O Misiu Uszatku i komorniku
(Dziennik Łódzki) Kres legendy łódzkiej animacji.
W ubiegłym tygodniu komornik wszedł do Muzeum Animacji Se-ma-for w Łodzi. Zabezpieczył oryginalną figurkę Misia Uszatka, a także kilkadziesiąt innych postaci, planów filmowych, scenariuszy odcinków. Czy w tak dramatycznych okolicznościach nastąpi kres legendy nie tylko łódzkiej animacji?
W zeszły piątek do zabytkowej willi przy ul. Sienkiewicza 100 w Łodzi wszedł z nakazem komornik sądowy. Zabezpieczył zbiory zamkniętego ostatniej zimy Muzeum Animacji Se-ma-for. Wśród bogatych zbiorów łódzkiego muzeum znajdowała się oryginalna figurka Misia Uszatka (trzeba jednak pamiętać, że w sumie powstało ich kilka), wykorzystywana w produkcji słynnego serialu oraz siedem innych zwierzątek z tej bajki. Było tam też 18 oryginalnych lalek autorstwa Tadeusza Wilkosza z filmu „Przygody Misia Colargola”. W placówce znajdowały się dekoracje, stoły animacyjne i scenariusze odcinków bajek. To niezwykle smutny koniec instytucji prezentującej dorobek Studia Małych Form Filmowych Se-ma-for i jego następcy – firmy Se-ma-for Produkcja Filmowa.
Sukcesy łódzkiej animacji
Se-ma-for był (i w świadomości wielu Polaków wychowanych na telewizyjnych dobranockach jest) jedną z najsilniejszych rodzimych marek filmowych. Specjalizował się w niezwykle wymagającej animacji lalkowej. Choć oficjalnie nazwa Studio Małych Form Filmowych Se-ma-for w Łodzi pojawiła się w roku 1960, to źródeł przedsiębiorstwa należy szukać w okresie tużpowojennym, kiedy to w 1947 roku, w mieszkaniu przy ul. Radwańskiej, plastyk Zenon Wasilewski z pomocą przyjaciół zrealizował pierwszy po wojnie polski lalkowy film animowany „Za króla Krakusa”. Tam narodziło się Studio Filmów Kukiełkowych „Filmu Polskiego”. Później utworzono Oddział Kukiełkowy w ramach łódzkiej Wytwórni Filmów Fabularnych (w Oddziale Filmów Rysunkowych pracowali wówczas m.in. Władysław Nehrebecki, późniejszy twórca Bolka i Lolka, oraz Lechosław Marszałek, późniejszy twórca Reksia). W końcu powstało samodzielne Studio Filmów Lalkowych z siedzibą w Tuszynie, aż we wspomnianym 1960 roku zmieniono nazwę na Studio Małych Form Filmowych Se-ma-for. I rozpoczął się świetlany okres łódzkiej animacji.
Se-ma-for realizował nie tylko filmy animowane, ale również aktorskie, eksperymentalne i dokumentalne, znakomite filmy autorskie – swoje prace tworzyli tu m.in. Roman Polański, Janusz Morgenstern, Janusz Majewski, Andrzej Kondratiuk, Jerzy Antczak, Wojciech Marczewski, ale także Marek Skrobecki czy Edward Sturlis. Jednak sztandarowymi produkcjami studia stały się seriale dla dzieci: lalkowe – „Przygody Misia Uszatka”, „Przygody Misia Colargola”, „Trzy misie”, „Mały pingwin Pik-Pok”, „Opowiadania Muminków”; rysunkowe – „Zaczarowany ołówek”, „Dziwny świat kota Filemona”, „Przygody kota Filemona”, „Przygód kilka wróbla Ćwirka”; plastelinowe – „Plastusiowy pamiętnik”, „Plastelinki”; aktorskie – „Przyjaciel wesołego diabła” (a dla dorosłych „Klub Profesora Tutki”). W semaforowych postaciach zakochiwały się kolejne pokolenia dzieci – nie tylko w Polsce (np. Miś Uszatek stał się bardzo popularny w Japonii).
W 1990 roku nastąpiła jeszcze jedna zmiana nazwy – na Studio Filmowe Semafor i rozpoczął się czas kryzysu. Telewizja Polska przestała zamawiać nowe dobranocki, powstały konkurencyjne prywatne studia, stało się jasne, że taki moloch nie poradzi sobie w nowych czasach. W 1999 roku Komitet Kinematografii podjął decyzję o likwidacji państwowego studia Semafor. Na jego gruzach powstała spółka Se-ma-for Produkcja Filmowa założona przez Zbigniewa Żmudzkiego, producenta związanego z Semaforem od 1993 roku. To w tej firmie powstał głośny „Piotruś i wilk” Suzie Templeton, nagrodzony w 2007 roku Oscarem (drugim dla łódzkiego studia po statuetce dla słynnego „Tanga” Zbigniewa Rybczyńskiego 1982 r.). Niesiony sukcesem Se-ma-for rozpoczął jeszcze prace nad nowym serialem „Parauszek i przyjaciele” i... zaczęły się kłopoty. Różnie dzisiaj interpretowane – np. Zbigniew Żmudzki wskazuje na nielojalność zagranicznych partnerów.
Kręte losy Muzeum Animacji
W roku 2008 powstała Fundacja Filmowa Se-ma-for, która miała być ratunkiem dla studia oraz prowadzić Muzeum Animacji (wcześniej Muzeum Bajki), w którym zgromadzono lalki, dekoracje z filmu i sprzęt zdjęciowy. Muzeum początkowo miało siedzibę w EC1, ale z powodu zaległości w płaceniu czynszu miasto wymówiło instytucji najem. Muzeum i jego zbiory trafiły na teren zakładów Wi-Ma, ale historia się powtórzyła. Trzecią szansę dostało w budynku przy ul. Sienkiewicza, lecz i tutaj nie dało rady ponosić opłat.
Właściciel willi przy ul. Sienkiewicza 100 Jerzy Anuszczyk wynajął Muzeum Animacji dwa piętra w dobrej lokalizacji, w sumie kilkaset metrów kwadratowych powierzchni.
– Zapłacili tylko za jeden miesiąc, potem przestali płacić – zapewnia Jerzy Anuszczyk.
– Wraz z czasem zajętym bezumownie zaległości wynoszą prawie 200 tysięcy złotych.
Łódzkiemu magistratowi muzeum jest winne prawie 270 tys. zł za czas wynajmu pomieszczeń w EC1. Zaległości wobec Wi-Ma sięgają blisko 150 tys. zł.
Jednak komornik nie zabezpieczył figurek ani na rzecz miasta, ani właściciela kamienicy przy ul. Sienkiewicza. Jak dowiedzieli się z dokumentów obecni podczas zabezpieczenia zbiorów muzeum urzędnicy Wydziału Kultury łódzkiego magistratu, zbiory muzealne zostały zabezpieczone na rzecz jednej z osób związanej z muzeum. Nieoficjalnie mówi się, że chodzi o pożyczkę pod zastaw zabawek.
Sprawa ta wydała się niejasna dla Zbigniewa Żmudzkiego, wieloletniego prezesa spółki Se-ma-for Produkcja Filmowa. Jak twierdzi, zajrzał w dokumenty i w tym tygodniu zawiadomił prokuraturę o możliwości popełnienia przestępstwa.
W połowie września doniesienie do prokuratury złożyli też urzędnicy łódzkiego magistratu. Ich zdaniem w muzeum mogło dojść do popełnienia przestępstwa niewłaściwego zabezpieczenia zabytków. Urzędnicy zauważyli bowiem, że scenografie z filmów po prostu leżały przed willą i niszczały.
– W naszej ocenie zbiory muzeum to przedmioty wartościowe dla kultury – mówi Dagmara Śmigielska, dyrektor Wydziału Kultury Urzędu Miasta Łodzi.
Prokuratura wszczęła postępowanie. Tydzień temu policja zrobiła w muzeum oględziny. Tymczasem z muzeum nie ma jak się skontaktować. Telefon od dawna jest wyłączony. Nie działają też jego profil na Facebooku ani strona internetowa.
Co się stanie z Uszatkiem?
Część eksponatów kilka miesięcy temu wróciła do Muzeum Kinematografii i Muzeum Archeologicznego i Etnograficznego w Łodzi, skąd została wypożyczona. Jednak większość trafiła we władanie komornika. Pozostałe zbiory – zabezpieczone i zaplombowane przez komornika – znajdują się nadal w ostatniej siedzibie Muzeum Animacji. Łódzcy urzędnicy próbowali przejąć też i te zbiory. Mieli nadzieję, że komornik przekaże je miastu do przechowania. Ale nic z tego nie wyszło.
Tymczasem do walki o Misia Uszatka włączyło się Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W czwartek wiceminister kultury Paweł Lewandowski ogłosił w Łodzi plan odkupienia zbiorów.
Już pod koniec ubiegłego roku Muzeum Animacji próbowało sprzedać swój majątek Ministerstwu Kultury. Jednak zażądało za nie ponad 3 mln zł, przy okazji próbując sprzedać też prawa do filmów, które państwo już posiadało, albo takie, do których... Se-ma-for nie miał praw. Tymczasem według szacunków Filmoteki Narodowej – Instytutu Audiowizualnego wartość zbiorów jest dużo niższa, mimo że jeden zestaw oryginalnych figurek z filmu może być wart nawet kilkanaście tysięcy złotych.
– Zaoferowaliśmy, że odkupimy kolekcję za kwotę, która wynikała z wyceny, czyli 300 tysięcy złotych – mówił Paweł Lewandowski.
Jednak ministerstwo i tak planuje odkupić cenne zbiory i udostępnić je łodzianom.
– Ponieważ te eksponaty mają bardzo wysoką wartość kulturową, komornik zgodnie z prawem musi zaoferować prawo pierwokupu instytucji kultury lub muzeum wskazanemu przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego – mówi Lewandowski. – Dlatego odkupimy wszystkie eksponaty będące w posiadaniu komorników, które mają wartość kulturową za cenę, którą wskazaliśmy. Zapewniam, że nie ma o co się martwić.
Jeśli ministerstwo odkupi zbiory, przekaże je prawdopodobnie do Narodowego Centrum Kultury Filmowej w Łodzi lub Muzeum Kinematografii. Ministerstwo zapewnia, że jest w kontakcie z komornikami i planuje przejąć zabawki na przechowanie do czasu zakończenia całej procedury. Byle Miś Uszatek już nie cierpiał...