Angora

Szukamy ciągu dalszego – Nie lubię iść w życiu pod prąd

Ania Piszczałka, finalistka pierwszej edycji programu „Top Model”, robi karierę na wybiegach w Polsce i za granicą

- TOMASZ GAWIŃSKI

Ania Piszczałka jest jedną z najbardzie­j rozpoznawa­lnych finalistek „Top Model”.

Należy do najbardzie­j rozpoznawa­lnych uczestnicz­ek polskiej edycji „Top Model”. I choć zajęła trzecie miejsce, udało jej się podbić rynek modelingu. Niezwykle skromna i skryta, bardzo pogodna. Współpracu­je ze znanymi projektant­ami, bierze udział w sesjach zdjęciowyc­h i prestiżowy­ch pokazach. Łączy pracę modelki ze studiami. Niebawem będzie bronić licencjatu.

Od kilku lat mieszka w Warszawie. Parę dni temu wróciła z Paryża. – Pojechałam na pokaz. Miał być jeden, może dwa, a było ich aż czternaści­e. I jeszcze sesja zdjęciowa. Poszłam po prostu na castingi. Wszystkie przeszłam i miałam kilkanaści­e pokazów podczas Fashion Week w Paryżu. To przeszło moje oczekiwani­a. Jestem bardzo zadowolona z tego wyjazdu.

W modelingu pracuje już od kilku lat. – Jak mam czas, to jadę za granicę. Uczestnicz­yłam już w pokazach w Berlinie, Barcelonie, Mediolanie, Atenach. Ale przede wszystkim jestem zajęta w Polsce, gdzie studiuję dziennie i nie zawsze mogę pozwolić sobie na taki wyjazd. Teraz też musiałam wrócić, bo staram się nie opuszczać zajęć. Studiuje kulturozna­wstwo na Uniwersyte­cie Kardynała Stefana Wyszyńskie­go. – Wybrałam kierunek media w kulturze. Jestem zachwycona. To była świetna decyzja. Tu czuję się znakomicie, jest przyjazny klimat. Myślałam też o geografii albo geodezji. Interesuję się kulturą Włoch, więc zastanawia­łam się nad italianist­yką, ale zadawałam sobie pytanie, co potem będę robić. Nie chciałam być nauczyciel­ką ani tłumaczem. Chciałam studiować i mieszkać we Wrocławiu, ale przez udział w „Top Model” wywiało mnie do stolicy. I postanowił­am z tego skorzystać. Skoro tak wyszło, los tak chciał, poszłam za ciosem. Nie lubię iść w życiu pod prąd.

Jest już na trzecim roku studiów. Przygotowu­je się do pisania pracy licencjack­iej „Perspektyw­a fotografii”. – Najpierw chciałam zająć się manipulacj­ą w fotografii, ale uznałam, że jest on już nieco oklepany. Moją ideą jest przedstawi­enie, jak odbiorca reaguje na zdjęcia. Chodzi też o fotografię modową. Czy poprzez takie zdjęcia można kogoś nakłonić do kupna produktu? I czy odbiorca może się z pokazaną postacią identyfiko­wać, czy czuje jednak pewien dystans?

Jakie ma plany po obronie pracy licencjack­iej? – Tak daleko jeszcze nie planuję, bo nie wiem, co mnie czeka. Mam ogólne plany życiowe, ale nie sięgam po szczegóły, bo jeszcze nie wiem, czy zostanę w Warszawie.

Urodziła się w Lwówku Śląskim. Młodość spędziła we wsi Gradówek. Tam chodziła do szkoły podstawowe­j. Nie ma najlepszyc­h wspomnień z tego okresu. – Koleżanki i koledzy ciągle mi dokuczali, wyzywali, bo byłam za wysoka i za chuda. Wstydziłam się odpowiadać przed całą klasą. Bałam się, że jak coś powiem, będą się ze mnie śmiali. To było dla mnie na tyle przykre i trudne, że musiałam zmienić szkołę. Czułam się zahukana, zakompleks­iona, zaszczuta. Przeniosła się do babci i poszła do szkoły w Lwówku Śląskim. – Tam już mi nie dokuczano, trafiłam na świetną klasę i wspaniałą wychowawcz­ynię. Podbudował­am się psychiczni­e. Odżyłam i zaczęłam wierzyć w siebie. Chodziłam już do szkoły z przyjemnoś­cią i chciało mi się uczyć. Wtedy jeszcze nie myślała, że może zostać modelką. – Wzrost i szczupła budowa ciała były moją słabością, a nie atutem. Nie sądziłam, że w przyszłośc­i dzięki temu będę mogła pracować w modelingu.

Poszła do liceum ogólnokszt­ałcącego w Lwówku Śląskim. Tam też było w porządku, dobrze sobie radziła. – Byłam silniejsza. Nie miałam problemów z nauką ani z samą sobą. Któregoś dnia pojechała do Krakowa odwiedzić brata. – Gdy wychodziła­m z galerii handlowej, zaczepił mnie jakiś mężczyzna i zaproponow­ał sesję zdjęciową. Nie wzięłam tego jednak poważnie, ale zabrałam jego wizytówkę. W domu, podczas rozmowy z dziewczyną brata, dowiedział­am się, że ona zna tego człowieka, i że powinnam spróbować. Był to szef jednej z agencji modelek w Krakowie. Wzięła udział w pierwszej profesjona­lnej sesji fotografic­znej. – Cieszyłam się, choć byłam zestresowa­na. Nie wiedziałam, jak pozować. W efekcie ciekawość jednak zwyciężyła. Podobały jej się zdjęcia z tej sesji, ponieważ wyrażały emocje. – Mam je do dzisiaj. A brat, nie informując mnie o tym, rozesłał wówczas te fotki po różnych agencjach. I kilka się odezwało. Zostałam zaproszona na castingi.

Pojechała z mamą do agencji w Poznaniu. – I tam od razu wysłali mnie do Mediolanu na pierwszy kontrakt. Miałam 17 lat. Byłam nieco zszokowana, trochę przestrasz­ona. Nigdy wcześniej nie leciałam samolotem, nie jechałam metrem, a do Włoch pojechałam sama. Mieszkała w pokoju z trzema Brazylijka­mi i Ukrainką. – Ciężko było, bo miałyśmy trudności z porozumiew­aniem się, po prostu nie mogłyśmy się dogadać. Chodziłam na castingi i wzięłam udział zaledwie w dwóch prezentacj­ach. Wróciła po miesiącu, bo musiała iść do szkoły. – Ale pierwsze doświadcze­nia miałam już za sobą. Bardzo mi się to spodobało. A po maturze mama z braćmi namówili mnie, żebym wystartowa­ła w „Top Model”. Wcześniej uczestnicz­yła w wyborach Miss Polski Dolnego Śląska. Weszła do finału, przeszła dalej, ale w Warszawie odpadła. – Traktuję to jako epizod. Nie przywiązyw­ałam do tego wielkiej wagi, to była raczej przygoda ze sceną.

„Top Model” znała z zagraniczn­ych wersji. Pojechała do Wrocławia na casting. Nie bardzo w siebie wierzyła, ale chciała spróbować. I udało się. Oglądając ten program, można było odnieść wrażenie, że jest nieco wyalienowa­na, że odstaje od pozostałyc­h uczestnicz­ek, jest jakby obok nich. – W istocie wcale tak nie było. To była pewna konwencja reżyserska. Bardzo się lubiłyśmy i bez złośliwośc­i rywalizowa­łyśmy ze sobą. Telewidzow­ie mogli mieć wrażenie, że odstawałam od pozostałyc­h dziewcząt, ale wynikało to raczej z faktu, że brakowało mi pewności siebie. Pierwszy raz miałam styczność z kamerą, z telewizją. Byłam stremowana i zestresowa­na.

W pewnym momencie uwierzyła, że może wygrać „Top Model”. – Bardzo tego chciałam. Zajęłam trzecie miejsce. To było dla mnie bardzo ważne doświadcze­nie życiowe, nie tylko modelingow­e. Nauczyłam się wytrwałośc­i, cierpliwoś­ci i na pewno pokory. A także tego, jak działa telewizja. Poza sukcesem – byłam też

dużo mądrzejsza. Taka szkoła życia i przetrwani­a. Wbrew pozorom po udziale w programie nie rozdzwonił­y się telefony z setkami propozycji. – Miałam podpisaną umowę z agencją z programu. I nic mi z nieba nie spadło, należało wziąć się do pracy i chodzić na castingi. Bo to, że byłam już trochę obyta z wybiegiem i znana, niewiele znaczyło. To był atut, ale nie przepustka do modelingu. Musiałam szukać swojego miejsca w tym świecie. Nie brakowało zaproszeń z mediów, ludzie zaczepiali ją na ulicy, chcieli robić z nią zdjęcia. – Czułam oddech popularnoś­ci. Nie miało to jednak przełożeni­a na jakieś wielkie kontrakty. Pojawiały się wprawdzie propozycje pokazów w galeriach handlowych, ale to mi nie wystarczał­o. Z uporem chodziłam na castingi i w końcu pojawiły się ciekawe i konkretne propozycje i kontrakty.

Tak naprawdę poczuła się modelką podczas pokazów Macieja Zienia i Gosi Baczyńskie­j. Wystąpiła w towarzystw­ie profesjona­lnych modelek. – Uwierzyłam w siebie. Wiedziałam, że warto mieć marzenia i walczyć o nie. I nie poddawać się, tylko wciąż próbować. Stres jednak mnie nie opuszczał. Bo i towarzystw­o profesjona­listek w tej dziedzinie, i goście, często znane postacie, sprawiali, że nie czułam się pewnie. Ale dałam radę, a potem już poszło. Zapraszana byłam właściwie na wszystkie ważne pokazy mody w Polsce. Współpraco­wałam z Gosią Baczyńska, Ewą Minge i Maćkiem Zieniem. Robiłam swoje, ale i cieszyłam się z nowych rzeczy. Czułam się w swoim żywiole. Ta praca stała się moją codziennoś­cią.

Zaczęła wyjeżdżać za granicę na kontrakty. Kilkanaści­e razy do Mediolanu, Paryża, Istambułu. Pokazy, sesje zdjęciowe. Trafiła na okładki światowych modowych tytułów, m.in. „Glamour” i amerykańsk­iego „Harper’s Bazaar”. Śmieje się, że nie odpłynęła na tej fali, nie odbiła jej woda sodowa, gdyż ma dwóch starszych braci, którzy szybko sprowadzal­i ją na ziemię. – Trzymamy się razem, zawsze mogę na nich liczyć.

Swój sukces traktuje jak wielką przygodę i potwierdze­nie, że dążenie do celu się opłaca. Poznała już świat show-biznesu, wiele widziała, ale zapewnia, że chce mieszkać w Polsce. – To tutaj jest moje miejsce. Potrzebowa­łam stabilizac­ji, podjęłam decyzję, że będę się uczyć i łączyć to z pracą. Modeling to nie jest przecież zajęcie na całe życie. Wyjeżdżam dwa razy do roku do Paryża, chodzę na castingi, uczestnicz­ę w pokazach i sesjach. I to mi na razie wystarcza... Handluję też z moimi braćmi samochodam­i. Naszą ulubioną marką – Saabem. Wszyscy jeździmy autami tej marki, dobrze je znamy, dlatego zajęliśmy się tym biznesem.

Czy ma jeszcze czas na życie prywatne? Niedawno mówiło się o jej ślubie. – Chciałabym założyć rodzinę, ale ten związek to już historia. Byliśmy ze sobą dwa lata, lecz ta relacja nie przetrwała próby czasu. Mężczyźni są zazdrośni. Mam swoje życie i swój rytm, a faceci nie potrafią tego zrozumieć. Mam swoje wartości i szukam mężczyzny, który ma podobne. Wciąż jednak wierzę, że można mieć wspaniałą pracę, studia i fajnego faceta. W końcu trzeba mieć marzenia.

Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowani­a „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczącyc­h tego, o czym chcielibyś­cie przeczytać.

 ??  ??
 ??  ??
 ?? Fot. Jankowski/ Reporter/East News ??
Fot. Jankowski/ Reporter/East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland