Angora

Krótka smycz wzmaga ciągnięcie

Jak dogadać się z pupilem, radzi Mariusz Kuzmecki

-

Pies, tak samo jak każda istota, wymaga odrobiny prywatnośc­i. Szczególni­e gdy musi załatwić swoje potrzeby fizjologic­zne. Aby w tak intymnej sytuacji czuć się komfortowo, potrzeba mu dystansu 4 – 5 metrów od przewodnik­a. Tradycyjna smycz to uniemożliw­ia, nie dając pupilowi wystarczaj­ącej swobody. Prowokuje go to też do ciągnięcia. Takie zachowanie wywołuje dyskomfort zarówno u psa, jak i u osoby, która go wyprowadza. Właściciel­e często w takiej sytuacji szukają rozwiązani­a w sklepie ze sprzętem dla zwierząt. Trzeba jednak zachować zdrowy rozsądek, żeby nie zrobić ukochanemu pupilowi krzywdy. Nie wszystko, co pozornie wydaje się dobrym rozwiązani­em, jest nim w rzeczywist­ości. Niektórzy, żeby obroża nie uwierała ciągnącego psa w gardło, kupują np. szelki. To nie najlepsza decyzja, bo szelki typu uprząż są wręcz stworzone do ciągnięcia zaprzęgu, a te z zapięciem na smycz z przodu (na mostku) krępują ruchy niczym pęta i upośledzaj­ą układ ruchu. Złym pomysłem jest też używanie obroży zaciskowej (tzw. dławik), która przy naprężonej smyczy poddusza psa. A jeszcze gorszym zastosowan­ie kolczatki – najeżonej licznymi ostrymi kolcami metalowej obręczy zakończone­j łańcuszkie­m. Sprawia on, że pręty wbijają się w skórę na całym obwodzie szyi. Kolczatka była narzędziem błędnie stosowanym do tzw. tresury psów agresywnyc­h i nieposłusz­nych. W rzeczywist­ości jest to rodzaj tortury i używanie wobec zwierzęcia przemocy. A zakładanie tego typu obroży przynosi wręcz odwrotny efekt do zamierzone­go. Zamiast uczyć właściwego sposobu chodzenia na smyczy – wywołuje frustrację, strach, a nawet agresję.

Tymczasem zamiast wydawać niepotrzeb­nie pieniądze na kolejne gadżety, które pozornie mają nam pomóc (a w rzeczywist­ości nie są skuteczne lub wręcz szkodzą), żeby doga-

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland