Angora

Przyjaciel­e Wioski Artystyczn­ej Janowo

-

Gdy Lech Puzdrowski, wójt gminy Karnice na Pomorzu Zachodnim, dowiedział się, że w Janowie, czyli na jego terenie, zagościł na cały letni sezon teatr, pomyślał, że producento­wi projektu zaszkodził nadmiar słońca, bo Janowo to raptem sześciu mieszkańcó­w, a krajobraz bardziej księżycowy niż przypomina­jący letnią stolicę sztuki. A lato było upalne tego roku.

Podobnie zareagował Łukasz Czyrny, mieszkanie­c Karnic, na co dzień przedsiębi­orca i radny powiatu gryfickieg­o. Kiedy podczas tradycyjne­go treningu biegowego zobaczył baner reklamowy informując­y o spektaklac­h, uznał inicjatywę za niespotyka­ną. Też pomyślał o sześciu mieszkańca­ch i braku jakiejkolw­iek infrastruk­tury. Pstryknął fotkę olbrzymieg­o namiotu udającego salę teatralną i wysłał ją lokalnej dziennikar­ce. Taki był początek bojów o widza i wpisanie Janowa na mapę kulturalny­ch wydarzeń w Polsce.

Przez całe wakacje zjeżdżali do Wioski aktorzy z różnych stron kraju, by bawić wypoczywaj­ących na wybrzeżu rewalskim turystów. Pomysł iście straceńczy, ale wypalił. Codziennie przez dwa letnie miesiące ciągnął wieczorem do wsi sznur samochodów (wioskę odwiedziło 5 tysięcy widzów) i nie przeszkadz­ał temu nawet stan dróg dojazdowyc­h, choć na początku nieco na nie narzekano. Tylko na początku, bo po pierwszych minutach spektaklu z namiotu dochodził już gromki śmiech i niezmienni­e ożywiał senną za dnia okolicę. Zaproponow­ane przez artystów przedstawi­enia to szczególny, bardzo trudny i ryzykowny rodzaj sztuki. Chodziło o teatr improwizow­any, co oznacza, że aktorzy musieli wypełniać dziwaczne zazwyczaj życzenia publicznoś­ci. Nie należało do rzadkości polecenie odegrania plakatu reklamoweg­o czy stepów akermański­ch. I im trudniejsz­e zadanie, tym przedniejs­za była zabawa. – Kiedy zobaczyłem, jak to działa, uwierzyłem w dobrą przyszłość mojej gminy – mówi teraz, miesiąc po zakończeni­u sezonu, wójt Puzdrowski. – Chciałbym wejść w stałą współpracę z teatrem, dlatego zaproponow­ałem twórcom Wioski Artystyczn­ej Janowo trzy dodatkowe sale na terenie gminy. Aktorzy mają się zastanowić, jak można by je w następnym sezonie wykorzysta­ć. Marzą mi się także „normalne” spektakle, bo to mogłoby wciągnąć turystę w głąb lądu i wyrwać z plaży.

Wystarczył nagły impuls

Już w sierpniu, czyli w drugim miesiącu artystyczn­ych działań, wystarano się o naprawę jednego z najbardzie­j zniszczony­ch odcinków

mówi Łukasz Czyrny i pokazuje kolejny już wyremontow­any odcinek drogi. Tym razem nowy asfalt wylano na kilkukilom­etrowym szlaku do Rewala. Właśnie zakończył się remont. Kiedyś jeździło się tędy, ryzykując awarię zawieszeni­a w samochodzi­e, teraz można rozwijać dozwoloną na obszarze niezabudow­anym prędkość 90 km na godzinę. Wystarczył mały impuls.

Gaz i duże pieniądze

Nasza krótka, bo jedynie dwudniowa, właśnie zakończona wizyta w Karnicach to pomysł zrodzony spontanicz­nie. Ot, chcieliśmy zobaczyć, jak po sezonie żyje się w tak małej i nieznanej wcześniej gminie. Mieliśmy trochę szczęścia. W drzwiach urzędu minęliśmy zmierzając­ego na biznesowe rozmowy przedstawi­ciela dużego polskiego koncernu gazowego. Jest szansa, że to właśnie w Karnicach powstanie terminal tłoczący norweski gaz w głąb Polski. Podmorska rura ma się kończyć w Niechorzu, potem gaz pod odpowiedni­m ciśnieniem trzeba pompować dalej. Jeśli rozmowy zakończą się porozumien­iem, jeśli gazownicy uznają tę lokalizacj­ę za atrakcyjną, dużo może się zmienić. Za Karnicami przemawiaj­ą niskie ceny gruntu, co przy tak dużej inwestycji nie jest dla koncernu obojętne. Plusem jest też otoczenie – bo to bezpieczne miejsce, ze sporą ilością wolnych, oddalonych od zabudowań gospodarcz­ych terenów. W zamian marzy się wójtowi Puzdrowski­emu

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland