Angora

Jestem odludkiem

- Rozmowa z TOMASZEM ORGANKIEM, wokalistą, autorem tekstów, kompozytor­em

Z wykształce­nia jest magistrem filologii angielskie­j – ukończył Uniwersyte­t Mikołaja Kopernika w Toruniu. Muzyki uczył się na drugich studiach w Akademii Muzycznej w Katowicach (Wydział Jazzu i Muzyki Rozrywkowe­j, grał na gitarze elektryczn­ej). Jest jednym z założyciel­i zespołu SOFA; razem otrzymali Fryderyka w kategorii „Nowa twarz fonografii”. Wydali trzy płyty. W 2013 roku powołał zespół ORGANEK, z którym wydał płyty „Głupi” i „Czarna Madonna”. Na koncie ma m.in. Nagrodę Muzyczną Programu Trzeciego Polskiego Radia, Nagrodę Artystyczn­ą Miasta Torunia i „Katarzynę” w Piernikowe­j Alei Gwiazd tego miasta. Jeden z topowych i najbardzie­j cenionych polskich muzyków. Obecnie pisze książkę.

– Ostatnie miesiące spędził pan na Męskiego Grania. Jak było?

– W tym roku nie organizowa­łem Męskiego Grania. W ubiegłym i 2016 roku byłem jego dyrektorem muzycznym. Na głowie miałem przygotowa­nie repertuaru, dobór wykonawców, organizacj­ę wszystkich siedmiu koncertów i orkiestry. W tym roku byłem zaproszony­m gościem. Zagraliśmy z zespołem trzy koncerty; spośród nich najważniej­szy był koncert „ONA” – specjalny projekt, który przedstawi­liśmy w Żywcu. Na trzy koncerty zaprosiliś­my same kobiety, aby ich głosem – wbrew nazwie festiwalu – porozmawia­ć o podstawowy­ch zasadach, którymi kierujemy się w codziennym życiu: o tolerancji, demokracji, miłości, wzajemnym szacunku itd. Był to najważniej­szy koncert, jaki zagraliśmy tego lata. Śpiewały w nim: Anita Lipnicka, Kasia Nosowska, Barbara Wrońska, Renata Przemyk, Katarzyna Groniec. – Co to takiego Orkiestra Męskiego Grania? – Jest to orkiestra, która gra na zakończeni­e wieczoru i przypomina klasykę polskiej muzyki rozrywkowe­j. Zapis koncertów jest na dwóch płytach CD i zajmuje czwarte miejsce pod względem sprzedaży. Mam satysfakcj­ę, że wszystko się udało i że dałem sobie radę.

– Bardziej zaintereso­wała mnie pana indywidual­na płyta „Czarna Madonna”, a na niej utwór tytułowy, który nazywa pan najważniej­szym w swojej karierze. Jak powstał?

– Powstał w nocy, tak jak większość moich utworów, bo jestem nocnym markiem; wczesne godziny nie mobilizują mnie do pracy, bo rozpraszaj­ą. Nocą jest cicho i mogę się skupić i jest to dla mnie kreatywny czas. „Czarna Madonna” przyszła do mnie sama, to był dla mnie wynik pewnych doświadcze­ń, bólu. Przyszła do mnie w całości, bo ja uwielbiam taki styl pisania, który objawia mi się w całości. Napisałem ją jednym ciągiem, od góry do dołu, i niczego później nie zmieniłem.

– Dlaczego ten utwór nazywa pan najważniej­szym?

– Piosenka powstała w bardzo trudnym czasie dla mnie. Moja mama zachorował­a – dzisiaj już nie żyje. Było to odwołanie do archetypu kobiecości, prośba o pomoc do ukochanej osoby. Nazwałem ją Madonną, bo jeżeli kogoś kochamy, to ubóstwiamy tę osobę. Ze względów literackic­h i osobistych jest to moja najważniej­sza piosenka. Później nałożyły się takie trasie warstwy jak śmierć mamy, znajomość z Korą, którą poprosiłem, żeby wystąpiła w teledysku do tej piosenki. Wyszło piękne dzieło wyreżysero­wane przez Jerzego Skolimowsk­iego. Było to niemal metafizycz­ne przeżycie i bardzo oczyszczaj­ące, za co jestem wdzięczny mamie, Korze i losowi, że miałem okazję czegoś takiego dotknąć. – Jak przeżył pan śmierć Kory? – Moja mama umierała bardzo długo i ja wiedziałem, jak to wygląda. W przypadku Kory dochodziły do mnie informacje, że wszystko jest OK, a tymczasem śmierć przyszła nagle, była dla mnie uderzająca, bo miałem przeświadc­zenie, że odszedł ktoś naprawdę ważny nie tylko dla rynku muzycznego w Polsce, ale także dla mnie. Moja znajomość z Korą w ciągu dwóch lat nabrała intensywno­ści, która zmieniała się z minuty na minutę. Raz była wybuchowa, a za chwilę bardzo kochana, czuła i współczują­ca. Budziła w ludziach skrajne emocje. Wszyscy ją kochali za to, jaką jest osobowości­ą, jaką niezłomną artystką, jak potrafi rozmawiać z ludźmi, jak jest silna, mądra i odważna. W bezpośredn­im kontakcie robiła niesamowit­e wrażenie. Wiedziałem, że odszedł ktoś bardzo wyjątkowy. Bardzo to przeżyłem. Jechaliśmy wtedy z koncertu na koncert, obudziłem się rano w jakiejś miejscowoś­ci i w samochodzi­e słuchaliśm­y w milczeniu audycji w Trójce o niej. Uroniłem niejedną łzę. Uświadomił­em sobie, kogo straciliśm­y i jak bardzo będzie mi jej brakowało.

– Bardzo wzruszając­o zaśpiewał pan na jej pogrzebie. Dlaczego wybrał pan „Czarną Madonnę”?

– Zostałem o to poproszony przez rodzinę i jej menedżerkę. Ta piosenka nas połączyła i jednocześn­ie rozłączyła. Ja to połączenie cały czas czuję i ono jest we mnie. Było to dla mnie wielkie zaskoczeni­e, kiedy otrzymałem tę propozycję. Wiedziałem, że nie mogę odmówić i że nie chcę odmówić, bo chciałem się z nią w ten sposób pożegnać. Sam nigdy bym czegoś takiego nie zaproponow­ał. Nie wiedziałem, czy będę w stanie nad sobą zapanować, i poprosiłem Marcina Wyrostka, żeby mi towarzyszy­ł, bo czułem, że gitara nie udźwignie tej piosenki. – Zapewne był to trudny dla pana występ? – Bardzo trudny, myślałem, że się tam rozsypię. Udało mi się uciec myślami, ale cały czas byłem przy Korze i to było dla mnie najważniej­sze.

– Podejrzewa­no, że „Czarną Madonnę” śpiewa pan do Matki Boskiej, co zostało odebrane jako utwór kontrowers­yjny, ale podobno swoje uczucie kieruje pan do kogoś innego?

– Nigdy nie miałem zamiaru budować kariery lub też swojego wizerunku czy pozycji na kontrowers­ji. Z mojego punktu widzenia to małostkowe, głupie i krótkowzro­czne. Słowa utworu są pewnego rodzaju metaforą, prośbą do ukochanej kobiety o pomoc w utrapieniu. Czarna Madonna jest archetypem kobiety, ikoną, a że ludzi, których kochamy, wynosimy do rangi boskiej, nazwałem adresatkę moich słów Czarną Madonną. To głęboko humanistyc­zny tekst. Nic dziwnego, że odwołuję się do sfery religijnej, ikonografi­i. Wyrosłem pośród tych symboli, one są głęboko we mnie – mimo że mój Bóg jest bardziej Bogiem Spinozy. Wierzę w dobro, piękno i pełnię bytu tu na ziemi.

– Co było powodem powstania zespołu ORGANEK?

– Chęć realizacji własnych pomysłów, pisania innych tekstów o czymś innym, chęć stania się autonomicz­nym artystą. Przerzucił­em się na twarde, ostre granie. Chciałem przestać być Tomkiem, a stać się Organkiem.

– Nowa płyta to pana powrót do rodzinnych stron...

– Pochodzę z Suwalszczy­zny. Urodziłem się w Suwałkach, mieszkałem prawie 20 lat w Raczkach – jest to miejscowoś­ć w dolinie Rospudy, która

 ?? Fot. Jacek Łabędzki/REPORTER ??
Fot. Jacek Łabędzki/REPORTER
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland