Pomocnicy Świętego (Korso)
Nie elfy, ale ludzie dostarczają prezenty.
25
– Co po sobie?
– Podstawowa sprawa, by reprezentacja grała w najważniejszych turniejach: najpierw w mistrzostwach Europy, a następnie w mistrzostwach świata. I nie rozgrywała tam trzeciego spotkania o honor! Dla mnie jest ważne, by drużyna miała styl. – Jaki? – Chciałbym, by zespół nie był uzależniony tylko od szybkiego kontrataku, ale by potrafił kreować grę, tworzyć ciekawe akcje w bardzo trudnym aspekcie ataku pozycyjnego. To nigdy nie było atutem polskiej reprezentacji. Chciałbym to zmienić. Marzę o taktycznie zdyscyplinowanym zespole, z bardzo dobrą defensywą, tracącym mało goli. To nasze wyzwania!
– Po losowaniu do eliminacji mistrzostw Europy zapanował optymizm.
– Wbrew powszechnym opiniom w swojej grupie nie mamy wielkich drużyn, ale są tam niezwykle wyrównane zespoły. Każda drużyna ma szansę wywalczyć awans i to powoduje niebezpieczne i mylące twierdzenie, że jesteśmy faworytami. Wielkim optymistom tylko przypomnę, że w niemieckiej Bundeslidze gra ponad trzydziestu piłkarzy z Austrii. My tylu asów tam nie mamy. Polaków jest tam tylko czterech. Słowenia i Izrael nie mają gwiazd, ale to bardzo solidne drużyny. Na pierwszy rzut oka nawet dopuszczam komentarze, że to słaba grupa, a Polska i Austria to faworyci. Gdy jednak zaczniemy wchodzić w detale, przyjrzymy się dokładnie nazwiskom piłkarzy grających w poszczególnych zespołach, to trzeba zdecydowanie zmienić ton zapowiedzi. I to nie strach czy kurtuazja, a – podkreślam – realna ocena możliwości każdego naszego rywala. Macedonia w ostatnich eliminacjach zremisowała z Włochami. Nie będzie wcale łatwo z Izraelem, a przypomnijmy sobie nasze mecze ze Słowenią – zdobyliśmy tylko jeden punkt.
– Eliminacje zaczniemy w marcu pojedynkiem z Austrią.
– W tym kraju jest bardzo dobrze rozwinięte szkolenie, widać to po występach zespołów młodzieżowych. Ligowe drużyny w rozgrywkach pucharowych spisują się zdecydowanie lepiej od naszych. Bardzo trudny, wymagający rywal. Pamiętajmy, że u nas podstawowi do niedawna zawodnicy będą się wykruszali, młodzi muszą za chwilę przejąć przywódcze role. Nie boję się tego, co nas czeka. Jest szacunek do każdego rywala. Nasze ambicje sięgają pierwszego miejsca w grupie. Potrzebna będzie i dawka szczęścia, po to by kibice znowu mocno pokochali piłkarzy. byś chciał zostawić
Gdy jesteśmy mali, z dreszczykiem podniecenia czekamy na czas świąteczny, kiedy na niebie pojawia się pierwsza gwiazdka, a pod choinką – prezenty. W życiu człowieka są jednak trzy etapy: kiedy wierzy się w Świętego Mikołaja, kiedy się w niego nie wierzy i kiedy samemu się tym Mikołajem jest. A w tym ostatnim bardzo pomagają panowie i panie przynoszący nam prezenty do domu...
I nie mamy tu na myśli elfów Świętego Mikołaja, lecz osoby, które codziennie przemierzają ulice wszystkich miast, miasteczek i wsi naszego powiatu i całego kraju. Bycie listonoszem to nie tylko zajęcie, ale też trudna służba, to jeden z zawodów cieszących się najwyższym zaufaniem społecznym. Aby zostać listonoszem, nie wystarczy mieć rower z koszykiem – w dzisiejszych czasach raczej samochód z dużym bagażnikiem. Już w ogłoszeniach o pracę przeczytać można, że ze względu na charakter pracy listonosza oprócz podstawowych kwalifikacji wymagane są też odpowiedzialność, dokładność, systematyczność i samodzielność. Bardzo ważne są też odporność na stres i cierpliwość, bo często trzeba udzielać ludziom informacji dotyczących przesyłek czy funkcjonowania poczty. Ze względu na pracę w trudnych warunkach pogodowych od listonoszy wymagany jest też dobry stan zdrowia.
A ludzie są bardzo różni. Jedni po uroczystościach rodzinnych czy imieninach zapraszają, żeby czymś poczęstować. Dla innych znów przyjście listonosza to cały rytuał, do którego trzeba się dobrze przygotować.
– Jedna z pań, starsza kobieta, tego dnia, kiedy mam przyjść z emeryturą, specjalnie zostawia dla mnie otwartą bramkę, a w przedpokoju ma przygotowany stoliczek, na którym odliczam należność – opowiada pan Bronek, listonosz pracujący w powiecie mieleckim. – Kiedy chodzi się po rejonie tak długo jak ja, przez ponad dwadzieścia lat, to zna się wszystkich ludzi, a nawet ich psy i koty. Jeśli więc nie zastaję kogoś w domu, to wiem, który parapet jest obluzowany i gdzie mogę zostawić list, czy synowej mogę zostawić przesyłkę do teściowej i co u kogo słychać.
Listy, które dostajemy, świadczą o tym, co dzieje się w naszym życiu. Listonosz musi więc być człowiekiem dyskretnym, ma przecież dostęp do informacji o wysokości świadczeń, wie, czy ktoś dostaje listy z sądu czy policji, czy ma anonimowego wielbiciela...
Ludzie zazwyczaj traktują listonoszy – jeśli nie przyjaźnie – przynajmniej uprzejmie. Od każdej reguły zdarzają się oczywiście wyjątki. Jak wspomina pan Bronek, kiedy był młodym chłopakiem i dopiero zaczynał pracę, miał przygodę, która omal nie zakończyła jego kariery listonosza – bo porządnie go wystraszyła.
– Tamtego dnia poczty nie było wiele, więc miałem nadzieję, że ze wszystkim szybko się uporam: tylko kilka rent, gazet, rachunków, parę paczek. Byłem pewien, że szybko mi pójdzie i może nawet znajdę chwilę, żeby wejść na grzyby do pobliskiego lasu. Byłem początkujący, dopiero co skończyłem douczać się u starszego kolegi, który pokazywał mi, jak jeździ się w tym rejonie. Dzień rozpoczął się dobrze. I rzeczywiście, rozdałem kilka listów, jedna z pań poczęstowała mnie kompotem, bo dzień był wyjątkowo ciepły, inna zaproponowała kawałek ciasta. Zadowolony usiadłem za kierownicą i pojechałem do następnego domu. Tu, niestety, nie było już tak miło. Na podwórku nikogo nie było, ale na widok otwartego okna uznałem, że gospodarz jest jednak w domu. Kiedy szedłem chodnikiem w kierunku domu, w drzwiach ukazał się starszy mężczyzna. Sam w sobie nie był straszny, ale za to w rękach trzymał wiatrówkę... Okazało się, że nie kojarzył mnie i bał się, że to jakiś złodziej zmierza w jego kierunku. Co z tego, że był biały dzień... Co gorsza, miałem dostarczyć mu rachunek za prąd i bałem się, że jeśli nie spodoba mu się jego wysokość, to ja za to oberwę. Byłem wtedy bliski rezygnacji z pracy, no ale na szczęście takie przygody trafiają się bardzo rzadko.
„List w życiu człowiek pisze co najmniej raz”
Listonosz to nie tylko dostarczyciel przesyłek. Szczególnie na wsiach, gdzie mieszka dużo starszych, samotnych ludzi, listonosz jest nie tylko dostarczycielem emerytury czy rachunku za prąd, ale przede wszystkim miłym gościem, nieraz jedynym widzianym przez całe dnie człowiekiem. Każdy chce więc go zatrzymać na herbatę, na ciastko, a tu praca goni i dalsze przesyłki też czekają na rozniesienie.
– Jak się tylko da, to postoję chwilę, bo o siedzeniu to nie ma nawet mowy, zamienię parę słów, posłucham, co mają do opowiedzenia. Dużo jest opuszczonych ludzi, których rodziny są gdzieś daleko, za granicą, małżonkowie poumierali, a oni zostali sami, nie mają nawet z kim na co dzień zamienić słowa – mówi pan Bronek. – Dawniej można było jeszcze usiąść, wypić nawet herbatę, ale teraz goni nas praca i jest coraz mniej czasu dla drugiego człowieka – dodaje.
Nie wszyscy to jednak rozumieją. Kiedy listonosz jest jedynym człowiekiem, którego widzi się na oczy, to chce się z nim porozmawiać, zatrzymać jak najdłużej. Niejedna starsza osoba wyciąga albumy, chce pokazać zdjęcia rodziny,