Święta Irena na wulkanie
Poznać i zrozumieć świat. Grecja
Była wspaniała słoneczna pogoda, a wielki prom pomału dobijał do brzegu wyspy. Przed nami jawiła się wyspa Santorini, prawdziwy cud natury, perełka w greckiej koronie. Na pokładzie gromadził się tłum różnojęzycznych turystów żądnych sensacji i wrażeń, z palcami nerwowo drgającymi na spustach aparatów fotograficznych lub dzierżących telefony komórkowe w rękach. W tłumie dało się wyczuć lekkie podniecenie i podekscytowanie, w końcu zmierzaliśmy na wyspę, na której własny dom ma Angelina Jolie, ale już bez aktora wycinającego swastyki nożem na czołach hitlerowców w filmie „ Bękarty wojny”.
I nagle stało się, prom stanął, silniki zawarczały w ostatnich konwulsjach, burty zatrzęsły się, a wielka rampa na rufie z łoskotem opuściła się na nabrzeże. Tłum turystów przypuścił szturm i wysypał się na ląd jak podczas wojskowej inwazji. Turystyka masowa na dobre rozgościła się na wyspie, bo taką cenę musi zapłacić za swą ogromną popularność. Nawet jeśli sam przybędziesz na Santorini małą żaglówką, to i tak porwą cię tłumy turystów i gapiów, więc lepiej się z tym pogodzić. Po przybiciu do brzegu przybysze wyskoczyli z promu naprzód, najpierw w nieładzie, tak jakby oddziały pogrążone były w chaosie, ale szybko zostali pogrupowani według języków, którymi się posługują, i zapakowani do swoich autokarów, którymi będą zdobywać wyspę. No i w drogę, wąskimi, krętymi i ostrymi serpentynami w górę, nad krawędzią przepaści. Z góry rozpościerały się za to piękne widoki zapierające dech w piersiach, ale najlepsze było przed nami.
Wyspa Santorini
Wizerunek tej wyspy drukuje się na większości widokówek z Grecji, zatem jest ważna. Stała się żelaznym punktem każdego turystycznego programu. Kiedyś była jedną okrągłą całością, ale po wybuchu wulkanu o mocy 40 bomb atomowych środek wyspy wyrzuciło w powietrze, a powstałą dziurę zalało morze. Powstało więc tak naprawdę kilka wysepek, tworzących Santorini, mały archipelag na szmaragdowym Morzu Egejskim, należący do Cykladów. Największą wyspą w kształcie podkowy jest Thira (Santoryn), która jest najprawdziwszym wulkanem drzemiącym spokojnie w swoich pieleszach. Jednak podczas wybuchu i towarzyszących mu trzęsień ziemi dał się nieźle we znaki i unicestwił populację mieszkającą tutaj dawno, dawno temu. W promieniu wielu kilometrów od wyspy można spotkać pumeks. Nazwę Santorini ukuto od imienia patronki wyspy – Świętej Ireny.
Wioski z domostwami o olśniewająco białych elewacjach położone są na czarnej wulkanicznej skale. Pomiędzy domkami stoją małe kościółki. Jest ich w sumie ponad 600 – prawosławne i katolickie. Jest ich tak dużo, dlatego że żeglarze fundowali je w podzięce za opiekę opatrzności, a także na skutek wpływu Wenecjan i oporu Greków przeciwko nim. Budowano przeciw Turkom, bo kościółki były wyrazem patriotyzmu. Kolory domków i kościółków – niebieskie dachy i kopuły oraz białe ściany – odzwierciedlają kolory Grecji i były niemym protestem przeciw okupacji tureckiej. Inną sprawą była kwestia praktyczna: biały odbija słońce, a niebieski odstrasza owady. Wreszcie kościoły były zwolnione z opłat (one zawsze dobrze się w życiu ustawią), dlatego tak chętnie je budowano, bo do wnętrza wstawiano agregaty prądotwórcze i podłączano pod nie okoliczne domy.
Domy na Santorini są na szczęście inaczej zbudowane, mają specyficzny, bajkowy wygląd i sznyt, podczas gdy w Grecji obowiązują domy płaskie – jak u nas w epoce Gierka – z niewykończoną górą, gdzie pręty zbrojeniowe strzelają w górę. W ten sposób Grecy unikają płacenia podatków – wszak budowa nie została zakończona i odebrana, a więc nie będą płacić za luksusy. Poza tym łatwo wtedy dobudować kolejne piętro, a tymczasem na płaskich dachach masowo montuje się panele słoneczne ogrzewające wodę. Na wyspie jest z nią krucho, bo sucho tam jak na Saharze. Na wyspie pije się wino, jest tu nawet powiedzenie: „Pij wino, a wodę oszczędzaj”. Wodę pitną sprowadza się w butelkach lub rozwozi beczkami, a zimą mieszkańcy gromadzą deszczówkę. Mówi się, że na wyspie jest więcej osłów niż ludzi, ale była to prawda w czasach, gdy nie zbudowano jeszcze dróg asfaltowych. Potem liczba osiołków spadła, jednak mieszkańcy innych greckich wysp i tak twierdzą, że osłów na Santorini jest nadal dużo, tyle że chodzą na dwóch nogach. Panowie mają tutaj raj, bo na jednego faceta przypada siedem kobiet i nie trzeba nigdzie jechać, by doświadczyć zainteresowania ze strony płci pięknej. Tutejsi mężczyźni mają jednak swoje wymagania – chcą, żeby kobiety były młode, piękne i doświadczone.
Wielka świnia siała spustoszenie
Na wyspie świń raczej nie uświadczysz, choć Grecy jedzą wieprzowinę, a jakże – nie są wegetarianami. Już przed naszą erą Grecy hodowali duże stada świń, co opisał Homer w „Odysei”. Grecy składali je w ofierze, wrzucali do rozpadlin, ich szczątkami nawozili pola, jedli je, piekli mięso, a więc świnia towarzyszyła im od dawna. Nawet dzisiaj, w dniu poprzedzającym rozpoczęcie się Wielkiego Postu, gdy w Polsce jemy pączki, Grecy na masową skalę zajadają się mięsem świni. Wystawiają grille i pieką, co się da, i w taki sposób, poprzez uwielbienie mięsa, żegnają karnawał.
Santorini oraz inne greckie wyspy – w tym najważniejsza, Kreta – są terenami górzystymi, a nawet z pozostałościami po wulkanach trudno byłoby uprawiać w takich warunkach zboża, żeby wykarmić tam świnie. Poza tym gdzie wylewać gnojowicę? Do morza? Niemożliwe, bo turyści obmywający swoje ciało we wspaniałych wodach Morza Egejskiego mieliby wysypkę. No i nie ma dla nich wody, musiałyby pić wino i nieustannie być na rauszu. Wysoka temperatura powietrza i ostre słońce też nie wróżą sukcesu łysej świni niemogącej się pocić. Jednak w mitologii greckiej mówi się o wielkiej świni o nazwie Faja (zwana też maciorą kromiońską), która napadała na ludzi i siała spustoszenie. Zabił ją dopiero Tezeusz i położył kres świńskiej przemocy. Oj, gdyby ta Faja wyleciała dzisiaj z chlewa i ryjem roztrąciła tę masę turystów na lewo i prawo, toby się dopiero działo! Była też w mitologii greckiej taka czarownica, która zamieniła Odyseuszowi – wracającemu spod Troi – towarzyszy w świnie, a co tam! Tylko Odyseusz był odporny na czary i nie podzielił losu kamratów.
Oia i Fira – perełki w koronie
To dwie najpiękniejsze i najbardziej popularne wioseczki na Santorini, szturmowane przez rzesze turystów. Fira jest stolicą Santorynu, ale to Oia jest tą piękniejszą siostrą. Od niej zaczęliśmy wędrówkę po wulkanie, co było dobre i złe. Dobre, bo zobaczyliśmy od razu przepiękne miejsce, główną atrakcję, żeby dowiedzieć się, po co tutaj tak naprawdę przypłynęliśmy. Od razu przeżyliśmy turystyczny orgazm, który był jak uderzenie obuchem siekiery w łeb. Złe, bo po takim daniu Fira nie smakowała już tak wyśmienicie, lepiej więc było zacząć od Firy, a skończyć w Oia, i byłaby gradacja emocji. Mam wrażenie, że piloci i przewodnicy wycieczek mają z mieszkańcami Oia jakiś pakt, żeby za długo nie trzymać turystów w wiosce, ale jedną godzinkę z okładem i wypad ze wsi. Dzięki temu może uda się lokalnym ludkom przetrwać najazd homo sapiens z całego świata. Turyści są zresztą