Pijana nie ma racji
Zgoda na picie nie jest zgodą na współżycie.
Po co pięciu facetów weszło o piątej nad ranem razem z pijaną 20-latką do jej mieszkania? Po co, jeśli nie dla seksu?
Największe pretensje Adrianna ma dziś do siebie o to, że wtedy, nad ranem, pokłóciła się z Natalią. Gdyby najlepsza przyjaciółka była cały czas obok, nic by się nie stało. Tym bardziej że wcześniej całą noc z 10 na 11 sierpnia wspaniale bawiły się razem w zbudowanym na usteckiej plaży namiocie, nazwanym szumnie dyskoteką „Sferique”. Później miały nocować w mieszkaniu Natalii –w bloku na obrzeżach Ustki. Kłótnia wybuchła, gdy już wracały z imprezy. O co poszło? – Adrianna nie pamięta, trzeźwa nie była. Od słowa do słowa wykrzyczała Natalii, że do domu pojedzie sama taksówką. Zanim jednak taryfa przyjechała, koło schodzącej z nadmorskiej promenady dziewczyny zatrzymał się szary mercedes. – Zajrzałam do środka, w aucie było pięciu facetów. Powiedzieli, że mnie podrzucą. Nie bałam się, bo ich znałam. W większości byli to ochroniarze z dyskoteki, rok wcześniej moje koleżanki pracowały z nimi w tej samej knajpie. Wsiadłam. Od tego momentu zostały mi tylko strzępy pamięci. Wpisuję kod domofonu, potem naciskam klamkę mieszkania. Ostatni widok to stojący nade mną nagi ochroniarz.
Pani jest jeszcze nietrzeźwa
Gdy kilkanaście minut później Natalia pieszo dotarła do domu, drzwi były uchylone. Weszła do środka, w salonie zastała rozpartych na kanapie czterech mężczyzn. Kazała im się wynosić, ale nie posłuchali. – Bez kolegi nie wyjdziemy, a „ona go teraz nie puści” – miał zaśmiać się jeden z nich, wskazując głową drzwi sypialni. Po kilku minutach wyszedł stamtąd piąty mężczyzna, Natalia zajrzała do środka – Adrianna, naga od pasa w dół, leżała bezwładnie na łóżku, jej twarz była cała w nasieniu. Chwilę później mężczyźni bez słowa wyszli z mieszkania. Natalia próbowała docucić koleżankę – udało jej się dopiero po dłuższej chwili. Adrianna nie miała pojęcia, gdzie jest i co się stało. Wtedy Natalia wezwała policję.
Adrianna: – Pamiętam, że przyjechał mieszany patrol – kobieta i facet. Był płacz, ale przez łzy powiedziałyśmy im wyraźnie, co to za faceci, jak się nazywają. Oni zresztą też ich znali – Ustka jest mała. Byłam w takim otępieniu i szoku, że praktycznie się nie odzywałam. Do czego doszło, opowiadała im Natalia. A policjanci potem powiedzieli, że myśleli, że to Natalię zgwałcono, bo ja „nie okazywałam niezadowolenia”.
Patrol nie przyjął zawiadomienia o przestępstwie, nie zabezpieczył śladów w mieszkaniu, nie próbował też dotrzeć do potencjalnych sprawców. Policjanci ograniczyli się do spisania notatki służbowej. Adrianna: – Od razu widać było po ich twarzach, że nie traktują nas poważnie.
Załamana dziewczyna wracała już do rodzinnego domu w Słupsku, gdy zadzwonił telefon. Nieoczekiwaną pomoc zaoferowała mama jej koleżanki. Zaproponowała, że pójdzie z Adrianną na komisariat i pomoże jej złożyć zawiadomienie o przestępstwie. – Każdy z nas ma dzieci, więc kiedy córka powiedziała mi o wykorzystaniu Adrianny, postanowiłam pomóc – opowiada pani Grażyna. – Na komisariacie podeszłam do dyżurnego i mówię, że dziewczyna została zgwałcona, że mają pobrać próbki itd. Dyżurny na to, że rano byli jego policjanci w domu u Ady i „z tego, co wie, dziewczyna się świetnie bawiła”. Adrianna przy mnie zaczęła płakać, była przerażona i zrozpaczona, więc pytam go, czy mam jechać do Słupska złożyć to zawiadomienie. A on, że mogę sobie nawet do Warszawy jechać. Wyjął z szuflady alkomat i kazał Adzie dmuchnąć. – O, jest pani jeszcze pijana! – zakomunikował, choć nie pokazał odczytu z urządzenia. Obok nas stał alkomat ogólnodostępny, taki dla kierowców. Kazałam Adzie dmuchnąć. Dmuchała ze cztery razy, wynik był 0,0. Wtedy naprawdę się zdenerwowałam, że głupków z nas robią. Dyżurny nie miał wyjścia i wezwał z góry policjanta, który w końcu przyjął zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
Do auta bym jej nie wpuścił
Prokuratura w Słupsku wszczęła śledztwo w sprawie popełnienia tzw. „innej czynności seksualnej”. Po przesłuchaniu Adrianny przez sąd (zgodnie z procedurą w przypadku przestępstw seksualnych) opinię na jej temat wydała biegła psycholog. Napisała, że zeznania dziewczyny są mało wiarygodne „z uwagi na wypity alkohol połączony z red bullem”, bo napoje energetyczne maskują spowodowane wódką zmęczenie, a „odcięty od świadomości” człowiek „zachowuje się bardziej ryzykownie”. W końcu, półtora miesiąca po zdarzeniu, prokurator wezwał pięciu mężczyzn, którzy weszli do mieszkania z Adrianną. Przesłuchał ich wyłącznie jako świadków. Dwóch z nich przyznało się do seksu oralnego z Adrianną, ale zapewniali – podobnie jak trójka ich kolegów – że odbyło się to za zgodą dziewczyny.
Udało nam się dodzwonić do jednego z mężczyzn: – Dziewczyna, która nas pomawia, zrobiła przyjemność koledze w postaci seksu oralnego. A potem nagle poszła na policję, zawiadamiając o jakimś gwałcie... – Jak mogło dojść do seksu za jej zgodą, skoro była wtedy kompletnie pijana? – dopytuję. – Nie była kompletnie pijana. Pokazywała, którędy jechać pod dom, otworzyła domofon. Była po prostu w stanie spożycia alkoholowego, jak to na dyskotece bywa. – Jeżeli nie dla seksu, to po co wchodziliście do jej mieszkania? – Zapraszała nas na drinka. Mówiliśmy, że nas jest pięciu, a ona na to: „Dla mnie to żaden problem, nieraz było u mnie kilku panów”. Ja sam – wie pan – w życiu bym jej do samochodu nie wpuścił, bo ona ma taką posturę, że mogłaby któregoś z nas zgwałcić tak naprawdę, swoją wagą i siłą. – Czemu dziewczyna miałaby zmyślać, że do seksu doszło bez jej zgody? – Nie wiem. Może głupio jej się przy koleżance zrobiło, kiedy ta zastała w mieszkaniu pięciu facetów albo przed matką chciała udawać nadal grzeczną córkę. Nie wiem. Natomiast my znamy tę dziewczynę, bo była wyrzucana dwa razy z dyskoteki w lipcu za awantury, więc ona ma ze sobą problemy. Nikt z nas nie ma nawet prokuratorskich zarzutów, więc o czymś to chyba świadczy.
Pani Grażyna: – Pięciu mężczyzn poszło do domu razem z pijaną dziewczyną. Są wśród nich tacy, którzy mają rodziny, dzieci. Pytam więc, po co tam poszli, jeśli nie dla łatwego seksu?
Obiektywni, bo na służbie
Słupska prokuratura nadal prowadzi śledztwo. Sylwia Knapik, zastępca prokuratora rejonowego, zapewnia, że kluczowe decyzje nie zostały jeszcze podjęte i poznamy je przed końcem roku.
Zapadła za to inna decyzja. Adrianna, za namową pani Grażyny, złożyła skargę na policjantów, którzy jako pierwsi przyjechali do mieszkania, ale przełożeni funkcjonariuszy uznali ją za bezzasadną. Przesądziły o tym zgodne zeznania... tych policjantów. „Na nasze pytanie, do czego doszło, [dziewczyna] odpowiedziała, śmiejąc się, że nie doszło do seksu, ale «zrobiła im loda»” – to fragment zeznań policjantki z patrolu. Adrianna: – To nieprawda. Nie było tych słów, nie było żadnego śmiechu, tylko straszny płacz.
Relację pokrzywdzonej potwierdziła w swoich oficjalnych zeznaniach Natalia. Dlaczego więc policja dała wiarę wyłącznie swoim funkcjonariuszom? Robert Czerwiński, oficer prasowy słupskiej policji, mówi wprost: – Policjanci są na służbie i obiektywnie oceniają sytuację, nie mają powodu, żeby działać inaczej, poza tym w przeciwieństwie do tych kobiet byli trzeźwi.
– Niestety, wciąż panuje fałszywy pogląd, że jeśli mamy do czynienia z ofiarą, która nie ma na sobie śladów przemocy, to jej wersja co do seksualnego wykorzystania jest podawana w wątpliwość – podsumowuje dr Bartosz Fieducik, pełnomocnik Adrianny. – W odczuciu społecznym wersję kobiety podważa też fakt, że piła alkohol, że była pijana. A przecież nawet potencjalna zgoda na picie nie jest nigdy zgodą na współżycie.
Autor na co dzień jest dziennikarzem programu „Uwaga!”. Jego reportaż na ten temat został wyemitowany kilka dni temu na antenie telewizji TVN.