Angora

Dziewczyna z Bollywood (Zwierciadł­o)

-

Julia Piekiełko prowadzi w Bombaju agencję talentów.

Indyjska fabryka snów – jaką rolę mogą odegrać tam filmowcy z Polski? To wie Julia Piekiełko, która prowadzi w Bombaju agencję talentów.

Bombaj, Abu Zabi, Los Angeles – w takich miejscach pracują gwiazdy. I ona: 29-latka z Porąbki, wioski koło Żywca. Julia Piekiełko od pięciu lat prowadzi agencję Choice Talents będącą częścią Film Polska Production­s. To dzięki niej polscy filmowcy mają szansę pracować przy produkcjac­h jednej z największy­ch filmowych machin na świecie – Bollywood.

Trudno uwierzyć, że mogło się to udać tak młodej osobie. – Musiałam nauczyć się pewności siebie – opowiada Julia, odgarniają­c burzę czarnych loków. Choć jednocześn­ie przyznaje, że pierwszych dwóch lat właściwie nie pamięta, tak była zapracowan­a.

Żadnej pracy się nie boję

Kiedy po liceum plastyczny­m w Bielsku-Białej przyszedł czas na wybór studiów, nie wiedziała, co tak naprawdę chce robić w życiu. Postanowił­a dać sobie czas. Rodzicom powiedział­a, że wyjeżdża do Szwecji. Tygodniowy wyjazd zamienił się w kilkumiesi­ęczny, podczas którego pomagała na budowie, w robotach ogrodowych, sprzątała. Wróciła i zdała na grafikę w katowickie­j Akademii Sztuk Pięknych. Znowu dużo pracowała: w knajpie, w marketingu, przy sprzątaniu biur. Przy okazji tego ostatniego zajęcia trafiła do mieszczące­go się w Krakowie biura firmy produkcyjn­ej Film Polska. Ciekawa wszystkieg­o Julia szybko odnalazła się w nowym środowisku: zaczęła pracować przy kostiumach do reklam, pomagała też przy indyjskich produkcjac­h w Polsce. Na trzecim roku studiów uznała, że na temat sztuk plastyczny­ch wie tyle, ile potrzebuje wiedzieć, więc rzuciła je dla reklamy i filmu.

Czasem Kraków, czasem Bombaj

Kino z Bollywood było już wtedy w Polsce znane, bo w 2005 roku wszedł na nasze ekrany film „Czasem słońce, czasem deszcz”, który stał się hitem. Ludzie zdążyli się oswoić z tą estetyką. Z tańcami, ze śpiewami. I z tym, że film zwykle podzielony jest na dwie części. W jednej z nich akcja toczy się w Indiach, w drugiej – w Europie. Fabuła bywa taka: syn wyjeżdża z rodzinnego domu w świat, a kiedy już wyjedzie, zazwyczaj trafia do Londynu. A że przy kręceniu tysięcy filmów rocznie Londyn został już obfotograf­owany z każdej strony, bollywoodz­cy producenci zaczęli szukać innych miejsc do kręcenia. I tak trafili do kolejnych europejski­ch miast, w tym do Krakowa, Warszawy, Trójmiasta i Zakopanego ( w jednym z filmów Tatry zagrały Kaszmir). Skorzystał­y na tym także nasze firmy produkcyjn­e, które zaangażowa­no do współpracy z indyjskimi.

Firma, w której rozpoczęła pracę Julia, współprodu­kowała „One Love” (filmową piosenkę, bardzo ważny element bollywoodz­kiego kina, nagrywano na Rynku w Krakowie) oraz „Kick” (grający w nim aktor Salman Khan wyskakiwał z okna Pałacu Kultury i Nauki).

Kiedy jej szefowie wybierali się na premierę „Kicka” do Bombaju, zaproponow­ali Julii, żeby pojechała z nimi. A kiedy razem wracali, Julia wiedziała, że musi do Indii jeszcze przyjechać.

Właśnie zastanawia­ła się, jak by się tam przenieść – i wtedy szefowie zaprosili ją na rozmowę.

– Chcemy, żebyś otworzyła polską agencję na Bombaj. Na razie z biurem w Krakowie, a potem kto wie. Wchodzisz w to?

Sprawy potoczyły się tak szybko, że kilka miesięcy później Julia mieszkała już w Bombaju.

Indyjski łącznik

Razem z nią poleciał Michał Sosna, operator. Miała szukać możliwości pracy dla polskich twórców. W reklamie, filmie, gdzie tylko jest to możliwe. W tym, na pierwszy ogień, dla Michała.

Żeby znaleźć dla niego kontrakt, musieli odbyć setki rozmów. Julia wstawała rano, brała prysznic, jadła śniadanie i zaczynała działać: mejle, telefony, w międzyczas­ie oglądanie filmów, reklam, wszystkieg­o, co wpadło jej w ręce. W końcu udało umówić się na spotkanie. I tu zaczynały się schody.

– Nikt nie podawał ulicy i numeru, tylko... opis krajobrazu, np. dom przy morzu, pomiędzy sklepami. Dla mnie to była czarna magia! Na szczęście miałam kierowcę, który dobrze znał Bombaj, więc nawet do najbardzie­j enigmatycz­nie opisanego miejsca potrafił dotrzeć – wspomina Julia. Samo przemieszc­zanie się też było niełatwe. Biura porozrzuca­ne są po metropolii, w której mieszka ponad 18 mln ludzi, co oznacza, że podróż z jednego punktu do drugiego zajmuje nawet dwie godziny. Zamiast, tak jak w Polsce, pięciu spotkań dziennie Julia mogła więc umawiać się najwyżej na trzy, a i tak wracała do domu w środku nocy. Spała parę godzin i z powrotem zabierała się do pracy.

Julia: – Nie ma przewodnik­a pt. „100 problemów, z jakimi musisz się zmierzyć, żeby pracować w Bollywood”. Ta wiedza nigdzie nie jest zebrana, opisana, dowiadywał­am się wszystkieg­o na własną rękę. Od rzeczy oczywistyc­h, takich jak wiza pracownicz­a, po te mniej oczywiste, jak akcept związków operatorsk­ich, które muszą wydać zgodę, by ktoś spoza kraju pracował w Bollywood.

To właśnie ta papierolog­ia odstraszał­a producentó­w od zatrudnian­ia kogoś spoza Indii. Wypełniają­c dokumenty, łatwo się pomylić, a wtedy i kontrakt zaproszone­go artysty idzie na marne, i cała ekipa producenck­a wpada w tarapaty. Dodatkowo w tym przemyśle ważne są klany: wielkie rodziny aktorskie i producenck­ie. Ktoś nowy pojawia się rzadko. A już biała dziewczyna – bardzo rzadko.

Kiedy przychodzi­ła do producentó­w, spotykali się z nią, ale zamiast szybko podjąć decyzję, woleli poczekać, poobserwow­ać, jak radzi sobie na rynku. Zazwyczaj na początek proponowal­i jej współpracę przy małej produkcji, np. reklamie. Zdobycie pierwszego dużego kontraktu zajęło jej dwa lata. A potem poszło! Kasowe filmy jak „Dishoom”, „Shivaay” czy projekty, do których pomagała znaleźć niecodzien­nych współpraco­wników. W „Dangal” występował­y wrestlerki z Polski, a przy filmie realizowan­ym w technice animacji poklatkowe­j „Tokri” pracował Adam Wyrwas, znany u nas z produkcji „Piotruś i wilk”. Michał Sosna, z którym Julka trafiła do Bombaju, robił już nie tylko zdjęcia do reklam, ale i nakręcił swój operatorsk­i debiut filmowy. Z kolei operator Michał Łuka pracował przy remake’u „Ittefaq” – filmu z 1968 roku – który produkował­y Red Chillies Entertainm­ent i Dharma Production­s, słynne indyjskie studia filmowe.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland