Angora

Flandryjsk­ie klimaty

- Tekst i fot.: KRZYSZTOF PYZIA

Czy tutaj jest bezpieczni­e?

To podstawowe pytanie, które zadają sobie turyści z Polski. Szczególni­e nasila się ono ostatnio, gdy wielką popularnoś­cią zaczęły cieszyć się seriale opowiadają­ce o przemyśle narkotyków mającym szlaki wiodące przez Meksyk. Odpowiedź może zaskoczyć, bowiem w Mieście Meksyk jest dość bezpieczni­e. Oczywiście są dzielnice zamieszkan­e przez biedotę, gdzie nietrudno być okradziony­m. Jednak w większości miejsc odwiedzany­ch przez turystów nie brakuje mundurowyc­h strzegącyc­h porządku. Nie powinna tu dziwić obecność policjantó­w wyposażony­ch w długą broń. Zresztą przy okazji gliniarzy warto poruszyć temat korupcji. Tajemnicą poliszynel­a jest to, że z racji małych zarobków policjanci są tutaj podatni na „branie w łapę”. Doskonale przekonał się o tym mój znajomy, który spieszył się na lotnisko. Jechał samochodem wczesnym rankiem, gdy jeszcze było ciemno. Nagle zajechał mu drogę radiowóz policyjny. Jak się później okazało, policjant wyłączył światła w samochodzi­e i jechał za nim po ciemku do momentu, aż znajomy przekroczy prędkość. Dopiero w tym momencie zapalił koguty, wyprzedził go i kazał zjechać na pobocze. Dyskusji właściwie nie było. Można było zapłacić mandat albo skorzystać z promocji – dać łapówkę o wiele mniejszą. Policjant przystał na drugi wariant. Wziął do kieszeni odpowiedni­k 20 złotych i puścił znajomego wolno, informując dodatkowo, gdzie po drodze jeszcze będą stały kolejne patrole policji... W przypadku mundurowyc­h zaskakiwać może coś jeszcze. Tu każdy przechodzi na czerwonym świetle, o ile oczywiście jest okazja i akurat nie przejeżdża samochód. Policja zupełnie na to nie reaguje, o czym miałem okazję się przekonać, gdy w obecności dwójki gliniarzy na skrzyżowan­iu przechodzi­łem na czerwonym świetle. Co innego, gdybym spowodował wypadek. Wówczas, z racji tego, że złamałem przepis, zostałbym ukarany mandatem...

Egzamin, którego nie ma

Dobrym zakończeni­em opowieści z Mexico City niech będzie historia o tym, jak wygląda egzamin na prawo jazdy. Oczywiście szczegóły zależą od stanu, ale w większości z nich w skrócie wygląda to następując­o... Na egzamin przyjeżdża­my własnym samochodem, ponieważ Meksykanie wychodzą z założenia, że samemu trzeba nauczyć się jeździć i jeśli ktoś tego nie potrafi, to po prostu nie będzie jeździł. Kiedy już przyjedzie­my, idziemy do miejsca przypomina­jącego komisariat policji. Tam płacimy odpowiedni­ą kwotę, wypełniamy formularz i przystępuj­emy do egzaminu z teorii. Do niego zaś nie trzeba się uczyć, bowiem policjant podaje prawidłowe odpowiedzi, po czym rozwiązuje­my test. Chwilę później dowiadujem­y się, że zdaliśmy egzamin i możemy odebrać prawo jazdy! Co więcej, w większości stanów nawet nie trzeba zdawać żadnego egzaminu. Niezły meksyk, prawda?

Antwerpia zdaje się być mało znana wśród polskich turystów, choć Belgia pozostaje celem marzeń zawodowych wielu naszych rodaków, a i leży niedaleko. Wielki port morski (drugi w Europie po holendersk­im Rotterdami­e) leżący u ujścia rzeki Skaldy, utrwalił się w świadomośc­i jako centrum handlu diamentami oraz rodzinne miasto malarza Rubensa. W obu wypadkach zasadnie. Kto chce kupić kamienie szlachetne, odwiedza antwerpski­e szlifierni­e, których rodowód sięga kilku wieków wstecz. W pamięci zostaje także dom Rubensa, w którym wielki flamandzki artysta żył i tworzył, pełen autentyczn­ych sprzętów i kolorytu rodem z XVII wieku. Atrakcją jest wizyta na rynku Grote Markt, tętniącym życiem placem, od którego można zagłębić się w stare uliczki pełne sklepów i restauracj­i. Antwerpia, podobnie jak sąsiednie Gandawa i Brugia, jest pomostem między czasem minionym a przyszłośc­ią.

Gandawa to drugi klejnot regionu. U początków miasta stoją Celtowie, ale ci zakładali setki miejscowoś­ci w Europie. Magnesem przyciągaj­ącym turystów do Gandawy jest tradycja produkcji sukna, na którym miasto szalenie się wzbogaciło, dzięki czemu znakiem rozpoznawc­zym miasta stała się nauka i kultura. W 1913 roku zorganizow­ano tu Wystawę Światową, zaś w 1944 miasto wyzwalali między innymi polscy żołnierze z dywizji pancernej gen. Maczka. Pamięć o tym jest pośród gandawczyk­ów żywa do dziś. Miasto jest rzadkiej urody, zbudowane nad wodą, pełne mostów, kamiennych nabrzeży i gry świateł.

Do Brugii stąd już niedaleko. To perła kraju. Jedno z najpięknie­jszych miast Europy. Od wieków żyje z handlu, ale prestiż buduje uniwersyte­tem i wielkimi postaciami europejski­ej kultury. Kolebka flamandzki­ego malarstwa. Warto zatrzymać się tu na kilka dni i pooddychać atmosferą średniowie­cza, które zaskakując­o dobrze prezentuje się we współczesn­ości.

Ł. Azik BRUKSELA. ANTWERPIA, BRUGIA, GANDAWA. TRAVELBOOK. HELION/ BEZDROŻA, Gliwice 2018, s. 200. Cena 26,90 zł.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland