SZUKAMY CIĄGU DALSZEGO
Anna Karczmarczyk na dużym ekranie zadebiutowała w wieku 16 lat w głośnym filmie Katarzyny Rosłaniec „Galerianki”. Zagrała w „M jak miłość” i w „Na dobre i na złe”, a także w kilku filmach fabularnych. Wystąpiła w piątej edycji programu „Dancing with the Stars. Taniec z gwiazdami”. I zwyciężyła.
Po latach nie wszyscy rozpoznają w niej Alicję z „Galerianek”. Z pewnością się zmieniła. Z dziewczynki stała się kobietą. Dojrzała i wypiękniała. Od urodzenia jest warszawianką. Ale wychowywała się w Otwocku. Tam uczyła się w szkole podstawowej i średniej. – Chciałam iść do ogólniaka, ale kiedy dostałam się do klasy francuskojęzycznej, gdzie były same dziewczyny, wstałam i... wyszłam. Wiem, że psychicznie bym tego nie wytrzymała. Same kobiety? Wychowywałam się ze starszym bratem. Razem trenowaliśmy karate i lubiliśmy się bić, w dobrym tego słowa znaczeniu. Dlatego potrzebowałam balansu w codziennym otoczeniu. W tej klasie by go nie było. Musiała wybierać inną szkołę. Na szybko. – Najpierw chciałam iść do technikum samochodowego. Zawsze interesowałam się motoryzacją. Ale rodzice się nie zgodzili. Poszłam więc do Technikum Ekonomiczno-Gastronomicznego w Otwocku. I skończyłam tę szkołę jako technik hotelarstwa.
Wspomina ten okres jako cudowny czas. Zwłaszcza staże zawodowe za granicą. – Wtedy już grałam. Miałam świetną dyrektorkę, która pozwoliła mi pracować, niestety, za cenę bycia prymuską. Zresztą egzamin zawodowy zdałam najlepiej w powiecie.
W wieku 12 lat poszła na casting. – I zagrałam małą rolę w „Na Wspólnej”. Ta postać przewijała się w tym serialu przez kilka lat. Fajna przygoda. I obserwacja. Tego zawodu i tego świata. Coś nowego, innego. To było dla niej pierwsze zetknięcie się z planem filmowym. A jak trafiła do „Galerianek”? – Już wcześniej dostałam się do agencji aktorskiej. W międzyczasie zobaczyłam w internecie informację o castingu do filmu. Szukali dziewcząt w moim wieku. I poszłam. Casting trwał trzy miesiące. I miał wiele etapów. – Przechodziłam je po kolei. Scenariusz poznałam dopiero na etapie finału. I bardzo mi się spodobał. Myślę, że warto robić filmy społeczne. Są potrzebne. Była to zarówno przygoda, jak i spore wyzwanie.
Nie patrzyła jednak na to, co dzieje się wokół niej, co będzie z tego miała, lecz cieszyła się chwilą. – W żaden sposób