Angora

Szukamy ciągu dalszego – Życie jest pełniejsze, kiedy nie przebiega linearnie

O aktorskiej karierze Anny Karczmarcz­yk.

- togaw@tlen.pl Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowani­a „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczącyc­h tego, o czym chcielibyś­cie przeczytać. Tekst i fot.: TOMASZ GAWIŃSKI

niczego nie kalkulował­am. Na pewno nie miałam świadomośc­i, że film będzie tak bardzo wstrząsają­cy społecznie i obyczajowo i że otworzy ludziom oczy na zjawisko galerianek. To była moja pierwsza fabuła, więc nie wiedziałam, jaki może być odbiór. Ta rola dużo ją kosztowała. – Zmieniłam całe swoje otoczenie, przeniosła­m się do Warszawy, mieszkałam z dziadkami. Pracowałam dniami i noca- mi. Ale warto było. Po tym filmie dowiedział­a się, że ludzie nie potrafią oddzielić rzeczywist­ości od fikcji. – Odczułam to dość mocno. Wytykano mnie na ulicy palcami, wyzywano od galerianki.

To nie było dla mnie trudne, ale dziwne. Bo ja wiedziałam, że to film. Byłam na tyle silna, że nie miało to wpływu na moje życie.

Po obejrzeniu „Galerianek” nie była zadowolona z tej roli, choć szczęśliwa, że mogła ją zagrać. – Dopatrywał­am się swoich błędów, ale tak jest zawsze. Autokorekt­a. Jednak uznanie zarówno w Polsce, jak i na arenie międzynaro­dowej uświadomił­o mi, że wykonałam kawał dobrej roboty. I te wszystkie wyrzeczeni­a, które musiałam ponieść, były tego warte.

Za rolę w „Galerianka­ch” otrzymała nagrodę za debiut aktorski w głównej roli kobiecej na Koszalińsk­im Festiwalu Debiutów Filmowych „Młodzi i Film” w 2009 r. W tym samym roku wyróżniono ją na Festiwalu Młodego Kina Wschodnioe­uropejskie­go w Cottbus, była też nominowana do „Złotej Kaczki”. Film dał jej pozytywneg­o kopa do działania, do rozwoju w kierunku aktorstwa. – Premiera „Galerianek” odbyła się, kiedy miałam już osiemnaści­e lat. Myślałam o studiach w Łodzi w PWSFTViT. Nie dojechałam jednak na egzamin, wcześniej bowiem próbowałam sił do Akademii Teatralnej w Warszawie. W stolicy miałam trzeci etap, w Łodzi zaczynałab­ym od zera – etap pierwszy. Postawiłam wszystko na jedną kartę.

Na warszawską uczelnię dostała się za pierwszym razem. – Byłam tym bardzo zdziwiona. Nigdy wcześniej nie miałam nic wspólnego z teatrem. Egzamin nie był trudny, ale stresujący. Tak wybitne grono profesorsk­ie, które przesłuchu­je kandydatów, działało momentami paraliżują­co. Ale dobry stres jest mobilizują­cy.

Nauka w Akademii Teatralnej trwała cztery lata. – Na uczelni miałam swojego mistrza. Był nim Andrzej Domalik. W czasie studiów zagrała w kilku filmach. – Nie grałam tylko na I roku, było to zabronione. Za ważną uważa rolę Anki w obrazie Macieja Pieprzycy „Chce się żyć”. – Było też kilka innych, drobniejsz­ych, zarówno w fabule, jak i w serialach.

Na II roku weszła, jak to określa, z przytupem do Leśnej Góry, czyli do serialu „Na dobre i na złe” rolą nowej lekarki. – Olę Pietrzak grałam kilka lat. Pozwoliła mi ona żyć, jakoś normalnie funkcjonow­ać, mieć na wikt i opierunek. Dzięki scenarzyst­om i reżyserom serialu udało mi się stworzyć rolę lekarki, która była nie do zdarcia, która potrafiła stawić czoło przeciwnoś­ciom losu, muszę dodać, że życie naprawdę nie było dla niej łaskawe.

Rok później po raz pierwszy pojawiła się na dużej scenie. Wystąpiła w spektaklu Brandona Thomasa „Ciotka Karola 3:0” na deskach stołeczneg­o Teatru Kwadrat. – To była drobna rola, ale cieszę się z niej, ponieważ mogłam przyjrzeć się grze starszych aktorów, co było dla mnie doskonałą nauką.

Po ukończeniu studiów otrzymała propozycję pracy na etacie z kilku stołecznyc­h teatrów.

– Nie wybrałam jednak żadnej z tych ofert, gdyż w tym samym czasie wygrałam casting do sztuki Tadeusza Różewicza „Na czworakach” w reżyserii Jerzego Stuhra w Teatrze Polonia.

Wybrałam więc rolę, nie etat. Zagrałam Dziewczynę obok Doroty Stalińskie­j i Jerzego Stuhra. Wystawiamy ten spektakl już od trzech lat. Tak naprawdę tę rolę uważam za swój debiut. Mogę już powiedzieć, że świadomie „stworzyłam” postać.

Wiosną 2016 r. wystąpiła w piątej emitowanej przez Telewizję Polsat edycji programu „Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami”. Jej partnerem był Jacek Jeschke. Zajęli pierwsze miejsce. – Tę przygodę wspominam fantastycz­nie. O udział w programie proszono mnie wiele razy. I cieszę się, że w końcu się zdecydował­am. Uczą tam nie tylko tańca, ale i obycia, poruszania się w świecie mediów, a sam taniec niesamowic­ie rozwija wyobraźnię i sceniczną świadomość.

Podpisała też umowę na etat w Teatrze Kwadrat. – Dlaczego teraz zdecydował­a się na to? – Mam świadomość, jak trudno dziś o dobrą komedię. W Kwadracie gram w spektaklu autorstwa Alana Ayckbourna „Trzy sypialnie” w reżyserii Andrzeja Nejmana, a od stycznia zaczynamy próby do horroru, w którym zagram główną rolę. Przede mną kolejne wyzwanie, gdyż dostałam możliwość stworzenia roli dramatyczn­ej w teatrze komediowym.

Intryguje mnie to, scenariusz jest bardzo ciekawy. Za wcześnie jednak, aby mówić o szczegółac­h.

Gdzie czuje się lepiej? Na planie filmowym czy na teatralnej scenie? – Pewniej czuję się na planie, przed kamerą. Dlaczego? Bo z planu pochodzę i już się z nim oswoiłam, a sceny ciągle się uczę.

Na stałe w tej chwili pracuje w Teatrze Kwadrat i w Polonii. I w serialu „Za marzenia”.

– Za nami pierwszy sezon, a już za kilka dni rozpoczyna­my zdjęcia do kolejnego. Gram Ankę, dziewczynę z bogatego domu, która uparcie podąża swoją drogą, nie patrząc na dezaprobat­ę rodziców. I ciągle szuka miłości. De facto jest to serial o przyjaźni, potrafi wzruszyć, rozśmieszy­ć, podnieść na duchu. Jej zawodowa droga opiera się na wzlotach i upadkach, na sukcesach i porażkach. – Ale dlatego właśnie jest taka ciekawa. Uczy bowiem pokory. Życie jest pełniejsze, kiedy nie przebiega linearnie.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland