TELEWIZOR POD GRUSZĄ
Po przegranym, kompromitującym meczu biało-czerwonej drużyny z Włochami nasze orły, sokoły, bażanty podzieliły się swoimi dogłębnymi przemyśleniami. Z wynurzeń trenera Brzęczka, piłkarzy i samego prezesa Bońka wynika, że: „Potencjał w reprezentacji jest. Trzeba tylko zdjąć blokadę psychiczną, jaką mają piłkarze po występach na mistrzostwach świata. Porażka z Włochami pokazuje, ile jest jeszcze przed nami pracy. Ten mecz zweryfikował nasz system gry. Kiedy przeciwnik jest lepszy, trzeba zachować czujność i lepiej podawać. Liczyliśmy na agresywną grę trójki naszych pomocników. Włosi odbierali naszym piłkarzom chęć do gry. Do fali krytyki jesteśmy przyzwyczajeni. Mamy materiał, który musimy przeanalizować i wyciągnąć wnioski. Budować z pokorą formę naszej drużyny. Trzeba wyjść z tego kryzysu, tego rozczarowania i pokazać, co potrafimy. Celem głównym reprezentacji jest udział w mistrzostwach Europy. Itp., itd., etc!”. W sumie jest dobrze, ale nie beznadziejnie. Lada dzień zrzucą chłopaki blokadę i nabiorą ochoty do gry. Może nawet zaczną biegać za piłką i celnie podawać. A gdy już wyciągną wnioski, wtedy drużyna wyjdzie z kryzysu i pokaże, na co ją stać. Przed biało-czerwonym teamem i PZPN-em maluje się świetlana przyszłość. Ale zanim to nastąpi, w mediach przetoczy się niejedna burzliwa dyskusja. Wszak z futbolu uczyniono religię, ze stadionów świątynie, a z piłkarzy kapłanów. Żałosnym poziomem gry naszych kopaczy przejęci są nie tylko kibice. Martwią się ich formą, i to bardzo, dziennikarze, działacze, politycy. Usilnie zastanawiają się, gdzie, w czym tkwi przyczyna blamaży. Próbują ustalić, w jakim faktycznie miejscu znajduje się nasz futbol. Moim skromnym zdaniem znajduje się w dupie! Z tego powodu najważniejszym zadaniem dla wszystkich zajmujących się futbolem jest ustalenie, czy polska piłka nożna usadowiona w takim miejscu będzie posuwać się dalej w głąb, czy może trend się odwróci i zacznie zmierzać w kierunku wyjścia? Odpowiedź na to pytanie rozładuje istniejące napięcie.
Znani pisarze w anegdocie
Balzak, przyłapawszy złodzieja, który po nocy grzebał w jego biurku, wybuchnął radosnym śmiechem.
– Co pan w tym widzi śmiesznego? – zapytał zaskoczony złodziej.
– Panie, w nocy i bez światła szukać pieniędzy w moim biurku, w którym ja sam w biały dzień nie mogę ich znaleźć... *** Pewnego razu przyszedł do Bertolta Brechta młody człowiek i powiedział:
– Mam w głowie mnóstwo pomysłów i mogę napisać dobrą powieść, nie wiem tylko, jak zacząć. Brecht się uśmiechnął i doradził: – Bardzo prosto. Niech pan zacznie od górnego lewego rogu kartki.
*** Kiedyś Tomasz Mann odwiedził pewną szkołę. Nauczyciel przedstawił pisarzowi najzdolniejszą uczennicę i poprosił go, aby zadał jej jakieś pytanie.
– Jakich znasz sławnych pisarzy? – zapytał Mann dziewczynkę.
– Homer, Szekspir, Balzak i pan, ale zapomniałam pana nazwiska – odpowiedziała uczennica.
*** Jamesa Joyce’a odwiedził kiedyś bliski przyjaciel i zastał go w stanie kompletnego załamania. Ponieważ wiedział, że Joyce cierpi zazwyczaj ogromne męki twórcze, więc bez zbędnych wstępów zapytał: – I jak, ile dzisiaj napisałeś? – Siedem słów – jęknął Joyce. – No to świetnie – zaczął pocieszać go przyjaciel.
– Ale nie wiem, w jakiej mają być kolejności.
*** Andersen ubierał się bardzo niedbale. Pewnego razu jakiś złośliwiec zapytał:
– Ten żałosny przedmiot na pańskiej głowie nazywa pan kapeluszem?
Wielki baśniopisarz nie dał się wyprowadzić z równowagi i spokojnie odpowiedział:
– A ten żałosny przedmiot pod pańskim kapeluszem nazywa pan głową?
Internet Zebrał: RK