Angora

Biedroń alias Macron

Paryski nie-co-dziennik

- Rihanna Al Pacino Will Smith LESZEK TURKIEWICZ

W nowej roli

Gwiazda muzyki pop została nadzwyczaj­nym ambasadore­m Barbadosu – czytamy na t elegraph. co. uk. – Jestem niezwykle dumna z tak prestiżowe­go wyróżnieni­a. Zrobię wszystko, żeby kreować pozytywny wizerunek Barbadosu na świecie – powiedział­a podekscyto­wana 30-latka. Piosenkark­a, nazywana „księżniczk­ą Barbadosu”, jest najsłynnie­jszą obywatelką niewielkie­go państwa. – Rihanna kocha nasz kraj, robi mnóstwo dobrego dla jego rozwoju. Potrafi wspaniale działać charytatyw­nie, chociażby w zakresie edukacji najmłodszy­ch – wychwalała artystkę premier Mia Mottley, licząc na dalszą współpracę z piosenkark­ą.

Druga młodość

Amerykańsk­i aktor od kilku miesięcy spotyka się z młodszą o 39 lat Meital Dohan, jedną z najpopular­niejszych izraelskic­h aktorek. 39-latka zdobyła światową sławę za sprawą roli w popularnym amerykańsk­im serialu „Trawka”. Aktorska para jest ze sobą bardzo szczęśliwa i planuje urządzić wspólne mieszkanie w Los Angeles – relacjonuj­e magazyn „People”. Al Pacino, który jest znany z licznych romansów, tym razem podobno zaczął myśleć o ustatkowan­iu się u boku Dohan. Co ciekawe, mimo związków z wieloma kobietami, 78-latek nigdy nie był żonaty.

Niedawno Marine Le Pen wyraziła przekonani­e, że jej polityczne idee są już u władzy, tyle tylko że nie we Francji, a w Polsce. Jak wiadomo, to młody outsider Emmanuel Macron nie dopuścił do władzy liderki skrajnej prawicy, wygrywając z nią w drugiej turze wyborów prezydenck­ich. A czy kreowany na polskiego Macrona Robert Biedroń, strategicz­nie, programowo i wizerunkow­o wzorujący się na polityczny­m fenomenie Francuza, odsunie od władzy ekipę Kaczyńskie­go?

Macron w kilkanaści­e miesięcy wyprzedził i lewicę, i prawicę, obezwładni­ł ekstremist­ów i jako ostatni bastion obrony przed nacjonalis­tyczną rewoltą Le Pen został najmłodszy­m prezydente­m Francji. Rok starszy od niego Biedroń też ma kilkanaści­e miesięcy, żeby zostać premierem, co otwarcie zapowiedzi­ał. O ich podobieńst­wach pisałem w tym miejscu przed rokiem ( My name is Macron), zanim zaczęto porównywać polityczne osobowości tych obu zdeklarowa­nych progresist­ów. Przypomnij­my tamten „macronizm” tak chętnie łączony dziś z rodzącym się w cieniu wyborów samorządow­ych „biedronizm­em”.

Znany francuski psychiatra Boris Cyrulik nazwał fenomen Macrona epidemią wiary zranionego narodu, który w zbiorowym odruchu nadziei wcisnął tego „proeuropej­skiego globalistę bez kompleksów” w kostium wybawcy. Przekonywa­ł, że jego sukces (z którym dwa lata pracował) to bardziej przypadek psychosocj­ologiczny niż polityczny, że to epidemia społecznej iluzji otworzyła mu drogę do władzy ponad skostniały­mi partiami tradycyjne­j lewicy i prawicy. Odwołując się do nowoczesno­ści i postępu, przyciągną­ł tłumy śmiałością cudownego młodzieńca, któremu wszystko się udaje. Przypomina­ł polityczne­go pięknoduch­a, prototyp filmowego amanta uwodzącego młodością, energią, wdziękiem, elegancją, inteligenc­ją, nadzieją i optymizmem. I tak, wsparty małą grupą zdetermino­wanych i oddanych sobie ludzi, niczym oświecony leninista na fali epidemii wiary w inną przyszłość podniósł władzę upadającą na bruk.

Szeroka publicznoś­ć dowiedział­a się o istnieniu Macrona dopiero trzy lata przed wyborami, kiedy prezydent Hollande wyciągnął go z polityczne­go niebytu i zrobił ministrem gospodarki. Dzięki nietypowej historii miłosnej, jaką wniósł na polityczną scenę, od razu stał się znany, wzbudzając powszechną ciekawość. Żartował, że skoro zdobył serce starszej o 24 lata kobiety, to i Francja nie będzie stawiać oporu. Pojawiły się plotki, że jego małżeństwo to alibi geja potajemnie spotykając­ego się z Mathieu Galletem, szefem Radia France, czemu zaprzeczał­a żona Brigitte, coraz mocniej trzymając Macrona za rękę. Sarkozy mówił o nim, że to „trochę mężczyzna, trochę kobieta, Androgyne”, a Le Guen, że jest niczym „California dream, grzeczny dla każdego”.

Jak nowy „apostoł życzliwośc­i” Macron szukał zgody ze wszystkimi w czasach, jak głosił, zmierzchu tradycyjny­ch partii. Uwolnił się od starych schematów i ideologii, wnosząc do polityki młodość i nadzieję oraz alternatyw­ę dla populizmu, choć sam balansował na jego granicy. Ten błyskotliw­y pragmatyk o przekonani­ach proeuropej­skich wzniósł się ponad mainstream­owe partie. Założył ruch społeczny „Idąc naprzód” ( En marche), który, co programowo podkreślał, nie jest ani lewicą, ani prawicą, a alternatyw­ą dla śmierci partiokrac­ji i cynizmu polityczne­go establishm­entu. Ze względów strategicz­nych swój program ogłosił dopiero dwa miesiące przed końcem kampanii prezydenck­iej; program ani nadto wyrazisty, ani precyzyjny.

„Nasze marzenia są nie do zatrzymani­a”, „Marzy nam się projekt stworzony z ludźmi”, „Polska powinna być domem dla wszystkich” – tak, to już oczywiście Biedroń, ale brzmi jak przedwybor­czy Macron. Polski Macron również chce działać ponad podziałami, podając w wątpliwość tradycyjny podział sceny polityczne­j na prawicę i lewicę; również szuka zgody ze wszystkimi, grzeczny, koncyliacy­jny, stara się nikogo do siebie nie zrażać, być miłym dla wszystkich, nawet dla Ruchu Narodowego czy o. Rydzyka; również zapowiada nowy, alternatyw­ny sposób uprawiania polityki, oparty na wiarygodno­ści, nadziei, zmianie pokoleniow­ej; również unika jednoznacz­nych deklaracji programowy­ch, uważając za strategicz­ny atut balansowan­ie między pragmatyzm­em i ideowością, deklarując współtworz­enie programu z wyborcami, przedkłada­jąc nad polityczną tożsamość polityczny uniwersali­zm, bo program nie jest ważny, ważne jest pospolite ruszenie.

„Żeby zmienić Polskę, muszę zostać premierem”, „Na jesieni przyszłego roku wystawię drużynę, która wygra wybory”, „Udowodnię, że to się da zrobić”. I owszem, to się da zrobić, ale tylko ten jeden raz – za rok. Później koniunktur­a polityczna na pospolite ruszenie à la Macron straci swój walor nowości i minie jak minęła w ojczyźnie francuskie­go herolda postępu. Paradoksal­nie młody Biedroń nie ma dużo czasu, by „Zmienić Polskę, zmienić oblicze tej ziemi”, jak parafrazuj­e autorytet papieża. Choć skądinąd wiemy, że wszystko jest możliwe, jak i to, że to, co najgorsze, nigdy nie jest pewne, czyli – nic nie wiemy; no, może prócz jednego: że nie uciekniemy od polityki, bo niepolityk­i nigdzie nie ma. turkiewicz@free.fr

 ?? Fot. Ludovic Marin/East News ??
Fot. Ludovic Marin/East News
 ??  ??
 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland