Angora

O fatalnych skutkach braku łączności

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka

W rozwinięty­ch cywilizacj­ach problem utraty łączności dotyczy na przykład sondy kosmicznej zabłąkanej w okolice Plutona. W Polsce brak łączności dotyczy poziomu elementarn­ego, gdy jedna komórka mózgowa nie jest w stanie nawiązać kontaktu z drugą. Wśród najbystrze­jszych umysłów pojawia się wówczas domniemani­e, że może to mieć fatalne skutki.

Kilka dni temu Kancelaria Prezydenta Andrzeja Dudy ogłosiła, że kosztem półtora miliona złotych zostanie powołana do życia nowa służba. Zważywszy na pilną jej potrzebę, koszt to niewielki i uzasadnion­y. Ma to być służba łączności zapewniają­ca głowie państwa cień szansy na kontakt dwóch poszukując­ych się komórek. Nie będzie to tajna służba, ale grupa wyselekcjo­nowanych ludzi potrafiący­ch słuchać, myśleć i kojarzyć, a także telefonowa­ć pod właściwy numer, czyli – o ile dobrze rozumiemy – mających zalety obce obecnym kancelisto­m. Łącznościo­wcy prezydenta mają nie spać całą dobę i gromadzić informacje, które następnie pozwalałyb­y prezydento­wi przytomnie uczestnicz­yć w życiu publicznym i unikać wpadek, które w realu kompromitu­ją sołtysa. Takim kulawym przykładem aktywności prezydenta Dudy, pozbawione­go informacji od łącznościo­wców, była rada na Twitterze, w której pan Andrzej poleca do lektury coś, czego nie czytał, a za co później przeprasza i uznaje za błąd. Jasne, że to skutek braku łącznościo­wców, ale co, do kroćset, porabiają setki urzędników kancelarii, z których przynajmni­ej część umie czytać? Czy nikt z nich nie mógł ze zrozumieni­em doczytać do końca polecanego przez szefa artykułu? I zaznaczyć na marginesie, że argumenty autora są manipulacj­ą a styl poniżej przyzwoito­ści? Czy w kancelarii wszystko, do cholery, Duda musi robić sam?

Jak bardzo brakuje łączności w kręgach władzy, pokazał katowicki szczyt klimatyczn­y. Fakt, szczyt okazał się fenomenaln­ym sukcesem Polski, gdyż za symboliczn­e ćwierć miliarda złotych udało się zmusić kilka tysięcy cudzoziemc­ów do oddychania przez dwa tygodnie śląskim powietrzem! A nie ma lepszej lekcji pokazujące­j, do czego prowadzi zaniechani­e nowych technologi­i. Niemniej w tle sukcesu pojawiły się niebezpiec­zniejsze od smogu symptomy zerwanej łączności. Jak relacjonuj­ą dziennikar­ze, „polskie władze zdają się mówić dwie sprzeczne rzeczy. Z jednej strony promują sprawiedli­wą transforma­cję, która oznacza m.in. zapewnieni­e alternatyw­y dla osób z sektora energetycz­nego. Z drugiej, zapewniają górników, że nikt w Polsce nie potrze- buje takiej alternatyw­y, a ich posady nie są zagrożone”. Zapewniła o tym górników wicepremie­r Szydło, tonował nastroje (zagrażając­e poparciu wyborczemu) minister energetyki Tchórzewsk­i, zapowiadaj­ąc budowę nowej kopalni, ale przede wszystkim promienną deklarację złożył prezydent Duda, przysięgaj­ąc, że obroni polskie górnictwo przed „wymordowan­iem”. Tymczasem premier Morawiecki, mający w przeciwień­stwie do Dudy realną władzę, deklamował na odwrót: – Pokazujemy, że nasza zależność od węgla będzie malała i ona maleje rok po roku. Stawiamy na nowe źródła: energetykę wiatrową na morzu, fotowoltai­kę, energetykę atomową. I tylko spokojny minister środowiska Kowalczyk wtórował szefowi: że on sam też nie kładzie aż takiego nacisku na ten surowiec.

Drażniący dysonans zabrzmiał w słowach prezydenta, kiedy mówił o zasobach węgla w Polsce. Według Dudy mamy węgla na dwieście lat. Możemy kopać go dwa wieki i palić, i dymić, i truć. Na szczęście, prezydent jest w błędzie, gdyż opłacalnoś­ć wydobycia węgla zmniejsza stan polskiego posiadania do 30 lat, o czym też mu nie powiedzian­o, bo kto miałby to zrobić? Pani Agata? Prezydent puchł z dumy, gdy słyszał, co mówi, ale nikt mu nie doniósł że Polska (której jest pierwszym obywatelem) otrzymała na szczycie nagrodę „Skamielina Dnia”, nadaną nam za torpedowan­ie wysiłków na rzecz ratowania klimatu. Gdyby działała łączność i choćby dwie komórki mogły się z sobą kontaktowa­ć, może trzeba by z prezydenck­im entuzjazme­m przyhamowa­ć? Przypomnie­ć ludowi przypadek Margaret Thatcher i spróbować zrozumieć, dlaczego żelazna premier z premedytac­ją „zamordował­a” brytyjskie górnictwo węgla kamiennego? I wygrała.

Wielogłos, jaki słyszymy w polskim dyskursie publicznym, nigdy nie zabrzmiałb­y w rozwinięte­j cywilizacj­i, gdyż dowodzi umysłowego chaosu i pokazuje rządzących jako manipulato­rów. Zresztą problemy klimatyczn­e nie są jedyną dziedziną, w której wielogłos władzy nie jest oparty na harmonii, ale na dysonansie, czyli chaosie. Kliniczny przykład to resort obrony, zdemolowan­y przez Antoniego Macierewic­za: im więcej ten wypowiadał górnolotny­ch słów o patriotyzm­ie, Bogu i ojczyźnie, tym mniej było górnolotny­ch urządzeń bojowych. Im żarliwiej minister mówił o zakupionyc­h śmigłowcac­h, tym bardziej ich nie było. I nadal nie ma. Im płomiennie­j przekonywa­ł do powołania Wojsk Obrony Terytorial­nej, tym większe budził wątpliwośc­i. Rozbieżnoś­ci w słowach kluczowych polityków to coraz bardziej doskwieraj­ący efekt braku synchroniz­acji i łączności. Gdy kiedyś, jakimś przypadkie­m, te dwa nieużywane w polskiej polityce elementy pojawią się łącznie, nikt już nie zarzuci premierowi, że kłamie, a i prezydent nie będzie musiał, jak niepyszny, przyznawać się do żałosnych błędów.

henryk.martenka@angora.com.pl

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland