Mikrofon ANGORY
etc. – bo osoby, z którymi dyskutujemy, to z jednej strony nasi adwersarze, ale z drugiej – łączy nas z nimi wspólna przeszłość, wspólnie przeżywane emocje, więzy krwi. To, że nasza babcia uważa, iż Mateusz Morawiecki urządzi Polskę lepiej niż Grzegorz Schetyna, nie oznacza, że nasza dotychczasowa pozapolityczna relacja staje się mniej wartościowa.
–O wiele łatwiej osiągnąć pewien konsensus, zgodzić się z argumentami przeciwnika w rodzinnym gronie, gdzie łączą nas więzy krwi, niż poza nim. W rodzinie z natury rzeczy musimy zakładać, że możemy się nie zgadzać, ale przez to, że kochamy się jako rodzina, budujemy rodzaj wspólnoty, czyli to, czego nam najbardziej brakuje w debacie publicznej – zauważa dr Rydliński.
To, że w naszych bliskich dostrzegamy więc przede wszystkim żywych ludzi, z całym bagażem ich emocji, doświadczeń, wspólnych przeżyć, może umożliwić podjęcie próby spojrzenia na rzeczywistość z perspektywy innej niż ta, która jest naszym udziałem. To niepowtarzalna szansa na przebicie tzw. bańki informacyjnej, w której na co dzień funkcjonujemy – wyrwania się z naszego kręgu, w którym wszyscy żyją w podobny sposób, podzielają podobne wartości i podobnie interpretują rzeczywistość. Życie w bańce informacyjnej sprawia, że niektórych procesów nie jesteśmy w stanie zrozumieć. Dziwimy się na przykład, dlaczego PiS wygrał wybory, skoro żaden z naszych znajomych nie głosuje na tę partię. Albo dlaczego PO jest główną siłą opozycyjną, skoro nikt z naszego kręgu nie jest w stanie powiedzieć o niej niczego dobrego.
Takie szersze spojrzenie na rzeczywistość może pomóc w odkryciu, że choć wiele nas dzieli, to jednak wiele też łączy. Dr Rydliński wskazuje tu np. na problem reformy sądownictwa – spokojna dyskusja na ten temat może uzmysłowić przedstawicielowi każdej strony, że co do zasady są zgodni – potrzebne są zmiany. Przedmiotem dyskusji jest jedynie sposób tych zmian, a tu jest pole do wymiany argumentów. Nade wszystko mamy jednak okazję przekonać się, że osoby mające inne poglądy mają swoje racje i nie są żołnierzami jakiejś złowrogiej siły, która czyni zło, bo jest zła z natury.
– Rozmowa ze szwagrem może nam uzmysłowić, że nasz przeciwnik ideowy nie jest diabłem, lecz człowiekiem, z którym łączą nas relacje rodzinne, partnerskie, a nawet klasowo-regionalne. Nawet jeśli udało mi się awansować społecznie, jestem beneficjentem III RP, to mam okazję uświadomić sobie, że nie każdy w Polsce jeździ SUV-em. Sam powrót w rodzinne strony i zderzenie opinii z osobami tam żyjącymi może uruchomić procesy, które na końcu przynoszą bardzo dobre efekty. Ja uważam, że to są trochę takie polityczne rekolekcje dla nas wszystkich – mówi dr Rydliński.
– Główny problem polega na tym, by oswajać odmienności, ponieważ podziały w społeczeństwie są w debacie publicznej podgrzewane, zwłaszcza jeśli opierają się na tożsamościach, a te są nazywane w taki sposób, że my jesteśmy po jasnej stronie mocy, a wy jesteście po ciemnej – dodaje prof. Flis.
Jeśli zaś, mimo wszystko, emocje zaczną brać górę, prof. Popiołek radzi, aby przed powiedzeniem o jedno słowo za dużo „wziąć głęboki oddech, policzyć do dziesięciu i zastanowić się: powiem coś przykrego, i co to ma dać?”. – Wszelki podział na białe – czarne, my – wy, wy wszystko robicie źle, a my dobrze, z pewnością nie służy nigdy i nikomu. Gdy rozmawiamy i zajmujemy różne stanowiska, trzeba zawsze uważać, by rozmawiać w sposób subtelny i nie ranić tej drugiej osoby – dodaje.
Kiedy ustają wojny
Prof. Popiołek w kontekście świąt przypomina też słynną historię tzw. rozejmu bożonarodzeniowego, do którego doszło w 1914 roku w czasie pierwszej wojny światowej na froncie zachodnim, w okolicach Ypres. Stojący naprzeciwko siebie żołnierze niemieccy i alianccy bez wiedzy swoich naczelnych dowództw doprowadzili do zawieszenia broni na czas świąt (w niektórych miejscach przeciągnął się on aż do Nowego Roku). Żołnierze, którzy wcześniej i później strzelali do siebie, w tym szczególnym okresie spotykali się na ziemi niczyjej, śpiewali razem kolędy – ba, dochodziło nawet do wymieniania się prezentami.
Jeśli więc nawet na co dzień jesteśmy „żołnierzami” zwaśnionych politycznie stron, to nie znaczy, że aby dobrze bawić się w święta, musimy udawać, że polityka w ogóle nie istnieje. Skoro na rozejm stać było uczestników prawdziwej wojny, tym bardziej stać na niego uczestników naszej wojny na słowa. I kto wie, może to właśnie od dyskusji w rodzinach może rozpocząć się proces pokojowy w wojnie polsko-polskiej?
– Ta interpretacja, którą sprzedają politycy, że polityka jest konfliktem, nie musi przełożyć się na rozumienie jej szczebel niżej, czyli w rodzinie. To, że politycy się kłócą, to nie znaczy, że my musimy się kłócić – podkreśla prof. Marciniak.
A dr Rydliński zwraca uwagę, że jeśli w rodzinie nauczymy się nie odmawiać godności swojemu politycznemu oponentowi, który jest jednocześnie bliską nam osobą, to w kolejnym kroku możemy przestać odmawiać tej godności sąsiadowi, mieszkańcowi tego samego miasta czy w końcu – wszystkim obywatelom naszego państwa.
Czego pozostaje życzyć na naszym czytelnikom. święta
Afryka – nie dzika
Premier Mateusz Morawiecki poleciał do Wiednia na Forum Afryka – Europa i przekonywał dziennikarzy, że nie jest to zwyczajny szczyt liderów.
„Oprócz spotkań politycznych jest to wielka okazja do nawiązania pogłębionych relacji gospodarczych, handlowych, biznesowych i inwestycyjnych” – powiedział premier i przypomniał, że podczas szczytu towarzyszy mu kilkudziesięciu polskich przedsiębiorców zainteresowanych rynkiem afrykańskim.
„Pamiętajmy, że dzisiaj Afryka to miliard dwieście milionów ludzi, a za kilkanaście lat będzie to pewnie trzykrotnie więcej niż liczba mieszkańców UE; a więc jest to potężny rynek, ciekawy dla Europy – dla europejskich firm, w tym polskich, ponieważ Polacy mają zdolność do eksplorowania rynków i potrafią śmiało stawiać pierwsze kroki na nieznanym lądzie gospodarczym. Kontakty, które przedsiębiorcy polscy zadzierzgnęli z afrykańskimi przedsiębiorcami są bardzo obiecujące” – powiedział premier Morawiecki. Podkreślił także, że Polska ma już siedem biur handlowych w Afryce, m.in. w Nigerii, Maroku, Egipcie i są tworzone nowe przedstawicielstwa.
„Biura handlowe będą bardzo ważne z punktu widzenia zdolności do nawiązywania bezpośrednich, bliskich relacji z lokalnymi partnerami” – wyjaśnił.
Mamy dość!
„OPZZ apeluje do rządu o konstruktywny dialog w zakresie pogarszającej się sytuacji społecznej oraz narastających napięć. Ostrzegamy, że w przypadku dalszego lekceważenia pracowników oraz reprezentujących ich związków zawodowych nie zawahamy się użyć wszelkich środków, aby doprowadzić do zmiany tego stanu. Brak kompleksowych rozwiązań powoduje, że oddalamy się od europejskich standardów życia. Pracownicy ochrony zdrowia, służb mundurowych, wymiaru sprawiedliwości, pomocy społecznej i oświaty to grupy zawodowe, które mówią stanowczo: Mamy dość!” – napisali związkowcy w specjalnym oświadczeniu przekazanym mediom.