Handlarz gilotynował żywe karpie
Na targowisku w Krotoszynie (województwo wielkopolskie) mężczyzna sprzedający karpie zabijał je na miejscu własnoręcznie wykonaną gilotyną. Zszokowani świadkowie nagrali film i zgłosili sprawę do prokuratury. Po dwóch dniach postawiono mężczyźnie zarzut znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem.
Na opublikowanym przez fundację „Viva!” filmie widać, jak sprzedawca wkłada karpie do gilotyny – najprawdopodobniej starej krajalnicy do sera – i zabija je. Ryby nie są wcześniej ogłuszone. Nie wiadomo, jak długo kupiec sprzedawał tu ryby i ile zwierząt zginęło tak tragiczną śmiercią. „To najbardziej wstrząsający film, jaki otrzymaliśmy w tym roku...” – napisała na Facebooku fundacja „Viva!”.
59-letni sprzedawca usłyszał zarzut znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Grozi mu do 5 lat więzienia.
W tym roku na polskich stołach wyląduje 9 milionów karpi, zaledwie dwa miliony wcześniej będą przebywały w humanitarnych warunkach. W Polsce nie ma zakazu zabijania karpi w sklepie, ale są przepisy regulujące, jak można to robić. – Ubój zwierząt kręgowych może nastąpić tylko po ogłuszeniu – mówi adwokat Katarzyna Topczewska, pełnomocnik fundacji „Viva!”. uszkodzona na 170 mkw. Koszt rekultywacji 1 mkw. określono na 20 groszy. W sumie za wszystkie szkody odszkodowanie wyliczono na... 34 zł.
Dziki też się chyba dowiedziały o wysokości strat, bo za dwa dni przyszły jeszcze raz i dokończyły dzieła, niszcząc to, co ocalało (...). Rolnik odpuścił kołu łowieckiemu, ale nie odpuścił dzikom. Na własną rękę podjął z nimi walkę.
– Chodziłem w nocy na łąkę i rzucałem petardy. Ale cholery się wycwaniły, przestały się bać huku. Jakiś czas temu rzuciłem petardę, a tu ze 20 metrów od mnie słyszę chrząkanie. Pewnie cała wataha z młodymi przyszła. Tak się wystraszyłem, że mi czapka na głowie do góry podskoczyła. Ja już nie chcę żadnych odszkodowań. Chcę tylko nagłośnić, jak ta walka wygląda. Wszyscy niby tak polują, a dziki się lęgną jak króliki (...). (Skróty pochodzą od redakcji „Angory”) gdy oboje narzeczeni nie stawiają się w urzędzie – zaznacza Iwona Gassowska, kierownik USC w Bydgoszczy. – To pewnie dlatego, że para się rozmyśliła. Narzeczeni powiadamiają gości, lecz zapominają jeszcze nas poinformować o rezygnacji, więc urzędnik przychodzi na umówione miejsce w danym terminie. Podobne przypadki dzieją się również w kościele. – Byłam na trzech ślubach konkordatowych, na których nie pojawił się pan młody – wspomina bydgoszczanka. – Nawet przez myśl mi przeszło, że to ja ściągam nieszczęście i do zawarcia związku małżeńskiego nie dochodzi.
Za lata ciężkiej pracy w mróz i w upały, w śnieg i deszcz, pan Bronisław Wronowski (77 l.) z Wojtkówki na Podkarpaciu ma dostawać 1400 zł emerytury. Nie może jednak pojąć, dlaczego ZUS nie chce przeliczyć świadczeń na nowo, po uwzględnieniu odnalezionych kart wynagrodzeń, które przez lata były traktowane jako zaginione...
– To były najlepsze lata pracy, najwięcej wtedy zarabiałem. Jeśli od tego zależy emerytura, to moja powinna być o wiele wyższa – przekonuje pan Bronisław, który od 1958 r. do 1992 r. pracował jako operator ciężkiego sprzętu w Bieszczadach. – Budowaliśmy leśne drogi. To była katorżnicza robota. Mróz, błoto po kolana. Dał radę tak pracować 33 lata. Potem podupadł na zdrowiu i zanim przeszedł na emeryturę, przebywał kilka lat na rencie. Kiedy wyliczano mu świadczenia, okazało się, że gdzieś zgubiły się jego karty wynagrodzeń z ostatnich ośmiu lat – najlepiej płatnych.
Panu Bronisławowi nie dawało to jednak spokoju. Choć jego zakład upadł, przejęło go nadleśnictwo. – Gdy zmieniła się pracownica archiwum, poszedłem jeszcze raz. Okazało się, że zagubione kwity się odnalazły – mówi emeryt. – Natychmiast wysłałem je do ZUS, aby jeszcze raz sprawdzili, ile mi się należy – dodaje mężczyzna.
Urzędnicy przysłali odpowiedź o „odmowie ponownego przeliczenia świadczenia”. W piśmie wyjaśnili, że mężczyzna nie przedstawił nowych dowodów, a emeryturę wyliczono mu m.in. na podstawie danych z karty zasiłkowej i legitymacji ubezpieczeniowej.
Pan Bronisław czuje się poszkodowany. Ma dziś 1400 zł emerytury. Uważa, że jego niedawno zmarły kolega, który pracował o dwa lata krócej i na niższym stanowisku, przez lata dostawał 150 zł więcej emerytury. – Dla mnie to wielka różnica. To połowa tego, co wydaję na leki – żali się emeryt.
Emerycie! Jeśli nie zgadzasz się z wysokością emerytury, możesz zwrócić się do swojego oddziału ZUS z wnioskiem o jej ponowne przeliczenie, nawet jeśli decyzja się uprawomocniła. Należy powołać się wtedy na art. 114 ustawy Prawo o świadczeniach i przedstawić nowe dowody lub okoliczności istniejące przed wydaniem decyzji, które mają wpływ na prawo do świadczeń lub na ich wysokość.