Henryk Martenka, Sławomir Pietras
Zamilkł nareszcie kolorowy jarmark pełen kogucików na drucikach, cukrowej waty, drewnianych motyli i koników bujanych... Skończyła się samorządowa kampania wyborcza, acz nieprzesadnie się skończyła, wszak w wielu miejscach odbędzie się druga tura wyborów do samorządów. A jak barwne kampanie czekają nas za rok? I dwa lata? Strach myśleć. Polski jarmark obietnic, iluzji i cudów prędko się nie skończy.
Jak rzadko kiedy mamy pewność, że wraz z upływającym czasem festiwal najbardziej abstrakcyjnych i absurdalnych wymysłów będzie rzeźbił polską rzeczywistość. Już teraz „pada tak wiele bzdurnych pomysłów – mówi na łamach Rzeczpospolitej ekonomista Witold Orłowski – deklaracji oderwanych od rzeczywistości, czy nawet kłamstw, że trudno to komentować z ekonomicznego punktu widzenia”. Podobnie ocenia paradę bab z piasku Janusz Jankowiak z Polskiej Rady Biznesu: „Żaden kandydat, który obiecuje 50 kilometrów ścieżek rowerowych, dziesięć mostów i tysiące kilometrów metra, nie pokazuje, ile trzeba na to wyłożyć pieniędzy, ani skąd one mają pochodzić”.
Najzgrabniej obśmiał festiwal kręcenia bicza z piasku biznesmen Grzegorz Gor- czyca z Chełma. Hełm z głowy! – panie Grzegorzu! Po francusku: Chapeau bas! Nikt nie zadrwił z nas bardziej niż ony szef chełmskiego automobilklubu, ogłaszając, że startuje w wyborach, zaś programem swym uczynił taką sekwencję obietnic, że aż dziw bierze, że chełmianie nie wybrali Gorczycy na prezydenta Polski, szefa ONZ albo od razu papieżem. Nie wybrali, bo krótko po ogłoszeniu swego programu Gorczyca oświadczył, że to był tylko żart... Ale ileż marzeń obudził, ileż zazdrości i planów – tego wyprzeć się nie może. Bo ten i ów zaczął liczyć, a głównie dodawać... Kandydat zapowiedział bowiem uczniom, że za każdą otrzymaną w szkole piątkę zapłaci 1700 złotych, a za szóstkę nawet 2700! Uczniom starszym, którzy przez fatalne zauroczenie poczęli dziecię, da tysiaka (tygodniowo!) nie tylko na drugie, ale już na pierwsze, czym przebił sknerów z PiS-u. Starym i młodym da bezpłatną komunikację, w tym taksówki, a żeby szybciej się można było po Chełmie przemieszczać, zbuduje metro. Zakładamy, że dla mieszkańców będzie za darmo. Bo czemu nie? Gorczyca po swej wygranej zapowiedział dalszy zrównoważony rozwój Chełma, zatem port i terminal przeładunkowy na miejscowej rzeczułce, choć nie wiedzieć czemu, nie zadeklarował dostępu Chełma do morza. Wreszcie, żeby ludziom żyło się dostatnio, obiecał Gorczyca działki budowlane dla młodych w przystępnej cenie 50 groszy. Nie trze- ba dodawać, że będą to działki z domkami do zasiedlenia.
Pan Grzegorz zakpił z nas na dwa sposoby. Najpierw obśmiał rojenia kandydatów do chełmskiego ratusza, a zarazem rojenia wszystkich chętnych do objęcia magistrackich stolców. Nie wątpimy, że kpiarz z Chełma i reszta wykpionych wiedzą, że w kampanii można obiecać wszystko, bo kampania, jak ten jarmark pozwala wierzyć, że nawet drewniane motyle pofruną, a dywan z piasku można rolować. Po drugie, co jest może nawet ważniejsze, Gorczyca obśmiał nas, wyborców, że jesteśmy tak uodpornieni na polityczne konfabulacje, że nie robią one już na nas wrażenia. Sam fakt, że program Gorczycy część mediów uznała za wiarygodny i zaczęła z niego szydzić, znaczy, że granica między powagą a głupotą zatarła się w przaśnej codzienności, a my staliśmy się rozrzedzonym produktem jej perystaltyki. „Byłem przekonany, mówi Gorczyca, że nikt nie uwierzy w takie brednie. Niestety. Wielu ludzi się nabrało, w tym wyborcy, dziennikarze, politycy. To smutne, że można opowiadać najgorsze głupoty, a część w to uwierzy”... I czyż racji nie mieli Jacek Kurski albo Mateusz Morawiecki mówiący, że głupi polski lud „kupi” wszystko?
Produkcją babek z piasku, pospołu z władzą walczącą o jej rozszerzenie na samorządy, zajmuje się także opozycja. Termin ten budzi jednak zasadniczy dysonans logiczny, bo w demokracjach opozycja przedstawia kontrprogram; lepszy, ciekawszy i korzystniejszy dla ludzi niż ten, jaki zaprowadzają rządzący. W Polsce opozycja nie przedstawia niczego poza dąsami i obietnicami, że kiedy wkrótce odzyska władzę, to dopiero pokaże cuda... Te puste obietnice doskonale współbrzmią z pustymi obietnicami władzy, co wystarczająco dowodzi, że jak dotąd mamy tylko zamki na piasku, a nie poważną opozycję.
Kampania więc trwa i wkrótce wyłoni zwycięzców drugiej tury. Można więc jeszcze chwilę pojarmarczyć i pokuglować obietnicami. To kosztuje tyle, co garść piachu! Frankowicze! – gdy zostanę burmistrzem albo kimś takim – uchylę obowiązek spłat kredytu! Kto ma krewniaka w Chicago, a mnie poprze, zniosę wizy do USA! Zlikwiduję VAT w gminie, a grzesznikom wykupię u Rydzyka odpust zupełny, byle zagłosowali na mnie, a nie na gnidę, mojego przeciwnika...
Metaforą kampanii samorządowej, już nie tak zabawną, jak pomysł Gorczycy, był obraz prezesa Jarosława Kaczyńskiego, który w garniturze żwawo machał łopatką w piasku, w miejscu, gdzie ma się zacząć przekop Mierzei Wiślanej. Bo słowo się rzekło... Władza obiecała, mierzeję przekopie, co ma mocno pchnąć cały region do przodu. Ponoć, twierdzą eksperci, inwestycja zwróci się już za 500 lat. Ale w polityce jest jak w seksie, nie chodzi o to, by króliczka schwytać, ale żeby go gonić...