Więcej niż pub
Dookoła świata
Gdy Hubert Frilling, właściciel baru, zmarł nagle we śnie, wyglądało na to, że jego biznes umrze wraz z nim. Frilling miał 87 lat, od ponad 60 prowadził jedyny lokal w Handorf-Langenbergu, osadzie liczącej 1500 mieszkańców leżącej w północno-zachodnich Niemczech. Pub, który nazywał się „Zum Schanko”, od drinka będącego mieszanką brandy Chantré i coli, funkcjonował jako centrum kulturalne wiejskiej wspólnoty, gdzie występował chór i obchodzono wszystkie uroczystości – chrzciny, wesela, urodziny, rocznice ślubów. – Serce Handorf-Langenbergu przestało bić – powiedział pastor na pogrzebie Frillinga, a do ludzi dotarła smutna prawda, że właśnie skończyła się pewna epoka. Tej nowej, bez „Zum Schanko”, nie potrafili sobie wyobrazić. Zaczęli więc myśleć, jak przedłużyć życie pubu. Maik Escherhaus, szef tutejszego klubu sportowego, uznał, że interes trzeba przejąć i stworzyć spółdzielnię. Każdy z mieszkańców oraz wszyscy chętni byli obywatele Handorf-Langenbergu, którzy z wioski już się wyprowadzili, ale wciąż czują się z nią związani, muszą wykupić udziały. Ruszył wyścig, by zebrać 200 tys. euro. – Ryzykowaliśmy, że stracimy nie tylko nasz ostatni bar, ale także dobro kulturalne – opowiada śpiewak tutejszego chóru. Akcja się udała, ponad połowa mieszkańców nabyła ponad 1000 udziałów. – Ludzie od razu pojęli, o co toczy się gra – mówi diakon z kościoła św. Barbary. Najstarszy akcjonariusz miał 80 lat; najmłodsza akcjonariuszka – dziewczynka o imieniu Anna – dostała swój udział w dniu, w którym się urodziła. Niemiecka tradycja wiejskich piwiarni jest coraz bardziej zagrożona. Pada ofiarą demografii, urbanizacji i cyfryzacji. Starzejąca się populacja powoduje wyludnianie wiosek, młodzi migrują do miast, a ci, co zostają, prowadzą życie towarzyskie w mediach społecznościowych, nie za wioskowym barem. W latach 2010 – 2016 Niemcy odnotowały 20-procentowy spadek liczby tradycyjnych pubów. Los takich lokali stał się nawet kwestią polityczną. Rząd Bawarii zaoferował 30 mln euro wsparcia dla ich właścicieli, lecz w Dolnej Saksonii, gdzie ubogie gleby nie zachęcają rolników do osiedlania się, nawet taka kwota by nie pomogła. Mieszkańcy Handorf-Langenbergu ocalili więc swój bar sami. – Dla naszej przyszłości ważne jest, abyśmy zachowali to miejsce – mówi 24-letnia Katharina, która zawdzięcza pubowi życie. Ćwierć wieku temu w „Zum Schanko” poznali się jej rodzice. (EW)