Zbieg różnych niekorzystnych okoliczności...
Świadek Krzysztof T. również asystował przy niefortunnym zabiegu. Jego zdaniem był to „zbieg wielu różnych niekorzystnych okoliczności” – niezrobienie przed operacją badania USG, brak możliwości wykonania badania tomograficznego, a tym samym brak świadomości, która nerka ma być wycięta.
– Czy przepisy określają, że w takim przypadku badanie USG jest niezbędne? – pytała sędzia Aurelia Krajczy-Kozłowska.
– Nie znam przepisów, które jasno by to określały. To raczej zdrowy rozsądek lekarski podpowiada, że powinno się tak zrobić.
– A pan zapoznał się przed zabiegiem z pełną dokumentacją medyczną?
– Nie zapoznałem się, ale – według mojej wiedzy – nie miałem takiego obowiązku. Informację czerpałem z planu operacyjnego.
– Czy przed zabiegiem w ogóle pojawił się pomysł, żeby zrobić badanie USG? – dociekał oskarżyciel.
– Nie przypominam sobie czegoś takiego. Ani tego, czy było sprawdzane, czy aparat USG jest dostępny.
– Jak pan ocenia umiejętności oskarżonego?
– Doktor Aleksander B. jest jednym z najsprawniejszych chirurgów-urologów, jakich znam. Będąc jeszcze rezydentem, byłem świadkiem, jak potrafi wybrnąć z bardzo trudnych sytuacji podczas zabiegu.
Świadek Romuald Z. to bezpośredni przełożony oskarżonego urologa. Potwierdza, że Aleksander B. nie zapoznał się między innymi z badaniami obrazowymi pacjenta tuż przed operacją. Dlaczego? Po prostu nie zostały odebrane z punktu DiLO.
– Dowiedziałem się o tym na odprawie i poleciłem, żeby oskarżony je stamtąd odebrał.
Dużo czasu na odebranie badań
Sąd chciał się dowiedzieć, co świadek konkretnie wówczas powiedział.
– Wydałem polecenie: „Proszę pójść i odebrać te badania”. Świadkami tego byli obecni na odprawie lekarze. Nie bardzo też rozumiem, co stało na przeszkodzie, żeby zrobić tuż przed operacją badanie USG. A to w zupełności by wystarczyło, by zlokalizować guz nowotworowy, który był dość duży. Pacjent był przyjęty do szpitala dzień wcześniej i była taka możliwość. Zwłaszcza że aparat USG jest mobilny i w każdej chwili można go dostarczyć w dowolne miejsce. To także stałe wyposażenie na bloku operacyjnym i jest tam powszechnie dostępny. Z kolei wyniki tomografii komputerowej były przechowywane w punkcie DiLO i wraz z przyjęciem pacjenta powinny być natychmiast stamtąd odebrane. Zresztą te dokumenty były już dostępne dużo wcześniej przed zabiegiem, zaraz po konsylium. Doktor Aleksander B. miał więc dużo czasu, żeby je stamtąd zabrać.
– I to właśnie oskarżony powinien je odebrać?
– To lekarz prowadzący jest do tego zobowiązany. Wynika to z regulaminu pracy. Przypomnę też, proszę wysokiego sądu, że lekarz ma obowiązek przeprowadzenia starannego postępowania diagnostycznego i terapeutycznego. Ale doktor B. uważał zapewne, że to do niego nie należy. Można powiedzieć, że chciał tę dokumentację mieć, ale nie chciał odbierać jej własnymi rękoma. Dodam też, że w żadnym dokumencie medycznym nie była wskazana niewłaściwa nerka do usunięcia. Powstał błąd w planie operacyjnym, ale nie jest to dokument medyczny, tylko informacja dla bloku operacyjnego dotycząca zakresu przygotowywanych narzędzi i sali operacyjnej. Z całą stanowczością stwierdzam zatem, że nie jest to żadna informacja dla operatorów. W niektórych szpitalach w ogóle nie wskazuje się w takim dokumencie operowanej strony organu. – Czym więc jest ten plan? – To tylko wykaz pacjentów, którzy danego dnia mają być operowani. To w zasadzie informacja dla pielęgniarek, na którą salę mają zawieźć pacjenta, i komunikująca o kolejności operacji.
– Czy sprawdził pan, czy oskarżony wykonał pana polecenie w sprawie odebrania dokumentacji? – pytała obrona.
– Nie miałem żadnego powodu przypuszczać, że będzie inaczej.
– Oskarżony wyjaśniał, że tuż przed operacją nie miał czasu, żeby odebrać dokumentację z punktu DiLO, bo miał jeszcze inne obowiązki.
– Doktor B. nie powinien przed operacją zajmować się niczym innym poza przygotowaniem się do zabiegu. Moim zdaniem nie miał żadnych dodatkowych obowiązków, bo wiedziałbym coś na ten temat.
– Czy lekarze asystujący mają obowiązek zapoznania się z badaniami obrazowymi pacjenta przed zabiegiem? – chciał ustalić mec. Mateusz Cyma, pełnomocnik oskarżyciela posiłkowego, czyli pokrzywdzonego Mirosława L.
– Tak, mają taki obowiązek. W tym przypadku prawdopodobnie za bardzo zaufali operatorowi.
– Kiedy powinni się zapoznać z takimi badaniami?
– Nie ma określonego terminu, że trzeba to zrobić dzień przed zabiegiem czy trzy godziny wcześniej. Ja, na przykład, nie przystąpiłbym do tego rodzaju operacji bez badania USG. Przecież zapoznanie się z badaniami obrazowymi implikuje technikę operacyjną. Poza tym dwa badania obrazowe są po to, żeby wyeliminować ewentualne pomyłki.
– Czy w przypadku braku takich wyników można wstrzymać operację?
– W sytuacjach awaryjnych o wszystkim decyduje operator. Jak kapitan na okręcie.
Proces trwa.