Polski pacjent – Zakażenia to nasza specjalność
Raport ANGORY – Polski pacjent
W Polsce może dochodzić do przeszło 600 tys. zakażeń szpitalnych rocznie. Danych szczegółowych brak, gdyż ani Ministerstwu Zdrowia, ani NFZ, ani szpitalom nie zależy na gromadzeniu i upublicznieniu takich informacji.
Przed kilku laty pani X zachorowała na raka jajnika. To jeden z najbardziej zjadliwych nowotworów kobiecych, który późno daje objawy, trudno więc go zdiagnozować na wczesnym etapie, stąd tak duża śmiertelność (umiera co druga chora kobieta).
Pani X miała jednak szczęście. Nowotwór udało się dość wcześnie rozpoznać i skierować kobietę na operację, którą wykonano w 2011 r.
– Po zabiegu nie odnotowano żadnych ognisk przerzutowych – mówi dr Ryszard Frankowicz, specjalista ginekolog – położnik. – Prawidłowo przeprowadzona operacja dawała pacjentce szanse nawet na całkowite wyleczenie. W takich przypadkach należy zawsze wyciąć cały narząd rodny – łącznie z szyjką macicy i obydwoma jajnikami. Aby w przyszłości nie było zrostów, należy też usunąć „fartuch” sieci jelitowej, a także wyrostek robaczkowy i ewentualnie pęcherzyk żółciowy. Usuwa się wszystkie potencjalnie groźne ogniska. Ale tego nie uczyniono. Ponieważ rak jajnika jest chorobą bardzo podstępną, dlatego w okresie pooperacyjnym pacjentka musi znajdować się pod szczególnie staranną obserwacją lekarską. Niestety, tak się nie stało, bo gdy lekarze z poradni onkologicznej obudzili się z letargu, to X miała już guza sporych rozmiarów.
W 2016 r. pacjentka została przyjęta do specjalistycznej placówki, gdzie Pacjentka: X (59 l.) Choroba: rak jajnika, sepsa (zagrażająca życiu, a spowodowana zakażeniem dysfunkcja wielonarządowa) Miejsce leczenia: szpitale w województwie mazowieckim Zarzut: niezapewnienie bezpieczeństwa pobytu Pozwany: szpital i przychodnia onkologiczna w województwie mazowieckim (trwa procedura karna, pozew cywilny zostanie złożony w najbliższych miesiącach) Kwota roszczenia: 300 tys. zł Podstawa prawna: art. 415, 446 k.c. postanowiono przeprowadzić operację paliatywną, której zadaniem było nie tyle wyleczenie, co umożliwienie chorej przeżycie chociaż kilku lat. Na oddziale założono pacjentce port naczyniowy, przez który podawano leki.
Nieoczekiwanie podczas przebywania na oddziale pod opieką lekarzy specjalistów doszło do zakażenia, a następnie sepsy, w wyniku której pani X zmarła 6 czerwca 2016 r.
Mąż pacjentki złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez osoby opiekujące się jego żoną. Prokuratura powołała biegłych, przy czym żaden z nich nie był specjalistą w dziedzinie chorób zakaźnych, i w oparciu o ich opinie umorzyła postępowanie. Pan X odwołał się od tej decyzji, składając zażalenie.
Niezależnie od procedury karnej mąż pacjentki przygotowuje się do złożenia pozwu cywilnego przeciwko przychodni onkologicznej oraz szpitalowi, w którym doszło do zakażenia. W tym celu zwrócił się do Zakładu Usług Medycznych i Opinii Cywilnych w Tarnowie o sporządzenie opinii lekarskiej.
(...) Przychodnia onkologiczna obserwująca pacjentkę w latach 2011 – 2016, mimo potrzeby przeprowadzenia kontroli obrazowej mającej na celu wczesne wykrycie ewentualnej wznowy, tego zaniechała, dopuszczając do uogólnionego procesu rozrostowego lokalizującego się w różnych miejscach organizmu – czytamy w opinii. – Szpital, mimo próby podjęcia leczenia paliatywnego w zakresie układu pokarmowego, w okresie przygotowawczym zawlókł pacjentce zakażenie pochodzenia szpitalnego, w związku z czym pacjentka zapadła na sepsę, której nie udało się zneutralizować (wada organizacyjna) (...). Mimo że 23.05.2016 r. lekarze otrzymali wynik badania bakteriologicznego z krwi obwodowej – który wskazywał na obecność bakterii G (-), a więc na bakteriemię, a stan zdrowia pacjentki ulegał systematycznemu pogorszeniu z objawami wstrząsu septycznego – zaniechali niezwłocznego umieszczenia chorej na oddziale intensywnej opieki medycznej, lecz przetrzymywali ją przez jedną dobę (co biegli uznali za trafne postępowanie) (...). Pozostająca w rozsiewie choroby podstawowej pacjentka mogła przeżyć jeszcze rok lub dwa lata, ale jej to uniemożliwiono.
Jest coraz gorzej
–W tej sprawie toczy się postępowanie karne, w którym prokuratura nie bardzo daje sobie radę pod względem merytorycznym – dodaje dr Frankowicz. – Nie jest w stanie właściwie ocenić wątpliwej jakości opinii biegłych, pomija kwestie odpowiedzialności ordynatora i pielęgniarki oddziałowej, którzy jako kierownicy powinni dbać o bezpieczeństwo bakteriologiczne oddziału. Ponad dwa lata temu minister sprawiedliwości – prokurator generalny postanowił utworzyć przy prokuraturach regionalnych oddziały do spraw błędów medycznych, choć ta terminologia jest niewłaściwa, gdyż powinno się mówić raczej o zdarzeniach medycznych. Przez ten czas prokuratorzy w całym kraju powinni już być wyczuleni na tego typu przypadki, ale widać w tej konkretnej sprawie nie są. Podczas leczenia pani X doszło do bardzo wielu nieprawidłowości. Pielęgniarka, która obsługiwała port naczyniowy, była osobą o niewielkim stażu zawodowym (co zresztą biegli powołani przez prokuraturę zupełnie pominęli), a przecież wszystko wskazuje na to, że to właśnie port naczyniowy stał się wrotami zakażenia, a więc był on albo źle założony, albo niewłaściwie obsługiwany lub dezynfekowany. Na ochronę zdrowia wydajemy coraz więcej środków, ale sytuacja bezpieczeństwa bakteriologicznego w szpitalach systematycznie się pogarsza. Jest powszechnym zjawiskiem, że szpitale zatajają wiele przypadków zakażeń i dzieje się tak, mimo że istnieją w nich specjalne zespoły kontroli zakażeń szpitalnych. Jednak lekarze i pielęgniarki wchodzące w skład tych zespołów podlegają dyrekcji, a więc są to ciała w praktyce pozbawione możliwości decyzyjnych. Najwyższy czas, żeby Ministerstwo Zdrowia wprowadziło procedury, które sprawią, że na bieżąco (a nie jak do tej pory od święta i po wcześniejszym powiadomieniu) szpitale będą kontrolowane pod względem stanu bezpieczeństwa bakteriologicznego, a w razie wykrycia nieprawidłowości ordynatorzy i dyrektorzy będą karani z całą surowością. Od lat mówi się o potrzebie usprawnienia leczenia onkologicznego. Położono duży nacisk na profilaktykę. Organizowane są medialne kampanie, znani ludzie noszą różowe wstążki (symbol walki z rakiem piersi – przyp. autora). Wprowadzono tzw. szybką ścieżkę onkologiczną i pakiet onkologiczny. Ale nawet błyskawiczna właściwa diagnostyka, najbardziej profesjonalne leczenie nie gwarantują, że statystyki przeżycia w onkologii znacząco się poprawią, gdy zapomnimy o właściwej opiece pooperacyjnej. Bardzo wielu chorych na nowotwory umiera na skutek zakażeń szpitalnych, mimo że operacja się powiodła. A więc tylko dlatego, że ktoś coś zaniedbał, komuś nie chciało się przestrzegać procedur, a czasem nawet podstawowych zasad higieny.
*** W maju bieżącego roku ukazał się raport Najwyższej Izby Kontroli o zakażeniach szpitalnych.
Wynika z niego, że w roku 2016 zanotowano niemal trzykrotny w stosunku do 2015 wzrost liczby pacjentów zakażonych w szpitalach lekoodpornymi szczepami bakterii Klebsiella pneumoniae – najwięcej w województwie mazowieckim. Główną przyczyną tych zakażeń były... brudne ręce personelu medycznego, niejałowy sprzęt medyczny, zatrudnienie osób nieprzygotowanych do pracy w szpitalach i nieskuteczny system przeciwdziałania zakażeniom szpitalnym. Szacuje się, że wprowadzenie efektywnych systemów przeciwdziałania zakażeniom mogłoby zmniejszyć ich liczbę od 55 do 70 proc.
Coraz więcej pacjentów zapada na sepsę: w 2015 – 19 tys., w 2016 – 21,5 tys., a w pierwszym półroczu 2017 – już 10,92 tys.
Według raportu w 2017 roku w Polsce w dziedzinie mikrobiologii było czynnych zawodowo zaledwie 110 lekarzy specjalistów, z których 61 ukończyło 55 lat, co stawia nas na ostatnim miejscu w Unii!