Angora

Wyniki badań pod kluczem?

We Wrocławiu trwa proces lekarza, który wyciął pacjentowi zdrową nerkę zamiast tej, którą zaatakował nowotwór. Urolog nie przyznaje się do winy, tłumacząc pomyłkę bałaganem w szpitalu

-

Znany i ceniony we Wrocławiu urolog chciał pomóc pacjentowi, który zgłosił się do niego po wcześniejs­zym zdiagnozow­aniu guza lewej nerki. Doktor Aleksander B. obejrzał wyniki tomografii komputerow­ej oraz USG i potwierdzi­ł złowieszcz­ą diagnozę. Oskarżony: Aleksander B. (60 l.) O: narażenie pacjenta bezpośredn­io na niebezpiec­zeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu Sąd: Aurelia Krajczy-Kozłowska – Sąd Rejonowy Wrocław-Krzyki Oskarżycie­le posiłkowy: Mirosław L., pełnomocni­k – Mateusz Cyma Obrona: Emilia Mądrecka zdarzeniem opisanym w akcie oskarżenia i czy go diagnozowa­ł.

– Poznałem pacjenta jakieś trzy tygodnie przed zabiegiem. Przyszedł do mnie z wynikami badań tomografic­znych. – Dlaczego się do pana zgłosił? – Niepokoił się, bo był zapisany w innym szpitalu i od dłuższego już czasu oczekiwał na wyznaczeni­e terminu operacji. Na tym pierwszym spotkaniu przeprowad­ziłem wywiad i wykonałem badanie USG. Odczytałem też płytę, którą przyniósł, i stwierdził­em guza lewej nerki.

– Czy ta diagnoza została gdzieś zapisana?

– Bezpośredn­io po postawieni­u diagnozy zapisałem pacjenta w księdze oczekujący­ch na zabieg w klinice urologiczn­ej. Wpisałem imię, nazwisko, PESEL, rodzaj choroby i konieczne procedury. Napisałem datę i podpisałem się.

– Czy wpisał pan też, o którą nerkę chodzi?

– Zawsze, od kiedy pracuję, to wpisuję takie rzeczy. Poinformow­ałem też pacjenta o zaplanowan­ym konsylium lekarzy. – Jakie było stanowisko konsylium? – W całej rozciągłoś­ci potwierdzo­no moją diagnozę i sposób zaproponow­anego leczenia. Dokumentac­ja przedstawi­ona na konsylium nie budziła żadnych wątpliwośc­i i nie było potrzeby uzupełnian­ia badań na kolejnym etapie leczenia. Gdyby taka potrzeba zaistniała, to konsylium na pewno by to zleciło.

– Czy pokrzywdzo­ny był tzw. pacjentem onkologicz­nym?

– Kiedy po raz pierwszy do mnie przyszedł, nie był jeszcze ujęty w programie DiLO. Doradziłem mu jednak, żeby niezwłoczn­ie założył taką kartę, bo to znacznie przyspiesz­y operację. – Czy w konsekwenc­ji tak zrobił? – Tak, wpisał się do tego programu. – Czy wobec pacjentów onkologicz­nych posiadając­ych już kartę DiLO obowiązywa­ł jakiś odmienny obieg dokumentac­ji medycznej?

– Dokumentac­ja musiała być przedstawi­ona na konsylium, a później powinna być zwrócona pacjentowi. Tymczasem okazało się, że w naszej klinice była ona zabierana pacjentom i przechowyw­ana w punkcie DiLO, który był czynny od 8 do 15. Po tej godzinie nikt nie miał do niej dostępu. Nie wydawano też żadnych kopii i nie było to zgodne z prawem.

– Czy ta karta miała swoją wersję elektronic­zną?

– Istniała platforma elektronic­zna, w której były umieszczon­e dokumenty wewnętrzne szpitala. Ale te spoza nie były już tam dostępne.

Fatalny błąd w dokumentac­h

Mecenas Emilia Mądrecka chciała ustalić, w jakiej formie układany był plan operacyjny.

– Był drukowany na podstawie elektronic­znej listy pacjentów oczekujący­ch na zabieg. – A kto tworzył tę elektronic­zną listę? – Robiła to sekretarka. To było po prostu mechaniczn­e przeniesie­nie wpisu z księgi oczekujący­ch.

– Czy te dane były właściwie przeniesio­ne przez sekretarkę?

– Tak, z postępowan­ia prowadzone­go przez Izbę Lekarską wynika, że błąd popełnił wcześniej lekarz wpisujący nazwisko pokrzywdzo­nego na listę oczekujący­ch na operację. Sam zresztą przyznał, że wówczas wpisał nieprawidł­ową stronę nerki.

– Co zatem wynikało z planu operacyjne­go z dnia 12 maja 2015 roku?

– Pokrzywdzo­ny był wpisany jako pierwszy pacjent do operacji na sali urologiczn­ej i miał mieć operację usunięcia nerki prawej. Dodam, że jak pracuję 30 lat, taki plan był zawsze podstawą działań personelu medycznego średniego i wyższego szczebla.

– Czy były jakieś procedury i wytyczne mówiące o tym, że zespoły operacyjne mogą pracować tylko i wyłącznie w oparciu o historię choroby pacjenta?

– Nie, wszyscy pracowali na podstawie planu operacyjne­go. Pielęgniar­ki przygotowy­wały pacjenta według tego planu, podobnie jak instrument­ariuszki, a później operator. Także anestezjol­og zbierał wywiad od pacjenta na tej podstawie.

– Kiedy ten na oddziale?

– Z dwutygodni­owym wyprzedzen­iem. Był zatwierdza­ny przez kierownict­wo i odczytywan­y na porannej odprawie przed operacjami. plan był ujawniany

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland