Prezydent Łodzi skazana prawomocnie
Mimo wyroku szykuje się do wyborów
Łódzki Sąd Okręgowy podtrzymał wyrok Sądu Rejonowego. Kilka dni temu prezydent Łodzi Hanna Zdanowska została, już prawomocnie, skazana na karę grzywny za poświadczanie nieprawdy w dokumentach kredytowych. Sąd nie był jednak jednomyślny. Zdanie odrębne złożył przewodniczący składu orzekającego, sędzia Piotr Augustyniak.
– Ciekaw jestem argumentacji sędziego, a kiedy ją poznam, zdecyduję, jakie podnieść zarzuty we wniosku kasacyjnym – mówił Bartosz Tiutiunik, obrońca Hanny Zdanowskiej.
Pani prezydent oraz jej partner Włodzimierz G. kilka miesięcy temu zostali skazani nieprawomocnym wyrokiem na kary grzywny. Oskarżona na 20 tysięcy złotych, oskarżony zaś na 25 tysięcy. Sąd nie miał wątpliwości co do winy obojga. Ich wyjaśnienia złożone w trakcie procesu uznał za niewiarygodne i przeczące logice.
– Przestępstwo, jakiego dopuścili się oskarżeni, należy do tak zwanego abstrakcyjnego zagrożenia i ma charakter formalny. Jednak dla realizacji jego znamion nie jest konieczne wystąpienie skutku, na przykład w postaci szkody majątkowej – tak sędzia Dariusz Spała uzasadniał wyrok. – Oskarżona, według sądu, oświadczyła wprost, że kwituje odbiór 50 tysięcy złotych. Tymczasem przekazania tej kwoty w istocie nie było.
Przypomnijmy, że w 2013 roku, czyli za czasów rządów Platformy Obywatelskiej, prezydent Łodzi wystąpiła do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego o uzyskanie dostępu do informacji niejawnych. Podczas postępowania sprawdzającego agenci nabrali wątpliwości co do rzetelności oświadczeń Zdanowskiej dotyczących jej rozliczeń z Włodzimierzem G. Prezydent zapewniła w nich między innymi, że otrzymała od swojego partnera 50 tysięcy złotych. Miała być to zaliczka za mieszkanie, jakie mężczyzna od niej kupował. Mieszkali w nim zresztą wspólnie. Przez Bank Pocztowy, w którym Włodzimierz G. brał kredyt na zakup tej nieruchomości, owe 50 tysięcy potraktowane zostało jako wkład własny. Pracownicy banku zapewnili śledczych, że wypłata kredytu była uzależniona od wysokości owego wkładu. Gdyby go nie było, mężczyzna nie miałby szans na kredyt.
W 2015 roku Zdanowska zawiadomiła ABW, że rezygnuje z ubiegania się o dostęp do informacji niejawnych. Postępowanie sprawdzające zostało umorzone, ale efektami swojej pracy agenci podzielili się z prokuraturą. Decyzją prokuratora generalnego sprawę zaczęli badać śledczy z Gorzowa Wielkopolskiego. W czasie przesłuchania prezydent Łodzi odpowiadała tylko na pytania swojego adwokata. Przyznała wówczas, że owe 50 tysięcy otrzymała od swojego partnera, ale „w postaci nakładów na remont mieszkania”.
Zdanowska, zdaniem wielu prawników, tak jak zapowiada, będzie mogła ponownie starać się o fotel prezydenta Łodzi, ponieważ została skazana tylko na grzywnę.
– Sprawa jest sprzed 10 lat, dotyczy mojego życia prywatnego – zaraz po ogłoszeniu wyroku mówiła Hanna Zdanowska. – Swój kredyt spłaciłam, drugi jest spłacany, bank nigdy nie zgłaszał wobec mnie żadnych roszczeń. Nadal czuję, że nie zrobiłam nic złego. Dla mnie najważniejsza będzie ocena łodzian 21 października, ponieważ dzisiejsza decyzja sądu nic nie zmienia: mogę kandydować, a jeśli tak zadecydują mieszkańcy – objąć urząd prezydenta miasta.