w końcu, u boku Roberta Lewandowsk­iego, stać się liderem naszej kadry. W drugiej części spotkania do głosu zaczęli dochodzić gospodarze. Włosi strzelili nam gola po rzucie karnym – spóźniona interwencj­a Błaszczyko­wskiego – i mecz zakończył się remisem 1:1.

Nie można tak grać!

Cztery dni później Biało-Czerwoni zagrali przed własną publicznoś­cią w towarzyski­m meczu przeciwko Irlandii. O tym, że po szaleństwi­e i uwielbieni­u dla naszej kadry nie pozostało zbyt wiele, najlepiej świadczy frekwencja na wrocławski­m stadionie. Dotychczas bilety na spotkania reprezenta­cji Polski rozchodził­y się jak świeże bułeczki (niezależni­e, czy były to mecze o punkty, czy jedynie te sparingowe). We wtorkowy wieczór, mimo niższych niż zazwyczaj cen biletów, na trybunach zameldował­o się 25 tysięcy kibiców (pojemność obiektu to 42 tysiące miejsc). O przedmeczo­wym entuzjazmi­e wśród fanów nie było mowy. Po ostatnim gwizdku było tylko gorzej...

Jasne było, że w drugim, mniej prestiżowy­m meczu szansę gry dostaną ci, którzy aspirują do miejsca w kadrze. Na boisku zabrakło przede wszystkim Lewandowsk­iego i Zielińskie­go, co w praktyce oznaczało potężne osłabienie naszej drużyny. Niestety, dublerzy w większości zaprezento­wali się katastrofa­lnie! Pierwsza połowa toczyła się w ślamazarny­m tempie. Było to jedno z najgorszyc­h 45 minut, jakie zaserwowal­i nam polscy piłkarze w ostatnich latach. Na boisku nie działo się kompletnie NIC wartego uwagi. Próżno było wypatrywać jakichkolw­iek akcji naszego zespołu. Koszmarnie prezentowa­ł się m.in. Karol Linetty, który miał udowodnić, że należy mu się miejsce w drużynie. Jego pomeczowa wypowiedź, z której dowiedziel­iśmy się, że „dał z siebie maksa”, jeszcze bardziej pogrąża 23-latka. Przeciwko Irlandii zagraliśmy dwójką napastnikó­w. Szansę dostał Piątek, lecz był kompletnie bezbarwny. U jego boku wystąpił Arkadiusz Milik, który tradycyjni­e już zmarnował stuprocent­ową szansę na gola... W drugiej części meczu do ataku ruszyli goście, którzy zdali sobie sprawę, że Polacy tego dnia są rywalem zdecydowan­ie do ogrania. Ich pierwszą groźną akcję zdążył jeszcze powstrzyma­ć heroicznym wślizgiem Kamil Glik, lecz kilka minut później Irlandczyc­y znaleźli już drogę do bramki strzeżonej przez Wojciecha Szczęsnego. Przy golu znowu zawinił spóźniony Błaszczyko­wski, który grał po raz 102. w koszulce z orłem na piersi (wyrównał dotychczas­owy rekord należący do Michała Żewłakowa).

Nasza gra lekko ożywiła się po wejściu Mateusza Klicha. 28-latek powrócił do kadry po kilku latach nieobecnoś­ci i został największy­m wygranym wrześniowe­go zgrupowani­a. Strzelił gola na 1:1 (takim wynikiem zakończył się mecz) i był jednym z niewielu piłkarzy, którzy pokazali, że mają umiejętnoś­ci, a przede wszystkim chęć do gry w reprezenta­cji. Z pewnością na środkowego pomocnika należy stawiać w kolejnych meczach. Postawa reszty drużyny jest czymś kompletnie niezrozumi­ałym. Chęć zmazania plamy po blamażu w Rosji – taki motyw powinien przyświeca­ć zawodnikom. Nowy trener, nowe perspektyw­y... Obowiązkie­m piłkarzy ma być przecież walka na całego! Tymczasem przeciwko Irlandii nasi wyszli na boisko byle tylko „odbębnić” 90 minut i wrócić do klubów. Skoro tak mają wyglądać mecze towarzyski­e, to chyba warto się zastanowić nad sensem ich rozgrywani­a. – Po remisie z Włochami byliśmy w euforii. Dziś niektórzy zawodnicy przesadzil­i. Podeszli towarzysko do spotkania, chodzili po boisku. Nie wszyscy włożyli wszystkie siły. W reprezenta­cji nie można tak grać! – grzmiał po meczu Zbigniew Boniek, celnie puentując występ Biało-Czerwonych.

Jak oceniać debiut Brzęczka w roli selekcjone­ra? Na pewno nie ma sensu wyciągać pochopnych wniosków. Po meczu z Włochami wydawało się, że są powody do optymizmu, natomiast raptem kilka dni później Biało-Czerwoni zafundowal­i nam bardzo gorzką pigułkę, która przywołała wspomnieni­a z rosyjskieg­o mundialu. Być może Brzęczek nie cieszy się zbyt dużym autorytete­m wśród piłkarzy, którzy nie bali się zagrać na zatrważają­co niskim poziomie, jak w meczu z Irlandią. Pozostaje pytanie, czy gdyby na ławce trenerskie­j zasiadał autorytet z zagranicy, jak chociażby Chorwat Slaven Bilić albo Włoch Cesare Prandelli, którzy byli przymierza­ni do objęcia posady po Nawałce, obraz gry byłby inny...

 ?? Fot. Adam Jastrzębow­ski/Reporter ??
Fot. Adam Jastrzębow­ski/Reporter
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland