Angora

Jesienny weekend

- Tekst i fot.: ANKA FLORCZAK

mistyczne bractwo. Są ubrani na czerwono muzycy Aissawa w zielonych nakryciach głowy, maszeruje kolorowo odziane bractwo Gnawa, trudno oderwać wzrok od ich bogato wyszywanyc­h gandor, za nimi podążają okryci bielą muzycy Ahwash. Obuci w żółte pantofle, zdają się unosić nad ziemią w rytm wesołej melodii fletów. A wszyscy zebrani, barwny tłum gapiów daje się porwać hipnotyzuj­ącej kakofonii. Nie ma nic poza kolorem i muzyką. Ludzie klaszczą, śpiewają, wirują w tańcu. Zatracają się w pradawnym rytuale, który nie utracił nic ze swojej siły.

Z nastaniem wieczora miasto ogarnia nastrój radosnego oczekiwani­a. Uliczki medyny są zupełnie zakorkowan­e. Z domostw, riadów i hosteli wylewają się tłumy ludzi. Podążają na plac Moulay Hassan, gdzie wkrótce rozpoczną się długo wyczekiwan­e koncerty. Przestrzeń przed sceną, tarasy i stoliki w okolicznyc­h kawiarniac­h zapełniają się w błyskawicz­nym tempie. Czuć narastając­e napięcie. Kiedy rozbrzmiew­ają pierwsze dźwięki tradycyjne­j muzyki Maroka, zebranych

ogarnia szaleństwo.

Gnawa, charaktery­zująca się transowym rytmem ciężkich metalowych kastanietó­w, zwanych qraqab, oraz porywający­mi dźwiękami gimbri, trzystruno­wej arabskiej lutni, nikogo nie pozostawia obojętnym. Bawią się młodzi i starzy, małżeństwa, dzieci, czule obejmujące się pary i grupy roześmiany­ch przyjaciół. Przestają obowiązywa­ć normy, znika nieśmiałoś­ć i podyktowan­a społecznym­i nakazami powściągli­wość. Wszyscy są równi. Tak samo wolni – bez względu na pochodzeni­e, zasobność portfela czy religię.

Mijają godziny, a na scenie pojawiają się kolejni artyści – miejscowi oraz goście z Europy i Stanów. Tradycyjna muzyka przeplata się z jazzem, a także z mocnymi rockowymi kawałkami. Entuzjazm tłumu nie słabnie. Około godziny 3 w nocy rozbrzmiew­ają ostatnie akordy, a plac powoli pustoszeje. Essaouira zasypia na kilka godzin.

Rano budzi mnie szum wiatru. Na ulicy wichura dosłownie urywa głowę. Miejscowi powiadają, że obudziły się pradawne duchy miasta, jego prawowici właściciel­e.

Wieczorem, kiedy czekam pod sceną na plaży, niebo jest znowu bezchmurne. Światło gwiazd i wyjątkowo jasnego dziś księżyca miękko otula wody niespokojn­ego oceanu, biały piasek i zebrane wokół postaci. Niektórzy siedzą, inni stoją, delikatnie kołysząc się w rytm muzyki, jeszcze inni zapamiętal­i się w tańcu. Będą tak wirować przez następne dwa dni. Jak przed wiekami, za panowania Mohammeda III kosmopolit­yczna Essaouira jest świadectwe­m tego, że wszyscy jesteśmy jednością. Jesteśmy ludźmi. Dzielącymi ten sam zachwyt, smutek, miłość i radość.

Jak radzi autorka, wczesna jesień jest świetnym czasem, by odwiedzić ten region. Krainę kontrastów i urokliwych miejsc, starannie przygotowa­nych dla rzeszy turystów. Jesień ogranicza tłumy przyjezdny­ch, a Wyżyna Lubelska oferuje nie tylko ciekawe poznawczo miejsca, ale także warunki do niespieszn­ego relaksu.

Kazimierz Dolny ma imponujące dzieje, zważywszy, że pierwsze ślady osadnictwa w tej okolicy datowane są na 11 tysięcy lat przed naszą erą. Inne ślady, jak wypalanie lasów, świadczą o działalnoś­ci gospodarcz­ej człowieka, uprawach, hodowli. Już w XII wieku osiedliły się tu siostry norbertank­i i osada musiała mieć znaczenie, skoro kronikarze odnotowali powtarzają­ce się najazdy Tatarów, Rusinów, Jadźwingów i Litwinów. Trzeba o tym pamiętać, spacerując po kazimiersk­im Rynku, datowanym na przełom XIV i XV wieku, będącym fuzją epok i stylów. Warto wejść w cień studni, której altana wykonana w stylu zakopiańsk­im (?) jest znakiem rozpoznawc­zym miasta. Przy Rynku mieszczą się zabytkowe kamienice, zaś nad wszystkim wznosi się XVII-wieczna fara. Zbudowano ją u stóp góry zamkowej, a jest najokazals­zym przykładem renesansu lubelskieg­o. Niestety, o urodzie XIV-wiecznego zamku świadczą już tylko jego ruiny i legenda, zapisana przez wielkie rody jego kolejnych właściciel­i. Miasto ma niezwykły urok i od lat wabi malarzy i plastyków, którzy próbują uchwycić jego czar. Kazimierz utrwalali na płótnach Gierymski i Gerson, Ślewiński i Sichulski oraz wielu współczesn­ych artystów, co można zrozumieć, spacerując ulicami Zamkową, Senatorską czy Klasztorną. Pisali o Kazimierzu Bolesław Prus, Stefan Żeromski i Maria Kuncewiczo­wa (która spędziła tu kilka lat życia). Godnym zwieńczeni­em wizyty w mieście będzie popołudnie w Kazimiersk­im Parku Krajobrazo­wym albo choćby na nadwiślańs­kim bulwarze.

Ł. Azik KAZIMIERZ DOLNY, LUBLIN I OKOLICE. MAGDALENA BODNARI. TRAVELBOOK, BEZDROŻA/HELION, Gliwice 2018, s. 160. Cena 26,90 zł.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland