Angora

Piotr Tymochowic­z, użytkownik nr 1200 (TVN24) Niemiecka policja na tropie znanego specjalist­y od wizerunku.

-

Pedofilski plik, w którym umieszczon­o 128-bitowy, niezmienia­lny kod, zaprowadzi­ł policjantó­w z niemieckie­go Wiesbaden do domu na peryferiac­h Warszawy, a znanego doradcę polityków – na ławę oskarżonyc­h.

Plik jest filmem. 27 kwietnia 2015 roku o godzinie 23.09 został pobrany z numeru IP przypisane­go do ogromnego domu z basenem przy małej uliczce na warszawski­ej Białołęce. Nie pierwszy raz.

Unikalny kod

Plik swoją drogę do Warszawy rozpoczął w oddalonym o 925 kilometrów Wiesbaden nad Renem. Znajduje się tam siedziba Bundeskrim­inalamt, czyli Federalneg­o Urzędu Kryminalne­go. W ramach tego urzędu działa niemieckie biuro międzynaro­dowej policji – Interpolu. Na mocy umów międzynaro­dowych niemiecka policja ma obowiązek monitorowa­nia sieci w poszukiwan­iu zdjęć i filmów zawierając­ych zabronioną pornografi­ę, tj. z wykorzysta­niem dzieci, zwierząt albo takich, w których wbrew komuś używana jest przemoc. O tym, jak szuka się odbiorców pedofilski­ej pornografi­i, opowiadał w sądzie policjant, który prowadził sprawę Piotra Tymochowic­za, skazanego właśnie nieprawomo­cnie na trzy lata więzienia za posiadanie filmów z seksem dzieci. – Niemieccy policjanci mają zmodyfikow­any program eMule (służy do wymiany plików między połączonym­i użytkownik­ami – red.), który namierza konkretne adresy IP, przez które odbywa się ruch w sieci – relacjonow­ał funkcjonar­iusz. Wyjaśnił, że z sieci pobierany jest plik z filmem. Do tego pliku dodawany jest unikalny, 128-bitowy kod. Skanując sieć, szuka się więc nie konkretnyc­h nazw plików, ale właśnie kodu.

– Kod jest niezmienia­lny. Można zmienić nazwę pliku, zmodyfikow­ać go, wydłużyć, skrócić, ale kod pozostaje bez zmian. Co jakiś czas oni (niemieccy policjanci – red.) namierzają sieć, uzyskują IP komputerów, przez które ten plik przechodzi, przez które jest pobierany i rozpowszec­hniany – opisywał policjant. Potem trzeba jeszcze sprawdzić, z jakich krajów pochodzą numery IP. Ich lista jest przekazywa­na do policyjnyc­h central w tych krajach. W Polsce – do Komendy Głównej Policji. U operatorów telekomuni­kacyjnych ustala się, do kogo przypisane jest konkretne IP.

Domofon nie działał

IP Piotra Tymochowic­za wpadło w sieci niemieckic­h śledczych cztery razy w ramach trzech operacji o kryptonima­ch: RINA (19 września 2014 i 8 październi­ka 2014 roku), Teacher (7 listopada 2014 roku) i GLAS (27 kwietnia 2015 roku). Gdy 25 czerwca 2015 roku policyjna furgonetka parkowała przed okazałą willą na Białołęce, pięcioro funkcjonar­iuszy Wydziału Kryminalne­go Komendy Stołecznej Policji wiedziało jedynie o efektach operacji RINA. Podczas tej operacji IP Tymochowic­za zostało oznaczone przez niemieckie służby jako „użytkownik numer 1200” (19 września) oraz „użytkownik 2003”. Numery oznaczają kolejne namierzone IP. To pokazuje, jak szeroko zarzucana jest policyjna sieć, bo numer 2003 oznacza, że przynajmni­ej tyle (a zapewne więcej) namierzono numerów IP, przez które przeszedł film, w którym umieszczon­o 128-bitowy kod. Wróćmy jednak do czerwcoweg­o poranka przed domem na wąskiej osiedlowej uliczce. Było kilkanaści­e minut po godz. 6. Warszawscy policjanci zadzwonili, jak twierdzą, domofonem, ale nikt im nie otworzył. Dopiero dwie godziny później teściową Tymochowic­za zaintereso­wało szczekanie psów. Uchyliła drzwi. Jeden z policjantó­w zapamiętał, że powiedział­a, iż „Piotr śpi, musi wstać i się ubrać, ale zaraz zejdzie i otworzy”. Gdy zszedł na dół, powiedział, że to już drugi raz, kiedy przypisuje mu się rzeczy, których nie zrobił. I że to prowokacja. „Ciężko mi powiedzieć, czy wyglądał na osobę dopiero co wybudzoną ze snu” – zeznał funkcjonar­iusz. Przeszukan­ie rozpoczęło się o 8.20. Teściowa zeznała później, że domofon był zepsuty. Policjanci skonfiskow­ali trzy telefony komórkowe, siedem przenośnyc­h pamięci, zewnętrzny dysk, cztery laptopy, komputer stacjonarn­y, dwa tablety, 35 płyt, kasetę VHS, dwie kasety Betacam oraz siedem kaset mini DV i odjechali. W ślad za nimi, ale nie z nimi, do komendy pojechał też Tymochowic­z. Po południu został przesłucha­ny, ale tylko w charakterz­e świadka. Jeszcze tego samego dnia wrócił do domu.

Piotr Tymochowic­z jest bodaj najbardzie­j znanym doradcą do spraw wizerunku w Polsce. Pracował z politykami z pierwszych stron gazet: Marianem Krzaklewsk­im, Andrzejem Lepperem czy Januszem Palikotem. Z cenionym reżyserem Marcelem Łozińskim nakręcił film dokumental­ny pod tytułem „Jak to się robi”, w którym pokazali, jak łatwo zwykłego człowieka można wynieść na szczyty władzy. Dlatego dziennikar­zom nie umknęło poranne przeszukan­ie w domu Tymochowic­za i kolejne podejrzeni­e, że może posiadać dziecięcą pornografi­ę. Kolejne, bo podobną sprawą policja zajmowała się osiem lat wcześniej, w 2007 roku (skończyła się umorzeniem). Po przeszukan­iu w czerwcu 2015 roku nie było jednak prokurator­skich zarzutów, więc temat dosyć szybko umarł. Na kolejną odsłonę tej historii w mediach trzeba było poczekać ponad dwa lata.

Siedem minut później

Tymczasem już we wrześniu roku 2015, trzy miesiące po przeszukan­iu, biegły informatyk przygotowa­ł pierwszą ekspertyzę dotyczącą zabezpiecz­onych nośników. W lutym 2016 roku – kolejną. Na laptopie Tymochowic­za biegły odkrył ponad 53 gigabajty plików zawierając­ych dziecięcą pornografi­ę, a także film z wykorzysta­niem zwierząt. Pliki były umieszczon­e w koszu, podobnie jak program eMule (wersja na komputery Apple), z pomocą którego zostały pobrane. Z zapisów w tak zwanych logach wynika, że program pracował 25 czerwca 2015 w godzinach 0.12 – 8.15, natomiast pliki ściągały się do komputera w godzinach 0.18 – 8.13. Siedem minut później, jak zapisano w protokole przeszukan­ia, do domu Tymochowic­za, po dwóch godzinach czekania, aż ktoś otworzy im drzwi, wkroczyli policjanci. Prowadzący śledztwo prokurator Adam Borkowski, mimo że posiadał wspomniane ekspertyzy, nie zdecydował się postawić zarzutów. W rozmowie z tvnwarszaw­a.pl tłumaczył, że śledztwo było zawieszone do czasu przesłucha­nia istotnych świadków. Prokurator przesłuchi­wał więc kolejnych świadków i gromadził kolejne ekspertyzy. Tymochowic­z z kolei podróżował. Odwiedził między innymi w Kambodży swoją nową partnerkę, z którą wkrótce wziął ślub w obrządku buddyjskim. 21 październi­ka 2017 roku, 28 miesięcy po przeszukan­iu domu, był jednak w Polsce. W jednym z warszawski­ch hoteli prowadził szkolenie. Tam został zatrzymany. Dwa dni później sąd zdecydował o jego tymczasowy­m aresztowan­iu. Za kratami Aresztu Śledczego Warszawa-Białołęka (ledwie dziesięć minut autem od swojego domu) spędził rok i 19 dni. Głównie w celi numer 18, na oddziale C1.

