Szukamy ciągu dalszego – Nie lubię iść w życiu pod prąd
Ania Piszczałka, finalistka pierwszej edycji programu „Top Model”, robi karierę na wybiegach w Polsce i za granicą
Ania Piszczałka jest jedną z najbardziej rozpoznawalnych finalistek „Top Model”.
Należy do najbardziej rozpoznawalnych uczestniczek polskiej edycji „Top Model”. I choć zajęła trzecie miejsce, udało jej się podbić rynek modelingu. Niezwykle skromna i skryta, bardzo pogodna. Współpracuje ze znanymi projektantami, bierze udział w sesjach zdjęciowych i prestiżowych pokazach. Łączy pracę modelki ze studiami. Niebawem będzie bronić licencjatu.
Od kilku lat mieszka w Warszawie. Parę dni temu wróciła z Paryża. – Pojechałam na pokaz. Miał być jeden, może dwa, a było ich aż czternaście. I jeszcze sesja zdjęciowa. Poszłam po prostu na castingi. Wszystkie przeszłam i miałam kilkanaście pokazów podczas Fashion Week w Paryżu. To przeszło moje oczekiwania. Jestem bardzo zadowolona z tego wyjazdu.
W modelingu pracuje już od kilku lat. – Jak mam czas, to jadę za granicę. Uczestniczyłam już w pokazach w Berlinie, Barcelonie, Mediolanie, Atenach. Ale przede wszystkim jestem zajęta w Polsce, gdzie studiuję dziennie i nie zawsze mogę pozwolić sobie na taki wyjazd. Teraz też musiałam wrócić, bo staram się nie opuszczać zajęć. Studiuje kulturoznawstwo na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. – Wybrałam kierunek media w kulturze. Jestem zachwycona. To była świetna decyzja. Tu czuję się znakomicie, jest przyjazny klimat. Myślałam też o geografii albo geodezji. Interesuję się kulturą Włoch, więc zastanawiałam się nad italianistyką, ale zadawałam sobie pytanie, co potem będę robić. Nie chciałam być nauczycielką ani tłumaczem. Chciałam studiować i mieszkać we Wrocławiu, ale przez udział w „Top Model” wywiało mnie do stolicy. I postanowiłam z tego skorzystać. Skoro tak wyszło, los tak chciał, poszłam za ciosem. Nie lubię iść w życiu pod prąd.
Jest już na trzecim roku studiów. Przygotowuje się do pisania pracy licencjackiej „Perspektywa fotografii”. – Najpierw chciałam zająć się manipulacją w fotografii, ale uznałam, że jest on już nieco oklepany. Moją ideą jest przedstawienie, jak odbiorca reaguje na zdjęcia. Chodzi też o fotografię modową. Czy poprzez takie zdjęcia można kogoś nakłonić do kupna produktu? I czy odbiorca może się z pokazaną postacią identyfikować, czy czuje jednak pewien dystans?
Jakie ma plany po obronie pracy licencjackiej? – Tak daleko jeszcze nie planuję, bo nie wiem, co mnie czeka. Mam ogólne plany życiowe, ale nie sięgam po szczegóły, bo jeszcze nie wiem, czy zostanę w Warszawie.
Urodziła się w Lwówku Śląskim. Młodość spędziła we wsi Gradówek. Tam chodziła do szkoły podstawowej. Nie ma najlepszych wspomnień z tego okresu. – Koleżanki i koledzy ciągle mi dokuczali, wyzywali, bo byłam za wysoka i za chuda. Wstydziłam się odpowiadać przed całą klasą. Bałam się, że jak coś powiem, będą się ze mnie śmiali. To było dla mnie na tyle przykre i trudne, że musiałam zmienić szkołę. Czułam się zahukana, zakompleksiona, zaszczuta. Przeniosła się do babci i poszła do szkoły w Lwówku Śląskim. – Tam już mi nie dokuczano, trafiłam na świetną klasę i wspaniałą wychowawczynię. Podbudowałam się psychicznie. Odżyłam i zaczęłam wierzyć w siebie. Chodziłam już do szkoły z przyjemnością i chciało mi się uczyć. Wtedy jeszcze nie myślała, że może zostać modelką. – Wzrost i szczupła budowa ciała były moją słabością, a nie atutem. Nie sądziłam, że w przyszłości dzięki temu będę mogła pracować w modelingu.
Poszła do liceum ogólnokształcącego w Lwówku Śląskim. Tam też było w porządku, dobrze sobie radziła. – Byłam silniejsza. Nie miałam problemów z nauką ani z samą sobą. Któregoś dnia pojechała do Krakowa odwiedzić brata. – Gdy wychodziłam z galerii handlowej, zaczepił mnie jakiś mężczyzna i zaproponował sesję zdjęciową. Nie wzięłam tego jednak poważnie, ale zabrałam jego wizytówkę. W domu, podczas rozmowy z dziewczyną brata, dowiedziałam się, że ona zna tego człowieka, i że powinnam spróbować. Był to szef jednej z agencji modelek w Krakowie. Wzięła udział w pierwszej profesjonalnej sesji fotograficznej. – Cieszyłam się, choć byłam zestresowana. Nie wiedziałam, jak pozować. W efekcie ciekawość jednak zwyciężyła. Podobały jej się zdjęcia z tej sesji, ponieważ wyrażały emocje. – Mam je do dzisiaj. A brat, nie informując mnie o tym, rozesłał wówczas te fotki po różnych agencjach. I kilka się odezwało. Zostałam zaproszona na castingi.
Pojechała z mamą do agencji w Poznaniu. – I tam od razu wysłali mnie do Mediolanu na pierwszy kontrakt. Miałam 17 lat. Byłam nieco zszokowana, trochę przestraszona. Nigdy wcześniej nie leciałam samolotem, nie jechałam metrem, a do Włoch pojechałam sama. Mieszkała w pokoju z trzema Brazylijkami i Ukrainką. – Ciężko było, bo miałyśmy trudności z porozumiewaniem się, po prostu nie mogłyśmy się dogadać. Chodziłam na castingi i wzięłam udział zaledwie w dwóch prezentacjach. Wróciła po miesiącu, bo musiała iść do szkoły. – Ale pierwsze doświadczenia miałam już za sobą. Bardzo mi się to spodobało. A po maturze mama z braćmi namówili mnie, żebym wystartowała w „Top Model”. Wcześniej uczestniczyła w wyborach Miss Polski Dolnego Śląska. Weszła do finału, przeszła dalej, ale w Warszawie odpadła. – Traktuję to jako epizod. Nie przywiązywałam do tego wielkiej wagi, to była raczej przygoda ze sceną.
„Top Model” znała z zagranicznych wersji. Pojechała do Wrocławia na casting. Nie bardzo w siebie wierzyła, ale chciała spróbować. I udało się. Oglądając ten program, można było odnieść wrażenie, że jest nieco wyalienowana, że odstaje od pozostałych uczestniczek, jest jakby obok nich. – W istocie wcale tak nie było. To była pewna konwencja reżyserska. Bardzo się lubiłyśmy i bez złośliwości rywalizowałyśmy ze sobą. Telewidzowie mogli mieć wrażenie, że odstawałam od pozostałych dziewcząt, ale wynikało to raczej z faktu, że brakowało mi pewności siebie. Pierwszy raz miałam styczność z kamerą, z telewizją. Byłam stremowana i zestresowana.
W pewnym momencie uwierzyła, że może wygrać „Top Model”. – Bardzo tego chciałam. Zajęłam trzecie miejsce. To było dla mnie bardzo ważne doświadczenie życiowe, nie tylko modelingowe. Nauczyłam się wytrwałości, cierpliwości i na pewno pokory. A także tego, jak działa telewizja. Poza sukcesem – byłam też
dużo mądrzejsza. Taka szkoła życia i przetrwania. Wbrew pozorom po udziale w programie nie rozdzwoniły się telefony z setkami propozycji. – Miałam podpisaną umowę z agencją z programu. I nic mi z nieba nie spadło, należało wziąć się do pracy i chodzić na castingi. Bo to, że byłam już trochę obyta z wybiegiem i znana, niewiele znaczyło. To był atut, ale nie przepustka do modelingu. Musiałam szukać swojego miejsca w tym świecie. Nie brakowało zaproszeń z mediów, ludzie zaczepiali ją na ulicy, chcieli robić z nią zdjęcia. – Czułam oddech popularności. Nie miało to jednak przełożenia na jakieś wielkie kontrakty. Pojawiały się wprawdzie propozycje pokazów w galeriach handlowych, ale to mi nie wystarczało. Z uporem chodziłam na castingi i w końcu pojawiły się ciekawe i konkretne propozycje i kontrakty.
Tak naprawdę poczuła się modelką podczas pokazów Macieja Zienia i Gosi Baczyńskiej. Wystąpiła w towarzystwie profesjonalnych modelek. – Uwierzyłam w siebie. Wiedziałam, że warto mieć marzenia i walczyć o nie. I nie poddawać się, tylko wciąż próbować. Stres jednak mnie nie opuszczał. Bo i towarzystwo profesjonalistek w tej dziedzinie, i goście, często znane postacie, sprawiali, że nie czułam się pewnie. Ale dałam radę, a potem już poszło. Zapraszana byłam właściwie na wszystkie ważne pokazy mody w Polsce. Współpracowałam z Gosią Baczyńska, Ewą Minge i Maćkiem Zieniem. Robiłam swoje, ale i cieszyłam się z nowych rzeczy. Czułam się w swoim żywiole. Ta praca stała się moją codziennością.
Zaczęła wyjeżdżać za granicę na kontrakty. Kilkanaście razy do Mediolanu, Paryża, Istambułu. Pokazy, sesje zdjęciowe. Trafiła na okładki światowych modowych tytułów, m.in. „Glamour” i amerykańskiego „Harper’s Bazaar”. Śmieje się, że nie odpłynęła na tej fali, nie odbiła jej woda sodowa, gdyż ma dwóch starszych braci, którzy szybko sprowadzali ją na ziemię. – Trzymamy się razem, zawsze mogę na nich liczyć.
Swój sukces traktuje jak wielką przygodę i potwierdzenie, że dążenie do celu się opłaca. Poznała już świat show-biznesu, wiele widziała, ale zapewnia, że chce mieszkać w Polsce. – To tutaj jest moje miejsce. Potrzebowałam stabilizacji, podjęłam decyzję, że będę się uczyć i łączyć to z pracą. Modeling to nie jest przecież zajęcie na całe życie. Wyjeżdżam dwa razy do roku do Paryża, chodzę na castingi, uczestniczę w pokazach i sesjach. I to mi na razie wystarcza... Handluję też z moimi braćmi samochodami. Naszą ulubioną marką – Saabem. Wszyscy jeździmy autami tej marki, dobrze je znamy, dlatego zajęliśmy się tym biznesem.
Czy ma jeszcze czas na życie prywatne? Niedawno mówiło się o jej ślubie. – Chciałabym założyć rodzinę, ale ten związek to już historia. Byliśmy ze sobą dwa lata, lecz ta relacja nie przetrwała próby czasu. Mężczyźni są zazdrośni. Mam swoje życie i swój rytm, a faceci nie potrafią tego zrozumieć. Mam swoje wartości i szukam mężczyzny, który ma podobne. Wciąż jednak wierzę, że można mieć wspaniałą pracę, studia i fajnego faceta. W końcu trzeba mieć marzenia.
Drodzy Czytelnicy, zapraszamy Was do redagowania „Ciągu dalszego”. Prosimy o nadsyłanie na adres redakcji propozycji dotyczących tego, o czym chcielibyście przeczytać.