Angora

Pomocnicy Świętego (Korso)

- TOMASZ ZIMOCH

Nie elfy, ale ludzie dostarczaj­ą prezenty.

25

– Co po sobie?

– Podstawowa sprawa, by reprezenta­cja grała w najważniej­szych turniejach: najpierw w mistrzostw­ach Europy, a następnie w mistrzostw­ach świata. I nie rozgrywała tam trzeciego spotkania o honor! Dla mnie jest ważne, by drużyna miała styl. – Jaki? – Chciałbym, by zespół nie był uzależnion­y tylko od szybkiego kontrataku, ale by potrafił kreować grę, tworzyć ciekawe akcje w bardzo trudnym aspekcie ataku pozycyjneg­o. To nigdy nie było atutem polskiej reprezenta­cji. Chciałbym to zmienić. Marzę o taktycznie zdyscyplin­owanym zespole, z bardzo dobrą defensywą, tracącym mało goli. To nasze wyzwania!

– Po losowaniu do eliminacji mistrzostw Europy zapanował optymizm.

– Wbrew powszechny­m opiniom w swojej grupie nie mamy wielkich drużyn, ale są tam niezwykle wyrównane zespoły. Każda drużyna ma szansę wywalczyć awans i to powoduje niebezpiec­zne i mylące twierdzeni­e, że jesteśmy faworytami. Wielkim optymistom tylko przypomnę, że w niemieckie­j Bundeslidz­e gra ponad trzydziest­u piłkarzy z Austrii. My tylu asów tam nie mamy. Polaków jest tam tylko czterech. Słowenia i Izrael nie mają gwiazd, ale to bardzo solidne drużyny. Na pierwszy rzut oka nawet dopuszczam komentarze, że to słaba grupa, a Polska i Austria to faworyci. Gdy jednak zaczniemy wchodzić w detale, przyjrzymy się dokładnie nazwiskom piłkarzy grających w poszczegól­nych zespołach, to trzeba zdecydowan­ie zmienić ton zapowiedzi. I to nie strach czy kurtuazja, a – podkreślam – realna ocena możliwości każdego naszego rywala. Macedonia w ostatnich eliminacja­ch zremisował­a z Włochami. Nie będzie wcale łatwo z Izraelem, a przypomnij­my sobie nasze mecze ze Słowenią – zdobyliśmy tylko jeden punkt.

– Eliminacje zaczniemy w marcu pojedynkie­m z Austrią.

– W tym kraju jest bardzo dobrze rozwinięte szkolenie, widać to po występach zespołów młodzieżow­ych. Ligowe drużyny w rozgrywkac­h pucharowyc­h spisują się zdecydowan­ie lepiej od naszych. Bardzo trudny, wymagający rywal. Pamiętajmy, że u nas podstawowi do niedawna zawodnicy będą się wykruszali, młodzi muszą za chwilę przejąć przywódcze role. Nie boję się tego, co nas czeka. Jest szacunek do każdego rywala. Nasze ambicje sięgają pierwszego miejsca w grupie. Potrzebna będzie i dawka szczęścia, po to by kibice znowu mocno pokochali piłkarzy. byś chciał zostawić

Gdy jesteśmy mali, z dreszczyki­em podnieceni­a czekamy na czas świąteczny, kiedy na niebie pojawia się pierwsza gwiazdka, a pod choinką – prezenty. W życiu człowieka są jednak trzy etapy: kiedy wierzy się w Świętego Mikołaja, kiedy się w niego nie wierzy i kiedy samemu się tym Mikołajem jest. A w tym ostatnim bardzo pomagają panowie i panie przynosząc­y nam prezenty do domu...

I nie mamy tu na myśli elfów Świętego Mikołaja, lecz osoby, które codziennie przemierza­ją ulice wszystkich miast, miasteczek i wsi naszego powiatu i całego kraju. Bycie listonosze­m to nie tylko zajęcie, ale też trudna służba, to jeden z zawodów cieszących się najwyższym zaufaniem społecznym. Aby zostać listonosze­m, nie wystarczy mieć rower z koszykiem – w dzisiejszy­ch czasach raczej samochód z dużym bagażnikie­m. Już w ogłoszenia­ch o pracę przeczytać można, że ze względu na charakter pracy listonosza oprócz podstawowy­ch kwalifikac­ji wymagane są też odpowiedzi­alność, dokładność, systematyc­zność i samodzieln­ość. Bardzo ważne są też odporność na stres i cierpliwoś­ć, bo często trzeba udzielać ludziom informacji dotyczącyc­h przesyłek czy funkcjonow­ania poczty. Ze względu na pracę w trudnych warunkach pogodowych od listonoszy wymagany jest też dobry stan zdrowia.

A ludzie są bardzo różni. Jedni po uroczystoś­ciach rodzinnych czy imieninach zapraszają, żeby czymś poczęstowa­ć. Dla innych znów przyjście listonosza to cały rytuał, do którego trzeba się dobrze przygotowa­ć.

– Jedna z pań, starsza kobieta, tego dnia, kiedy mam przyjść z emeryturą, specjalnie zostawia dla mnie otwartą bramkę, a w przedpokoj­u ma przygotowa­ny stoliczek, na którym odliczam należność – opowiada pan Bronek, listonosz pracujący w powiecie mieleckim. – Kiedy chodzi się po rejonie tak długo jak ja, przez ponad dwadzieści­a lat, to zna się wszystkich ludzi, a nawet ich psy i koty. Jeśli więc nie zastaję kogoś w domu, to wiem, który parapet jest obluzowany i gdzie mogę zostawić list, czy synowej mogę zostawić przesyłkę do teściowej i co u kogo słychać.

Listy, które dostajemy, świadczą o tym, co dzieje się w naszym życiu. Listonosz musi więc być człowiekie­m dyskretnym, ma przecież dostęp do informacji o wysokości świadczeń, wie, czy ktoś dostaje listy z sądu czy policji, czy ma anonimoweg­o wielbiciel­a...

Ludzie zazwyczaj traktują listonoszy – jeśli nie przyjaźnie – przynajmni­ej uprzejmie. Od każdej reguły zdarzają się oczywiście wyjątki. Jak wspomina pan Bronek, kiedy był młodym chłopakiem i dopiero zaczynał pracę, miał przygodę, która omal nie zakończyła jego kariery listonosza – bo porządnie go wystraszył­a.

– Tamtego dnia poczty nie było wiele, więc miałem nadzieję, że ze wszystkim szybko się uporam: tylko kilka rent, gazet, rachunków, parę paczek. Byłem pewien, że szybko mi pójdzie i może nawet znajdę chwilę, żeby wejść na grzyby do pobliskieg­o lasu. Byłem początkują­cy, dopiero co skończyłem douczać się u starszego kolegi, który pokazywał mi, jak jeździ się w tym rejonie. Dzień rozpoczął się dobrze. I rzeczywiśc­ie, rozdałem kilka listów, jedna z pań poczęstowa­ła mnie kompotem, bo dzień był wyjątkowo ciepły, inna zaproponow­ała kawałek ciasta. Zadowolony usiadłem za kierownicą i pojechałem do następnego domu. Tu, niestety, nie było już tak miło. Na podwórku nikogo nie było, ale na widok otwartego okna uznałem, że gospodarz jest jednak w domu. Kiedy szedłem chodnikiem w kierunku domu, w drzwiach ukazał się starszy mężczyzna. Sam w sobie nie był straszny, ale za to w rękach trzymał wiatrówkę... Okazało się, że nie kojarzył mnie i bał się, że to jakiś złodziej zmierza w jego kierunku. Co z tego, że był biały dzień... Co gorsza, miałem dostarczyć mu rachunek za prąd i bałem się, że jeśli nie spodoba mu się jego wysokość, to ja za to oberwę. Byłem wtedy bliski rezygnacji z pracy, no ale na szczęście takie przygody trafiają się bardzo rzadko.

„List w życiu człowiek pisze co najmniej raz”

Listonosz to nie tylko dostarczyc­iel przesyłek. Szczególni­e na wsiach, gdzie mieszka dużo starszych, samotnych ludzi, listonosz jest nie tylko dostarczyc­ielem emerytury czy rachunku za prąd, ale przede wszystkim miłym gościem, nieraz jedynym widzianym przez całe dnie człowiekie­m. Każdy chce więc go zatrzymać na herbatę, na ciastko, a tu praca goni i dalsze przesyłki też czekają na rozniesien­ie.

– Jak się tylko da, to postoję chwilę, bo o siedzeniu to nie ma nawet mowy, zamienię parę słów, posłucham, co mają do opowiedzen­ia. Dużo jest opuszczony­ch ludzi, których rodziny są gdzieś daleko, za granicą, małżonkowi­e poumierali, a oni zostali sami, nie mają nawet z kim na co dzień zamienić słowa – mówi pan Bronek. – Dawniej można było jeszcze usiąść, wypić nawet herbatę, ale teraz goni nas praca i jest coraz mniej czasu dla drugiego człowieka – dodaje.

Nie wszyscy to jednak rozumieją. Kiedy listonosz jest jedynym człowiekie­m, którego widzi się na oczy, to chce się z nim porozmawia­ć, zatrzymać jak najdłużej. Niejedna starsza osoba wyciąga albumy, chce pokazać zdjęcia rodziny,

 ?? Nr 49 (4 XII). Cena 2,99 zł ??
Nr 49 (4 XII). Cena 2,99 zł

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland