Integracja to farsa
Szanowna Pani Łucjo! (list „Europejskie obyczaje” PERYSKOP 37/2018 – przyp. red.)
Integracja tutaj (w Niemczech) to z reguły farsa. Trzecie pokolenie Turków i Arabów używa języka, jak mówi mój tłumacz, „niemieckowatego”. Do tego ten ich akcent trudno zrozumieć. Do pewnych kwartałów w wielkich miastach policja ma wstęp w liczbie powyżej dwóch plutonów. Karetki i straż pożarna w akcji nie mają wjazdu, a załogi są często bite i kopane. Uciekinierka i urodzenie dziecka – to do osiemnastego roku życia dzieciaka daje jej prawo pobytu i dojenia socjalu, a ojczulek też jakoś się wtedy wybroni, bo prawo UE, ONZ i niemieckie zakazuje rozdziela- nia rodzin. Stąd się wylegują, bo mają za co. Targanie za uszy przez księdza: 1. Może dostać po... od grupy uciekinierów, bo oni poruszają się gromadką, aby zastraszyć pojedynczych Bioniemców. 2. Za taki zbrodniczy czyn wobec dziecięcia ksiądz może sobie posiedzieć do lat pięciu. Religia tu jest w odwrocie wobec uciekinierów. Paradoks – jeszcze niedawno wszystkie kościoły cieszyły się z prawie masowych nawróceń na chrześcijaństwo, potem zrozumiano, że ci, którzy nie mają żadnej szansy na pozostanie choćby paru lat, są przechrztami, bo za ten czyn grozi im bardzo realnie kara śmierci w ich ojczyźnie. A więc zostają z przyczyn humanitarnych. Deptanie hostii – do czternaste- go roku życia są bezkarni, a tu panuje konstytucyjna wolność wyznania. Muzułmańskie dziecię zwraca się często do nauczycielki z pouczeniem religijnym: Ty stara piz..., nie masz mi nic do powiedzenia, bo ty nie jesteś człowiekiem (według Koranu kobieta jest naczyniem pełnym nieczystości i niewolnikiem swego pana). A potem rząd lamentuje, że brak nauczycieli. Sprawy seksu tu nikogo nie obchodzą, dopóki nie wybuchnie na przykład Köln (...). Miła Pani Łucjo! Ta wiedza, tu podana szczątkowo, jest zbiorem z ponad trzydziestu lat życia tutaj. Ale uczyć się trzeba od początku, aby wiedzieć, co w trawie piszczy.
Pozdrawiamy bardzo miło GWT