Polski pacjent – Specjaliści od wszystkiego
Lekarze z powiatowego szpitala zdecydowali się na przeprowadzenie skomplikowanego zabiegu onkologicznego, który powinien zostać wykonany w szpitalu wojewódzkim albo nawet w klinice. Operacja została wykonana niezgodnie z zasadami współczesnej wiedzy oraz sztuki medycznej i nie uchroniła pacjentki przed przerzutami. Narodowy Fundusz Zdrowia zapłacił za nieudolnie wykonane świadczenie medyczne. Kobieta zmarła.
W 2011 roku u pani X rozpoznano raka prawego jajnika. Kobieta została skierowana na operację ginekologiczną w jednym z powiatowych szpitali województwa mazowieckiego, gdzie usunięto jej prawy jajnik wraz z przydatkami.
Wydawało się, że dzięki temu będzie miała przed sobą kilka, a może nawet kilkanaście lat życia.
Niestety, zaledwie rok później nastąpiło wznowienie choroby.
X udała się do specjalistycznej placówki medycznej, gdzie rozpoznano nowotwór złośliwy jajnika lewego.
Przeprowadzono operację, podczas której:
W miednicy małej stwierdzono guz w łączności z lewymi przydatkami, pęcherzem moczowym i macicą, wciągający w twardy naciek pętle jelita cienkiego oraz grubego: poprzecznicy i zstępnicy wraz z powłokami brzusznymi.
Guz odcięto od pętli jelita oraz pęcherza moczowego wraz z naciekiem obejmującym powłoki brzuszne, otrzewną Pacjent: X (54 l.) Choroba: rak jajnika Miejsce leczenia: szpitale województwa mazowieckiego Sprawca szkody: powiatowy szpital w województwie mazowieckim Zarzut rodziny pacjentki: niezapewnienie bezpieczeństwa świadczenia medycznego Kwota roszczenia: 300 tys. zł zadośćuczynienia Podstawa prawna: art. 415, 446 k.c. i częściowo podwięzią, a następnie w bloku z macicą i przydatkami lewymi całość resekowano.
Po stronie prawej stwierdzono stan po wcześniejszym usunięciu przydatków prawych.
W czasie operacji stwierdzono uszkodzenie surowicówki jelita i pęcherza moczowego, które zeszyto, pozostawiając dren w jamie brzusznej, powłoki zamknięto na głucho.
W kolejnych dwóch latach kobieta kilka razy miała wykonywane kontrolne badania TK jamy brzusznej, podczas których wykrywano torbiele i ogniska hipodensyjne (zmiana patologiczna w obrazie tomografii komputerowej o zwiększonym współczynniku osłabienia promieniowania w stosunku do prawidłowej tkanki) w płatach wątroby.
W 2014 r. u pacjentki wystąpiły dolegliwości gastrologiczne. X była hospitalizowana w jednym ze szpitali województwa mazowieckiego.
Dwa lata później pojawiły się nawroty o podobnym charakterze.
Kontrolne badanie TK jamy brzusznej (bez kontrastu) nie dało jednoznacznego obrazu, mimo to nie zdecydowano
Rak jajnika
Jest czwartym co do częstości występowania nowotworem u kobiet. Przyczyny jego powstawania nie są znane. Pojawia się u kobiet w każdym wieku (nawet u dziewczynek), jednak najczęściej atakuje pomiędzy 50. a 60. rokiem życia. Ryzyko zachorowania maleje wraz z liczbą porodów (każda ciąża zmniejsza je o 10 – 15 proc.). Częściej zapadają na niego kobiety z grupą krwi A, najrzadziej z grupą 0.
Według obliczeń Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) co roku na świecie rozpoznaje się 230 tys. nowych przypadków (w Polsce ok. 3,5 tys.), do tego trzeba dodać dużą ciemną liczbę nierozpoznanych zachorowań w najbiedniejszych krajach. Aż 140 tysięcy kobiet umiera (w kraju ok. 2,5 tys.).
Od 5 do 10 proc. chorych posiada predyspozycje rodzinne. Czynnikami ryzyka są też otyłość oraz palenie papierosów (także bierne).
Międzynarodowa Federacja Ginekologii i Położnictwa opracowała kwalifikację zaawansowania raka jajnika, wyróżniając cztery podstawowe stopnie.
Jeżeli rak został rozpoznany we wczesnej fazie (I stopień) i przeprowadzono radykalny zabieg operacyjny, wówczas ponad 90 proc. pacjentek ma szanse na przeżycie 5 lat. Jeżeli operowany nowotwór znajdował się w II stopniu lub IIIa szanse na przeżycie 5 lat ma 40 – 50 proc. kobiet. W przypadku stopni IIIb i IIIc, szanse spadają do 17 proc. Gdy rozpoczyna się leczenie choroby w IV stopniu, 5 lat może przeżyć zaledwie 5 – 10 proc. pacjentek.
Aż w 75 proc. przypadków raka jajnika rozpoznaje się dopiero w III lub IV stopniu rozwoju, gdy guz osiągnie średnicę 1 cm i wagę 1 g. Pojawiła się jednak nadzieja na rewolucję w diagnostyce. Naukowcy z Uniwersytetu w Hull wykryli biomarker (białko wskazujące na stan chorobowy), który pozwala zdiagnozować raka jajnika już w pierwszym stadium. Być może za 2 – 3 lata uda się im opracować metodę wykrywania choroby na podstawie zwykłego badania moczu. się na ponowienie badania już z podaniem kontrastu.
W maju kobieta przebywała na oddziale gastrologicznym kolejnego szpitala. Jednak po pojawieniu się w okolicach wkłuć odczynów zapalnych została przeniesiona na chirurgię, gdzie rozpoznano wstrząs septyczny z objawami niewydolności wielonarządowej. Pacjentkę przewieziono na oddział intensywnej opieki medycznej, gdzie zmarła (6 czerwca).
Błąd techniki operacyjnej
Mąż zmarłej przygotowuje się do procesu cywilnego przeciwko szpitalowi powiatowemu, gdzie w 2011 r. przeprowadzono operację wycięcia prawego jajnika. Dlatego zwrócił się do Zakładu Usług Medycznych i Opinii Cywilnych w Tarnowie o sporządzenie opinii lekarskiej.
(...) W przypadku stwierdzania zmiany okolicy jajnika należy w czasie zabiegu przeprowadzić badanie śródoperacyjne celem wyjaśnienia charakteru zmiany, bo w przypadku stwierdzenia zmiany złośliwej operator ma obowiązek poszerzyć zabieg o wycięcie całego narządu rodnego wraz z fartuszkiem sieci jelitowej oraz ewentualnie usunąć wyrostek robaczkowy – czytamy w opinii. – Jeżeli zatem wówczas nie podjęto takich działań, temu szpitalowi należy zarzucić błąd techniki operacyjnej w konsekwencji dający następstwo wznowy nowotworowej (...). Działania pozwanego były pozbawione pożądanego stopnia staranności i ostrożności, nie zastosowano odpowiedniej techniki operacyjnej, w związku z czym doprowadziło to do nieosiągnięcia zamierzonych korzyści, dopuszczając do dalszego rozwoju choroby.
– Od 20 lat polskie szpitale są podzielone na trzy stopnie referencyjności, czyli kompetencji – mówi dr Ryszard Frankowicz, specjalista ginekolog-położnik. – W uproszeniu można powiedzieć, że I stopień to placówki powiatowe, II – wojewódzkie, III – kliniki oraz jednostki badawczo-rozwojowe Ministerstwa Zdrowia. Szpital I stopnia referencyjności powinien podejmować się takich zabiegów jak cięcie cesarskie, proste wycięcie mięśniaków macicy, niezłośliwych torbieli jajnika. Tymczasem lekarze z powiatowego szpitala (I stopień referencyjności) zdecydowali się na przeprowadzenie skomplikowanego zabiegu przewidzianego dla placówek wojewódzkich, a nawet klinik, i temu nie podołali, co w bezpośredni sposób miało wpływ na zmniejszenie rokowań przeżycia pacjentki. Nie wiem, czy był to przejaw nadmiernej wiary we własne umiejętności, czy chęć otrzymania z NFZ pokaźnych pieniędzy za przeprowadzony zabieg. Dlatego, moim zdaniem, Fundusz powinien zażądać od szpitala zwrotu pieniędzy. Teraz rodzina zmarłej kończy przygotowywać pozew przeciwko tej powiatowej placówce. Kwota zadośćuczynienia prawdopodobnie wyniesie 300 tys. zł. Nie mam wątpliwości, że szpital ten proces przegra, tylko czy jego kierownictwo wyciągnie z tego właściwe wnioski?
*** Przed trzema laty w Warszawie wybitni specjaliści zapoznawali dziennikarzy z problematyką raka jajnika. Okazało się, że co najmniej trzy czwarte wykonywanych w Polsce operacji usunięcia jajnika nie spełnia standardów wymaganych we współczesnej medycynie. Podkreślano, że brakuje nam chirurgów specjalizujących się w ginekologii onkologicznej, którzy legitymowaliby się dużym doświadczeniem, to znaczy wykonywali co najmniej 30 operacji raka jajnika rocznie. Wskazywano, iż system refundacji Narodowego Funduszu Zdrowia nie premiuje dobrze wykonanych kompleksowych zabiegów. Od tego czasu niewiele się zmieniło.
Współpraca: dr Ryszard Frankowicz. Telefon kontaktowy: 602 13 31 24 (w godz. 10 – 12).