Maria Warunek
Pomoc innym nadaje sens naszemu życiu, twierdzą psychologowie
Laureatka konkursu Wybitny Polak we Francji.
Maria Warunek, prezeska paryskiego Stowarzyszenia „Pomost-Passerelle” i tegoroczna laureatka konkursu Wybitny Polak we Francji w kategorii „Osobowości”, sprawia wrażenie szczęśliwej.
– Zrobiłam to dla nich, dla wszystkich wolontariuszy – mówi. – W zeszłym roku odmówiłam, ale doszłam do wniosku, że im się to należy. Za ich poświęcenie i serce, które okazują potrzebującym. Oraz za entuzjazm i wiarę.
Jej nominację
zaproponowało stowarzyszenie APATJE, zaaprobowały ją też Polish City Club i Kamiliańska Misja Pomocy Społecznej. Istniejące od 2007 roku Stowarzyszenie „Pomost” zajmuje pomieszczenie w Parafii Kościoła Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, zwanego tu Kościołem Polskim. To newralgiczne miejsce w centrum Paryża, przy ulicy Saint-Honoré, z jej eleganckimi butikami. Tu odbywają się organizowane przez „Pomost” cotygodniowe dyskusje dla potrzebujących pomocy Polaków, konferencje i warsztaty psychologiczne. Tu mieści się biuro stowarzyszenia, przez które przewijają się ci z marginesu dwóch społeczeństw – francuskiego i polskiego. Często to bezdomni, osoby uzależnione od alkoholu i narkotyków, wykluczone społecznie z racji problemów psychologicznych, psychicznych czy po prostu niepotrafiące zaadaptować się we Francji. Wszystkie w ciężkiej sytuacji materialnej.
– Osoby, które do nas trafiają, nie mają określonego profilu – mówi pani Maria. – Zajmujemy się na przykład grupą bardzo młodych ludzi, którzy twierdzili, że są we Francji przejazdem, w poszukiwaniu pracy i lepszego życia. Naprawdę jednak mają wspólny problem – każdy z nich przeżył życiową porażkę, a ich wyobcowanie jest rezultatem konfliktów rodzinnych, zawodów miłosnych, problemów ekonomicznych. Prowadzi to do coraz większej izolacji i zerwania więzi z otoczeniem. Rodziny czasami ich szukają, ale najczęściej są całkowicie bezradne.
Wolontariusze pod kierownictwem Marii Warunek zaczynają od rozpoznania profilu i zdefiniowania najpilniejszych potrzeb bezdomnych. Ludzie, których domem jest ulica, otwierają się powoli – sam fakt zaakceptowa- nia przez nich kontaktu z kimkolwiek jest za każdym razem zwycięstwem. Wolontariuszy jest 12, dawniej było ich 20.
– Jesteśmy pośrednikami między ludźmi ulicy i normalnym życiem. Czasami udaje im się wyjść na prostą, znaleźć pracę, ale często wchodzą w ulicę i budują na niej swój dom. Znajdują lokalizację, nawiązują kontakty z inny- mi bezdomnymi i mieszkańcami dzielnicy. Żebranie stanie się dla nich formą zarobkowania, a początkowo prowizoryczna sytuacja – ich losem. Nie osądzam ich – staram się zrozumieć ich motywacje i im pomóc, nie naruszając ich wątłej równowagi psychicznej – mówi pani Maria.
Maria Warunek kocha swoich podopiecznych. – Każdy człowiek jest dla mnie ważny – wyznaje. Początkowo nie myślała o zajmowaniu się pomocą innym – pochodzi z Leszcz na Podkarpaciu, gdzie życie upływało pośród lokalnej społeczności i gdzie pomoc rodzinna czy sąsiedzka stanowiła naturalne przedłużenie istniejących więzi. Do Francji przyjechała w odwiedziny do siostry – od dziecka marzyła o Paryżu. I ta wizyta trwa już 26 lat.
Tu założyła rodzinę.
Czy myśli o powrocie do kraju? Oczywiście. Data powrotu nie została jednak ustalona – trzeba wziąć pod uwagę bliskich, na razie jej życie jest tu, nad Sekwaną. Zaczynała od pracy opiekun- ki do dzieci we francuskiej rodzinie, jak wiele młodych Polek. Życiową misję znalazła dzięki polskiej parafii.
– Trafiłam do „Pomostu” siedem lat temu. Usłyszałam o nim w Kościele Polskim – wspomina. – Pomyślałam wtedy, że mogę się tam przydać. Nie miałam pedagogicznego czy psychologicznego przygotowania, wszystkiego uczyłam się w akcji. Pamiętam, że na pierwszym spotkaniu robiłyśmy kanapki. Do stowarzyszenia przyjęła mnie prezes Jolanta Bańkowska, z którą do dziś utrzymuję przyjazne kontakty. Powiedziała mi, że jeśli mam trochę wolnego czasu i odrobinę serca, mogę zostać. Bardzo pomogła mi również Marta Libura, założycielka stowa- rzyszenia. Bardzo piękne, ciepłe osoby. Wszystkich, którzy przewinęli się przez „Pomost”, łączy wrażliwość na cierpienie i wiara w to, że zawsze można i warto pomagać innym. A przynajmniej próbować. „Pomost” pomógł zresztą także mnie samej – dzięki pracy z bezdomnymi nabrałam doświadczenia, które pozwoliło mi zrobić dyplom w zakresie pomocy medyczno-psychologicznej. Dziś pracuję w ośrodku dla osób niepełnosprawnych, ale nigdy nie opuściłam moich bezdomnych.
Dlaczego wciąż ciągnie ją do problemów Polaków potrzebujących pomocy? Co ją niesie? – Gdyby ktoś powiedział mi siedem lat temu, że tak się wszystko potoczy, że za moją działalność zostanę uhonorowana tym wspaniałym tytułem i stanę się świadkiem tylu cudownych wydarzeń i radości w stowarzyszeniu, nigdy bym mu nie uwierzyła. Pomagając ludziom, zawsze myślę o tym, że to kolejne przeżycia doprowadziły ich do takiego stanu – sami też możemy się stoczyć, ale także podnieść, jak oni. Kieruje mną nadzieja i ufność, że zawsze znajdzie się wyciągnięta do nas pomocna dłoń. Wierzę w człowieka – w jego siłę i możliwość narodzenia się na nowo. Dużo sił czerpię z wiary katolickiej. Dają mi ją też wolontariusze, osoby, które nam pomagają i, oczywiście, sami bezdomni.
Maria Warunek została wybrana na prezeskę „Pomostu” już po raz trzeci. – To wielki zaszczyt i honor – mówi. Jak wielu innym kobietom udaje jej się łączyć pracę zawodową i życie rodzinne z misją społeczną.
– Jak to robię? – dziwi się sama. – Kiedy się kocha swoją pracę, wszystko staje się dużo prostsze.Ta działalność mnie pasjonuje, motywuje do dalszego działania. Wiem, że wszystko w życiu wymaga wysiłku – szczególnie to, co jest naprawdę ważne. Człowiek na ulicy nigdy nie jest mi obojętny. Odrobina ciepła, jaką możemy mu ofiarować, powraca do nas jak największy dar. W „Pomoście” przeżyłam wspaniałe chwile. To szczęście, kiedy widzi się, jak ktoś po latach spędzonych na ulicy powraca do kraju, do rodzin i buduje nową przyszłość. Na kontrakcie mamy teraz dawnego bezdomnego, który pracuje jako wolontariusz. Właśnie pojechał do Polski robić prawo jazdy!
Nie każde zwycięstwo jest tak oczywiste, ale Maria Warunek potrafi cieszyć się nawet z małych kroczków wiodących
do normalności.
– Znałam człowieka bez nóg, który piętnaście lat mieszkał na kracie metra. Po wysiłkach z naszej strony udało nam się go namówić, żeby zaakceptował miejsce w noclegowni. Kiedy wjechał na wózku do swego nowego pokoju z łazienką, płakał jak dziecko, a my płakaliśmy razem z nim. To był jego powrót do rzeczywistości, chociaż poczucie tożsamości odzyskał dopiero po otrzymaniu dokumentów na swoje nazwisko.
Świat nie jest delikatny wobec osób zmarginalizowanych, łatwo o nich zapomina i niełatwo jest im do niego powrócić. Trzeba dużo energii i serca oraz współpracy z francuskimi organizacjami i polskim konsulatem, aby cud normalności zdarzał się coraz częściej. Stowarzyszeniu pomagają MSZ i konsulat, również finansowo. Aktywna jest polska parafia. Wsparcia udziela także Polish City Club. „Pomost” jest instytucją bezdochodową, ale organizuje sporadycznie własne akcje, w tym sprzedaż słynnych wadowickich kremówek. Powrót do Polski to dla bezdomnych wyjście z sytuacji, ale wyjście prowizoryczne – również nad Wisłą istnieje społeczna bariera, którą starają się przełamać ludzie dobrej woli. – Najważniejsze jest serce – uważa pani Maria. Bezdomni z regionu paryskiego, a jest ich już 10 tysięcy, są tego samego zdania.