Ostatni telegram
Mały chłopczyk przeciska się z plecakiem między deskami, którymi zabite są drzwi. Idzie do szkoły. Oboje z matką zamieszkali w pustostanie na ulicy Żelaznej. Matka ma łzy w oczach, bo i z tego skromnego pomieszczenia mają ją dzisiaj wyrzucić. Bez sądu, bez prawa do lokalu socjalnego, ot tak, na bruk. Kilka godzin później słychać ciężkie kroki ludzi z administracji. Idą po nich. Kobieta i dziecko tulą się do siebie w kącie nieogrzewanego pokoju, na dmuchanym materacu.
Takich scen widzieliśmy wiele, o wiele za dużo. W chwili, gdy piszę te słowa, pan Mariusz czeka na podobną ekipę. Administracja zapowiedziała, że przyjdą z policją i ich wyrzucą. Jego synek ma 6 lat. Choruje na cukrzycę i nie może się obejść bez pompy insulinowej. Zajęli pustostan na warszawskiej Woli. Pan Mariusz próbował swój pobyt zalegalizować. Odmówiono mu. Więc od trzech miesięcy przebywa tu z synkiem bez prądu. Mimo to płaci za lokal jak każdy inny lokator. Pracuje na budowie. Troszczy się o syna.
W Warszawie są tysiące pustych mieszkań komunalnych. Często po eksmisjach stoją puste całymi latami. Jednocześnie mnóstwo ludzi, nierzadko samotni rodzice, zajmuje te puste lokale, bo nie chcą się rozstać z dziećmi. Chcą być razem. Stanowić wciąż rodzinę. A przecież samotnym bezdomnym rodzicom dzieci się zabiera. Pójdziemy tam dziś. Pójdziemy do administracji, do burmistrza i zażądamy pomocy dla pana Mariusza i jego dziecka. Będziemy prosili o wyrozumiałość, a nawet litość, bo oni się kochają, bo tata się stara, a odpowiedzią na jego starania ze strony władz miasta jest tylko znieczulica i brutalna siła.
Domagamy się też zmiany prawa. Żeby tej i żadnej następnej zimy nikt nie zamarzł, trzeba wprowadzić przepis, że jeżeli jakieś mieszkanie należące do miasta stoi puste dłużej niż 12 miesięcy, każdy potrzebujący powinien mieć prawo je zająć, zamieszkać w nim. W przypadku pana Mariusza i sześcioletniego Kacpra miasto powinno niezwłocznie przydzielić lokal mieszkalny o normalnym standardzie. Z łazienką, ciepłą wodą, centralnym ogrzewaniem i energią elektryczną. Chodzi bowiem o ciężko chore dziecko. Gdyby to miasto funkcjonowało normalnie, ta sprawa byłaby już dawno załatwiona i nikt nie musiałby mieszkać miesiącami bez prądu w jakimś pustostanie. Ale to miasto, które rozdawało całe kamienice mafii reprywatyzacyjnej, nie ma litości dla słabych i chorych. Dlatego musimy je zmienić.
Mariusz i jego synek już są pod naszą opieką. Nie damy ich skrzywdzić, a tym bardziej rozdzielić. Jeżeli miasto nie stanie na wysokości zadania, i tak o nich zadbamy i znajdziemy miejsce, gdzie będą mogli być razem w ludzkich warunkach. Bo jesteśmy nie tylko organizacją społeczną, ale przede wszystkim wspólnotą ludzi dobrej woli.
Centralne Biuro Śledcze Policji zatrzymało pięć osób podejrzanych o uruchomienie w Gdańsku profesjonalnej fabryki amfetaminy. Wśród zatrzymanych jest emerytowany wykładowca chemii. Z zabezpieczonych substancji mogłoby powstać 6 milionów porcji dilerskich.
Śledztwo w tej sprawie trwało wiele miesięcy – poinformowała w poniedziałek rzecznik CBŚP kom. Iwona Jurkiewicz.
– Funkcjonariusze ustalili, że na terenie Gdańska uruchomiono profesjonalną wytwórnię amfetaminy. Dzięki zgromadzonemu materiałowi dowodowemu udało nam się dotrzeć do pięciu mężczyzn, których zatrzymaliśmy
Od 1 października Poczta Polska zrezygnowała ze świadczenia usługi „Telegram”. Wpadłam na pomysł, aby przed tą datą po raz ostatni wysłać je swoim dzieciom. Będzie na pamiątkę, wnuczka zaniesie kiedyś na lekcję historii albo sprzedadzą za dwadzieścia lat na Allegro jako relikt przeszłości...
Miałam wolną chwilkę, więc 28 września (piątek) wpadłam na pocztę. Szybciutko to załatwię – pomyślałam. Pani w okienku, usłyszawszy, że chcę nadać telegramy, spojrzała na mnie wymownie i wyjąkała, że takiej usługi to dawno nikt nie zamawiał i ona nie wie, czy można jeszcze coś takiego wysłać. – Jest wrzesień i jeszcze można – uparłam się. Zrezygnowana zaczęła szukać odpowiedniej teczki z drukami, otwierać szuflady i wietrzyć kolejne szafki. Tam także nie było druków. Poszła do koleżanki; z tego również nic nie wyszło, bo nigdzie nie było blankietu...
– Może w komputerze coś jest – powiedziała już nieco poirytowana. pod koniec września – powiedziała kom. Jurkiewicz. Dodała, że do zatrzymań doszło w Warszawie, Gdańsku i w Skarżysku-Kamiennej.
Wszyscy zatrzymani zostali doprowadzeni do Pomorskiego Wydziału Zamiejscowego Departamentu do spraw Przestępczości Zorganizowanej i Korupcji Prokuratury Krajowej w Gdańsku. – Prokurator przedstawił im zarzuty działania w zorganizowanej grupie przestępczej, a także nielegalnego wytwarzania amfetaminy i BMK, czyli prekursora do jej wytwarzania – powiedział Arkadiusz Jaraszek z Prokuratury Krajowej. Zgodnie z wnioskiem prokuratora Sąd Rejonowy Gdańsk-Południe aresztował wszystkich podejrzanych.
Podczas akcji zlikwidowano także dużą fabrykę amfetaminy w Gdańsku. W profesjonalnym laboratorium
Szukała u siebie, u naczelnika, ale bazy nie mogła znaleźć. Przy okazji, całkiem już czerwona na twarzy od emocji, wykonała parę telefonów, chyba do innych placówek pocztowych – niestety, nikt nie umiał jej pomóc.
Czas mijał, ja cierpliwie czekałam i upierałam się, że to ważne i muszę nadać te telegramy, a pani na poczcie musi przyjąć, bo świadczą taką usługę. Jeszcze. W końcu zaproponowałam, że wyjdę i wrócę za godzinę, to może urzędniczka coś w tym czasie wymyśli.
Po godzinie wróciłam i dostałam... narysowany długopisem na kartce wzór druku do wypełnienia. No cóż, było mi wszystko jedno – nie czepiajmy się szczegółów. Może być zwykła kartka. W myślach już widziałam miny moich dzieci...
Wypisałam treść i podałam miłej pani w okienku. Czekałam z rozbawieniem na jej reakcję, gdy przeczyta, co tak ważnego mam do zakomunikowania w pierwszym z telegramów, gdzie napisałam: „Sukcesów w roku akademickim zabezpieczono dwie w pełni wyposażone linie produkcyjne, których wartość przekraczała 200 tys. zł. CBŚP zabezpieczyło także około 120 kg substancji chemicznych, z których mogło powstać nawet 6 mln porcji dilerskich amfetaminy.
Jako ciekawostkę prokuratura ujawnia fakt, że jednym z zatrzymanych jest 66-letni absolwent wydziału chemii, emerytowany wykładowca akademicki. Mężczyzna miał być doradcą w zakresie uruchomienia linii produkcyjnej. Za zarzucane przestępstwa zatrzymanym grozi od 3 do 15 lat pozbawienia wolności. Prok. Jaraszek zaznacza także, że w takich sprawach podejrzani mogą zostać ukarani wysoką grzywną, a zabezpieczony sprzęt, który służył im do produkcji narkotyków, najprawdopodobniej przepadnie. 2018/19. Mama”. Kobieta zamarła na ułamek sekundy, ale za chwilę ze stoickim spokojem zaczęła coś wypełniać.
– Ale ja bym poprosiła o telegram na ozdobnym blankiecie... – nieśmiało bąknęłam. Gdyby wzrok mógł zabijać, leżałabym już trupem.
– No nie wiem, czy jest taka opcja... – odparła urzędniczka.
– Ależ musi być, bo wie pani, kiedyś to były blankiety i ozdobne, w kwiatuszki, a nawet żałobne... – drążyłam.
– Zobaczymy, co mi wyjdzie w komputerze... – westchnęła kobieta w okienku.
Po zapłaceniu 35 zł wyszłam z urzędu pocztowego zadowolona, że jednak zdążyłam nadać ostatnie telegramy. Miały dojść w poniedziałek. Niestety, nie doszły. Po mojej interwencji jeden doszedł w środę (3 października), a drugi – w piątek, po tygodniu od nadania. Reklamując opieszałość Poczty Polskiej przy nadawaniu telegramu, wydawało mi się, że szybkiego, usłyszałam w słuchawce, że komputer był aktualizowany.
Po dłuższym poszukiwaniu wreszcie usłyszałam: – O! Jest! Zawiesił się...
Druga pani powiedziała, że mieli awarię i nic nie wie o żadnym telegramie.
– To przez trzy dni mieliście awarię?! – spytałam lekko poirytowana. – I w tym czasie nie pracowaliście?
– O, jest, już znalazłam! doręczymy...
– Jak to jutro?! – nie wytrzymałam i krzyknęłam: – To nie jest zwykły list, tylko telegram! – Zobaczymy, co się da zrobić... Szczęśliwie dało się i za godzinę córka zakomunikowała, że doszedł.
Uff... Wreszcie się udało. Szkoda tylko, że ozdobny nie wyszedł...
Reklamację złożyłam na stronie internetowej Poczty Polskiej. Do 10 października nie otrzymałam odpowiedzi... To jutro