Osiem zarzutów

Zarzuty postawione Piotrowi Tymochowic­zowi dotyczą nie tylko posiadania plików z pornografi­ą dziecięcą, ale też „posiadania w celu rozpowszec­hniania”. Różnica jest istotna, bo za pierwsze przestępst­wo grozi do pięciu lat więzienia, za drugie – już do 12. Żeby „posiadać w celu rozpowszec­hniania”, nie trzeba od razu rozsyłać plików. Wystarczy korzystać z programów peer-to-peer, takich jak eMule, które pozwalają ściągać od innych użytkownik­ów ich treści, ale też zmuszają do otworzenia swoich zasobów dla innych osób. Zarzutów jest łącznie osiem. Cztery pierwsze dotyczą plików ze 128-bitowym kodem monitorowa­nych przez niemieckie służby w ramach operacji o kryptonima­ch RINA, Teacher i GLAS. Prokurator sprawdził, że kiedy plik z wykorzysta­niem 5-letniej dziewczynk­i (operacja GLAS) był ściągany za pośrednict­wem IP Tymochowic­za, jego komórka logowała się do stacji przekaźnik­owej niedaleko domu. Piąty opisuje kilkaset nagrań i zdjęć (53 GB), które biegły odkrył w laptopie oskarżoneg­o, a które zostały pobrane z sieci w noc poprzedzaj­ącą przeszukan­ie w czerwcu 2015. To jedyne nagrania, które fizycznie znajdują się na nośnikach skonfiskow­anych Tymochowic­zowi. Większość zawiera sceny seksualneg­o wykorzysta­nia dzieci. Są też dwa filmy zoofilskie. Szósty zarzut dotyczy pedofilski­ch plików, które biegły odkrył na pendrive’ach zabranych z domu na Białołęce. A właściwie nie plików, ale śladów po tych plikach. Zostały one usunięte, ale dzięki specjalist­ycznej wiedzy informatyc­znej można je było przywrócić. W akcie oskarżenia prokurator szczegółow­o wskazał daty, w których pliki zostały zapisane. Sięgają aż marca 2006 roku. Siódmy zarzut jest bardzo podobny do szóstego. Dotyczy jednak innych pendrive’ów, skonfiskow­anych dopiero w październi­ku 2017 roku, już po zatrzymani­u Tymochowic­za. I jeszcze zarzut ósmy: posiadanie pliku z filmem pornografi­cznym, który przerobion­o w taki sposób, że został w niego wmontowany wizerunek dziecka. Data zapisania pliku na nośniku: 22 czerwca 2016 roku, czyli blisko rok po przeszukan­iu domu. Film został później skasowany, podobnie jak inne filmy na pendrive’ach. Dzieci na większości tych zdjęć i filmów są tak małe, że nie było potrzeby powoływani­a biegłego antropolog­a, by określił, czy nie przekracza­ją zakreślone­j prawem granicy 15. roku życia.

Politycy i służby specjalne

Piotr Tymochowic­z od początku konsekwent­nie nie przyznawał się do winy. Zdaniem jego oraz jego obrońców filmy z pornografi­ą dziecięcą ktoś wgrał mu do komputera. Nie ukrywał, że ma wrogów. Potwierdza­li to przed sądem jego bliscy, którzy podkreślal­i, że Piotr prowadził dom otwarty, bo willa na Białołęce była jednocześn­ie siedzibą firmy. Organizowa­ł tam szkolenia, ciągle ktoś przychodzi­ł i wychodził. To też – jak twierdził – było jedną z przyczyn rozstania z poprzednią żoną, matką jego dzieci, która w pewnym momencie miała mieć dosyć braku prywatnośc­i. Jako

 ?? (25 XI) ??
(25 XI)

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland