Wspomnienie
Nadchodzą mrozy. Nie przeszkadza to jednak właścicielom wynajmującym mieszkania na wolnym rynku wyrzucać ludzi wprost na ulicę. Bez procesu, bez wyroku, bez komornika. Policja wezwana na miejsce zdarzenia nie reaguje, uznając, że wyrzucanie na bruk ludzi bez wyroku jest OK, bo to robi właściciel. W chwili gdy piszę te słowa, właśnie ma miejsce takie zdarzenie.
Syn pani Danuty wyszedł do szkoły, a właścicielka wyłamała zamki i zaczęła pakować rzeczy lokatorów do kartonów. Mają być wywiezione do jakiegoś kontenera, a matka, niepełnosprawna kobieta z 16-letnim uczącym się synem wyrzucona na ulicę. Zalegają z trzema czynszami. Czekają na decyzję o przyznaniu po raz kolejny zasiłku rodzinnego. Ośrodek Pomocy Społecznej odmówił wsparcia i powstał dług. Na dłuższą metę ludzie w ich sytuacji powinni otrzymać pomoc mieszkaniową miasta. Rzecz się dzieje w Warszawie, mieście najbogatszym w Polsce, które, niestety, nie buduje dość mieszkań socjalnych i komunalnych, aby wspomagać osoby niepełnosprawne, samotnie wychowujące dzieci, niezdolne do pracy.
Syn pani Danuty znakomicie się uczy, jest jej oczkiem w głowie, ale dziś nie będzie miał dokąd wrócić ze szkoły. Jeżeli trafią do jakiegoś przepełnionego, obskurnego schroniska dla bezdomnych, chłopak przeżyje szok i to może być trauma na całe życie. Tego najbardziej boi się matka.
A wystarczyłoby udostępnić za niewielką opłatę takim rodzinom te kilka tysięcy pustostanów, jakie są w Warszawie. Problem polega jednak na tym, że w naszym społeczeństwie zanikła solidarność i empatia.
Najem na wolnym rynku to los osób, których nie stać na kredyt hipoteczny, bo dochody są niestabilne, a często dorywcze. W tym wypadku mamy do czynienia z niepełną rodziną, niepełnosprawnością, niepełnoletnim synem. Oni są zupełnie zależni od systemu pomocy społecznej, a ponieważ system ten prawie nie działa, obecna tragedia musiała się wydarzyć. Oczywiście to, że policja zna jedynie prawo własności, a nie zna prawa lokatorskiego i cywilnego, przyczyniło się do opisanego zdarzenia. Bo polskie państwo nadmiernie chroni właścicieli i w ogóle nie przejmuje się tymi, którzy własności nie mają. Panią Danutę i jej syna postaramy się otoczyć opieką, najlepiej jak umiemy. Jeszcze raz wyręczymy władzę publiczną, samorząd, który odwrócił się do nich plecami.
Andrzej był wybitnym scenarzystą. Jego poczucie humoru, zawsze taktowne i z dystansem do samego siebie, kochali wszyscy, którzy go znali. Bawiło także tych, którzy obcowali z nim tylko poprzez postaci przez niego stworzone. Zadebiutował w 1994 roku scenariuszem spektaklu Teatru Telewizji pt. „O przemyślności kobiety niewiernej”. Andrzej pisał scenariusze do „Rancza”, „Rodziny zastępczej”, „Ekstradycji”. Produkcje gromadziły przed ekranami telewizorów tłumy widzów. „Ranczo” cieszy się nieustanną popularnością od 10 lat. Praca była dla niego niezwykle ważna. Tworzył nawet w czasie choroby, współpracował z synem. Opoką była dla niego żona Alicja, wybitna reportażystka radiowa.
Skromnego i charyzmatycznego pisarza książek i sztuk teatralnych czytelnicy znali pod pseudonimem Robert Brutter. Jego utwory literackie to „Spadek na życzenie”, „Parszywy dublet”, „Nie opłaca się bić Maxa”.
Zdobył także pierwszą nagrodę w Konkursie im. Alistaira MacLeana za książkę sensacyjną „Rekontra”. Miało to miejsce w 1992 roku. Jego sztuki teatralne to m.in.: „Myszki”, „Matka chrzestna”, „Impuls” (wszystkie trzy we współpracy z Maciejem Dutkiewiczem) oraz „Bal”.
Współtworzył filmy: „Nocne graffiti”, „Fuks”, „Wtorek” czy „Wszystko