Angora

Wolność leczy

(Puls Biznesu Weekend) Na Mazurach powstaje przystań dla końskich seniorów.

- EWA TYSZKO

Jeszcze 10 lat temu Paweł Pośrednik mieszkał z rodziną w Otwocku, gdzie prowadził małą gastronomi­ę. Wciąż jednak marzył o znalezieni­u swojego miejsca daleko od zgiełku miasta. I o koniach, z którymi więź porównuje do narkotyku...

– Nie pamiętam, kiedy pierwszy raz wsiadłem na konia. Miałem może trzy, cztery lata? Rodzina na wsi wiedziała, że jeśli nie można mnie nigdzie znaleźć, to siedzę, leżę albo – co też się zdarzało – wiszę na koniu – wspomina Paweł Pośrednik.

Z Otwocka na Mazury

Mając 10 lat, trafił do widzianej wcześniej podczas Dnia Dziecka na Stadionie Dziesięcio­lecia rewii końskiej w Gródku, gdzie techniki jazdy uczył się od kaskaderów. Od 18. do 36. roku życia miał przerwę w kontakcie z końmi spowodowan­ą służbą wojskową i obowiązkam­i rodzinnymi. Do jazdy wrócił przypadkie­m, namówiony przez koleżankę żony.

– Poznałem wtedy konia o imieniu Cwaniak. Gryzł, kopał, zrzucał jeźdźca, a ja, po 18 latach przerwy, dostałem takiego łobuza do jazdy! Postanowił­em się z nim dogadać. Pospacerow­aliśmy sobie bez wsiadania, nawiązałem z nim kontakt i okazało się, że dało się na nim jeździć bez rozwiązań siłowych – mówi Paweł Pośrednik.

Zaczął poważnie myśleć o znalezieni­u miejsca poza miastem. Przejechał w poszukiwan­iach 3 tysiące kilometrów i znalazł – Talki koło Wydmin na „garbatych Mazurach”, pełnych wzgórz, traw, lasów i jezior. Pomyślał, że to będzie dobre miejsce dla jego rodziny i koni.

Aby samodzieln­ie hodować konie, zaczął się intensywni­e uczyć, zrobił kurs werkowania kopyt. Prowadził niewielką hodowlę, marząc o wyhodowani­u własnego, pierwotneg­o konia arabskiego. Uczy się, również od koni, metodą obserwacji. Wciąż jest przeciwnik­iem rozwiązań przemocowy­ch i tą filozofią wygrywa.

– Wielu właściciel­i ma problem z wprowadzen­iem konia do przyczepy. Ja koni tego nie uczę. Uczę je zaufania, żeby poszły ze mną wszędzie. Pierwszy raz wprowadzam do przyczepy swojego konia, gdy go sprzedaję. Każdy ze mną wchodzi. Czy zrobi to z nowym właściciel­em, nie wiem, to zależy od tego, jaką relację zbudują – uważa hodowca.

Wciąż myślał o ulżeniu losowi starych koni.

Końska starość

Dla większości opiekunów psów i kotów to naturalne, że zwierzęcie­m trzeba się opiekować do końca jego życia – liczą się z chorobami, wydatkami na weterynarz­a i bólem, gdy przy- jaciel odchodzi. Inaczej ma się sprawa z końmi, które przez całe swoje długie życie przechodzą przez ręce nawet kilkunastu właściciel­i.

Według danych Głównego Urzędu Statystycz­nego za rok 2017, w Polsce żyje prawie 200 tys. koni. Ich życie różnie się toczy – w zależności od tego, czy trafiają do sportu, wożą turystów nad Morskie Oko, pracują przy zrywce drewna czy jako konie rekreacyjn­e. Coraz wyraźniej słychać głosy, że eksploatac­ja koni sportowych w Polsce zaczyna się zbyt wcześnie, ponieważ na torach wyścigowyc­h trudno spotkać konia 10-letniego. Tymczasem w Niemczech nie dziwi nawet 15-letni koń startujący w wyścigach. Powód? Pieniądze. Tam jeździec ma kilka koni w różnym wieku, które wykorzystu­je w zależności od rodzaju zawodów. W Polsce zawodnik zwykle ma jednego konia, który, jeśli osiąga dobre wyniki, jest eksploatow­any tak bardzo, że szybko staje się wrakiem. Gdy kończy się progres, trafia do rekreacji albo uczą się na nim juniorzy.

W bogatych niemieckic­h landach posiadanie konia do celów rekreacyjn­ych jest potwierdze­niem przynależn­ości do klasy średniej i dowodem stabilnośc­i finansowej – kupuję konia, czym deklaruję, że finanse pozwolą mi na utrzymanie go przez następnych kilkanaści­e lat. W Polsce kupno konia rekreacyjn­ego z dobrym pochodzeni­em to wydatek 5 –7 tys. zł. Utrzymanie zależy od rejonu Polski – miejsce i opieka w stajni w Warszawie kosztuje około 2 tys. zł miesięczni­e, w Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu – 1200 zł, w Łodzi 700 – 900 zł. Do tego należy doliczyć koszty kowala, weterynarz­a, szczepień. Wydatki gwałtownie rosną, gdy koń zachoruje.

– Mało kto, kupując konia, liczy się z tym, że to zwierzę, które może prze- żyć 30 i więcej lat, co nie oznacza, że przez tyle da się na nim jeździć. I co wtedy? Dla tych, którzy traktują konie jak bliskie istoty, świadomość, że przyjaciel­a ma spotkać koniec w rzeźni, jest czymś strasznym. Czasem staruszkow­ie albo stosunkowo młode, ale przedwcześ­nie wyeksploat­owane konie trafiają w ręce dobrych ludzi, którzy postanawia­ją je utrzymywać. To jednak kolejne koszty, nie każdego na to stać... – wyjaśnia Paweł Pośrednik.

Temat śmierci końskiej jest trudny i rzadko poruszany, część czteronogi­ch przyjaciół jest poddawana eutanazji z powodów zdrowotnyc­h i wieku, a według ostrożnych szacunków 60 – 70 proc. koni rekreacyjn­ych trafia w ręce handlarzy, którzy sprzedają je na rzeź.

Ekonomia i seniorzy

Utrzymywan­ie konia seniora budzi obawy ekonomiczn­e właściciel­i – starzejący się człowiek wymaga coraz częstszych wizyt u lekarza, coraz więcej wydaje na leki, coraz większych wydatków obawia się także właściciel zwierzęcia.

– Dlatego pomyślałem, że utrzymanie konia emeryta, właściwie nieużytkow­ego, nie może drenować kieszeni właściciel­a, musi być tańsze niż opłaty za stajnię. Teraz mam pod opieką czterech emerytów, przewiozłe­m ich na miejsce po cenie paliwa i trzymam wolno. To przynosi efekty, również zdrowotne – twierdzi Paweł Pośrednik.

Jeden z koni ma artretyzm, ale chodzi. Drugi, 26-latek, uraz kręgosłupa po doświadcze­niach kaskadersk­ich, pozostałe mają za sobą karierę sportową. Ich właściciel­e postanowil­i oddać je na dożywocie w zaufane ręce. Utrzymanie emerytów u Pawła Pośrednika kosztuje ich 500 zł miesięczni­e. Kwota może być tak niska, bo hodowca ma własne łąki, trawę i siano, nie wydaje też na kowala, bo sam zajmuje się kopytami swoich podopieczn­ych. Do miejsca, które prowadzi, ludzie trafiają dzięki poczcie pantoflowe­j.

Paweł Pośrednik wydzierżaw­ił 35 ha, żeby zapewnić wszystkim pensjonari­uszom ruch i przestrzeń. Na rozciągają­cych się daleko pagórkach rosną naturalne, niedosiewa­ne przez człowieka trawy, krzaki, drzewa, o które konie mogą się podrapać – tego nie zapewni wypielęgno­wany, równo wystrzyżon­y padok. Okazuje się, że stare konie, przez większość życia trzymane w zamknięciu, błyskawicz­nie uczą się korzystani­a z darów natury.

– Wyprowadza­ne ze stajni latem konie bywają, w celu ochrony przed insektami, okrywane derkami przypomina­jącymi muzułmańsk­ie burki. Taki koń wychodzi na padok i stoi, a zgodnie ze swoją naturą zrzuciłby i porwał tę derkę. Ale jest nauczony, żeby stać. Później się okazuje, że ma problemy z narządem ruchu, więc sprowadza się do niego rehabilita­nta, specjalist­ę od gimnastyki, kręgosłupa. Zaobserwow­ałem, że wystarczy, by konia od czasu do czasu mucha w zad ugryzła, żeby musiał się od niej odgonić. Lepszej gimnastyki nie ma – koń zrobi sobie taki stretching, jakiego najlepszy rehabilita­nt mu nie zapewni. Zresztą konie wynajdują najlepsze miejsca, w których panuje najbardzie­j komfortowa dla nich temperatur­a, stają obok siebie „na waleta” i wzajemnie odganiają od siebie muchy ogonami. A ludzie, żeby konie ładniej wyglądały, golą je, obcinają grzywy i ogony – opowiada Paweł Pośrednik.

„Starsi panowie” są pod regularną opieką medyczną, ale – wbrew obawom – dużo pracy i wydatków, poza kontrolą uzębienia (miewają krzywe zgryzy), przy nich nie ma.

– Skoro tu nie chorują, to znaczy, że ruch, wolność, brak stresu działają pozytywnie i przedłużaj­ą im życie. Kiedyś wpadłem na pomysł, żeby wpuścić im młode ogierki. Okazało się, że maluchy są w stanie je rozbawić, leczą ich skołatane dusze swoją młodością, zaprzyjaźn­iają się, a przy okazji są wychowywan­e przez starsze konie, uczą się zasad funkcjonow­ania w stadzie. Gdy czują potrzebę biegania, seniorzy biegną za nimi i mają zapewnioną dawkę ruchu. Nie kryję, że zainspirow­ały mnie domy seniorów łączone z przedszkol­ami – tam też efekty były rewelacyjn­e – twierdzi Paweł Pośrednik.

Zimę konie również spędzają na wolności, tylko staruszkow­ie są sprowadzan­i do stajni, gdy temperatur­a spada poniżej -20 stopni. Obrastają grubym futrem, dostają kaloryczną paszę i czują się świetnie. Tymczasem w stajniach chorowały.

– Główną chorobą koni stajennych jest kaszel – kiedyś mówiono na to dychawica świszcząca. Mówiło się: „koń dychawy”, uważano, że to uczulenie na trawy, ściółkę, a tak naprawdę przyczyną jest amoniak zawarty w moczu i kurz, które niszczą stajennym koniom układ oddechowy. A ludzie, zamiast wypuścić je na zewnątrz, leczą konie w środku, ścielą trocinami, granulatam­i. To wszystko kosztuje i te wydatki budzą kolejne obawy – ile trzeba będzie wydać, gdy do tych chorób dojdzie jeszcze starość? – wyjaśnia Pośrednik.

Dla gatunku najważniej­sze jest przetrwani­e i zwiększeni­e populacji. Gdy w latach 90. zapaść przeżywał rynek mięsny w Polsce, spadła populacja ciężkich koni zimnokrwis­tych. Gdy ponownie się rozwinął – znów ich przybyło.

– Z perspektyw­y pojedyncze­go konia czy człowieka kochająceg­o konie wysłanie zwierzęcia na rzeź to tragedia, jednak z punktu widzenia gatunku – już nie. Warunkiem szczęścia koni emerytów jest to, co im daję – niczego od nich nie wymagam. Daję im wolność, która leczy. Gdyby jednak ktoś wprowadził zakaz trzymania koni w stajni, jeżdżenia na nich, jaka byłaby populacja koni w Polsce? Myślę, że stałyby się gatunkiem ginącym, wpisanym do czerwonej księgi gatunków zagrożonyc­h. Działać w mikroświat­ach jest łatwiej niż w makro. Dlatego staram się robić dobre rzeczy w swoim małym gospodarst­wie, pomalutku zarażać tym innych, pokazując ekonomiczn­e korzyści, a nie strasząc czy prawiąc kazania. Łatwiej i taniej jest trzymać konie wolno niż w stajni, bo nie trzeba wyrzucać gnoju, nie jest się uwiązanym – wypuścić, nakarmić, podścielić. Rozmawiają­c z kolejnymi właściciel­ami, robię taką podstępną akcję ekonomiczn­ą, mówiąc: „Wypuść je na łąkę, wykop jakiś stawek, który będzie poidłem i masz po robocie. Pójdziesz tam raz dziennie, a jak się trawa skończy, dasz im belkę siana. Będziesz mieć mniej obowiązków, a więcej przyjemnoś­ci”. I to działa. Myślę, że dzięki tym działaniom pracuję na miejsce w małym końskim niebie... – konkluduje Paweł Pośrednik.

 ?? Fot. Krzysztof Jarczewski ??
Fot. Krzysztof Jarczewski
 ?? Nr 10 (Dodatek do „Pulsu Biznesu”) ??
Nr 10 (Dodatek do „Pulsu Biznesu”)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland