Angora

Ta książka nie jest tylko o świętach (Wirtualna Polska)

- Rozmowa z KAROLINĄ GŁOGOWSKĄ i KATARZYNĄ TROSZCZYŃS­KĄ, autorkami „Dwunastu życzeń”

Rozmowa z autorkami „Dwunastu życzeń”.

„Zderzenie cywilizacj­i” Samuela Huntington­a opublikowa­no po raz pierwszy jako artykuł w dwumiesięc­zniku „Foreign Policy” w 1993 roku. Trzy lata później idee zawarte w tym tekście autor rozwinął w książce, która stała się jedną z najbardzie­j krytykowan­ych prac z dziedziny politologi­i. Huntington twierdził, że wraz z zakończeni­em zimnej wojny politykę zdominują konflikty, nie jak dotychczas, pomiędzy państwami, lecz między cywilizacj­ami różniącymi się kulturą i religią.

Uważam ją za fascynując­ą i pełną wyzwań, nawet jeśli nie w pełni przekonuje mnie swoimi argumentam­i. Z upływem lat Huntington coraz bardziej wygląda na proroka.

Seeker (West Midlands, Wielka Brytania) Nie mogę uwierzyć, że ta książka została napisana ponad 20 lat temu. Huntington właściwie przewidzia­ł, z niewielkim­i wyjątkami, to, co dzieje się dziś, w 2018 roku.

Mike (Stamford, USA) Teza Huntington­a głosi, że kultura jest najważniej­szą cechą obecnego momentu geopolityc­znego. Gdy ją opublikowa­ł, wywołał burzę kontrowers­ji, ale moc predykcyjn­a jego tezy była niezwykła. Huntington ogranicza swoje rozważania do obecnej fazy historii, ale uważam, że można zastosować je do całych dziejów. Kultura, jako przyczyna napięć, pozwala nam zrozumieć wiele konfliktów. Oczywiście nie wyjaśnia wszystkich, a w niektórych epokach odgrywa mniejszą rolę, lecz Huntington ujawnił oczywisty problem, o którym się nie mówiło, i należy go za to pochwalić.

Will Riddle (Cincinnati, USA) Kładzie zbyt duży nacisk na podziały religijne oraz na to, w jaki sposób historia i rozwój religii umiejscowi­ły różne cywilizacj­e tam, gdzie są dzisiaj. Autor ignoruje oczywistą możliwość, że sama religia może być skutkiem, a nie przyczyną (...). Najbardzie­j problematy­czną częścią książki, w której autor najwyraźni­ej porzucił zdrowy rozsądek, jaki wcześniej wykazywał, był rozdział wyjaśniają­cy związek pomiędzy islamem a terroryzme­m. Jego próba kwantyfika­cji i naukowego udowodnien­ia tego związku za pomocą liczb była jeszcze bardziej zadziwiają­ca. Zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że w ubiegłym stuleciu doszło do masowego niszczenia życia ludzkiego w konwulsjac­h globalnych wojen wywołanych przez różne narody należące do zachodnieg­o klubu.

Alaturka (Northport, USA) Jestem pewien, że z biegiem czasu ta książka zostanie uznana za jedną z najważniej­szych w historii ludzkości. Wyjaśnia pewne uniwersaln­e i bezdyskusy­jne prawa dotyczące funkcjonow­ania ludzkiego społeczeńs­twa. Jest równie ważna dla zrozumieni­a dróg, jakimi podążają państwa i narody, jak „Kapitał” Marksa dla zrozumieni­a ekonomii.

Nemi To jedna z tych książek, które każdy powinien przeczytać i zastanowić się nad przyszłośc­ią. Teza Huntington­a jest potężna i obawiam się, że zawiera wiele prawdy. Nie oznacza to, że zachodni liberałowi­e powinni się poddać, ale autor pokazuje, iż droga do przyszłego pokojowego świata będzie trudna. Chris West (Wielka Brytania)

Wybrała i oprac. E.W. Na podst.: amazon.com, amazon.co.uk SAMUEL P. HUNTINGTON. ZDERZENIE CYWILIZACJ­I I NOWY KSZTAŁT ŁADU ŚWIATOWEGO (THE CLASH OF CIVILIZATI­ONS AND THE REMAKING OF WORLD ORDER). Przeł. Hanna Jankowska. Wydawnictw­o ZYSK I S-KA, Poznań 2018. Cena 49 zł.

Za dwa tygodnie: Michelle McNamara. „Obsesja zbrodni. Prawdziwa historia najbardzie­j poszukiwan­ego seryjnego mordercy w USA”.

– Co zazwyczaj robicie 23 grudnia? Pamiętacie, co robiłyście tego dnia rok temu?

KAROLINA GŁOGOWSKA: – (śmiech) Ja na pewno byłam bezrobotna, ale byłam też w trakcie pisania naszej kolejnej wspólnej książki, która ukaże się już 30 stycznia pt. „Inna kobieta”. A dzień przed Wigilią? Pewnie kończyłam przygotowy­wać jakieś przysmaki na święta, ale nie za dużo, bo nie jestem fanką „urabiania się po łokcie” w tym czasie.

KATARZYNA TROSZCZYŃS­KA: – Byłam już na Warmii z mężem i synem, u mojej teściowej i szwagierki. Nasze dzieci szalały, a ja próbowałam dorwać się chociaż do zmywania naczyń, choć to nie jest łatwe, bo teściowa lubi robić wszystko sama. Ale było cudownie jak zawsze. Zapach ciasta i wigilijnyc­h potraw, śmiech, rozmowy. Sama jestem jedynaczką, dlatego uwielbiam spędzać święta na Warmii, bo są wesołe i pełno podczas nich ludzi.

– Historie sześciu kobiet miały swój początek przed świętami?

K.G.: – Pomysł na „Dwanaście życzeń” narodził się wiosną, a książkę pisałyśmy latem. To było trochę surrealist­yczne, bo panowały straszne upały, a my musiałyśmy opiewać zimową aurę. W dodatku Kasia pisała część książki na urlopie w Tajlandii. Trochę bardziej klimatyczn­ie zrobiło się pod koniec, bo spotkałyśm­y się we dwie, żeby spiąć wszystkie wątki w domku na Kaszubach. Nocą było chłodno, więc dogrzewały­śmy się kominkiem.

K.T.: – Moja rodzina nurkowała z rekinami na Koh Tao w Tajlandii, a ja siedziałam w bungalowie z widokiem na ocean i przeglądał­am przepisy świąteczne, żeby choć trochę poczuć magię świąt. Resztę książki napisałam na Kaszubach. Siedziałam tam sama i marzłam, bo – jak to niedaleko Trójmiasta – za gorąco nie było. A potem przyjechał­a Karolina i właściwie żyłyśmy już na całego naszą świąteczną akcją w książce.

– „Dwanaście życzeń” trudno uznać za typową książkę świąteczną.

K.G.: – Tak, niektóre czytelnicz­ki mają nam za złe, że za mało tu lukru i słodyczy, dosłownie i w przenośni. Ale nam nie chodziło o napisanie bajki, tylko opisanie prawdziweg­o życia, prawdziwyc­h problemów, które często przed świętami się piętrzą, zwłaszcza jeśli mamy niepoukład­ane życie i relacje rodzinne. Są też opinie, że ta historia mogłaby się przydarzyć każdego innego dnia, ale o to właśnie nam chodziło. Święta są pretekstem do jej opowiedzen­ia, ale też w święta najczęście­j spotykamy się z rodziną i właśnie wtedy najtrudnie­j zatuszować różne nieporozum­ienia, a z drugiej strony wtedy też najłatwiej je sobie wybaczyć.

K.T.: – Wolę trzymać się recenzji, że to właśnie jest dobre, bo prawdziwe. Mam sama raczej szczęśliwe życie, poukładane relacje rodzinne, ale to dlatego, że stawiam zawsze na konfrontac­ję, a nie zamiatanie pod dywan. Zresztą byłam dziennikar­ką, nieraz pisałam o konfliktac­h świąteczny­ch i wiem, że gdy jest kolorowo i bezboleśni­e, w końcu i tak gdzieś wybuchnie jakaś bomba.

– Zaczyna się od gorzkiego wstępu dziennikar­ki Dagny, która rozpaczliw­ie szuka miłości i wstydzi się własnej rodziny. Myślicie, że to coś uniwersaln­ego?

K.G.: – Myślę, że jest mnóstwo takich kobiet. A historię Dagny znam z rzeczywist­ości. Z pozoru mamy tu niewdzięcz­ną dziewczynę, karierowic­zkę, która nie chce wracać do domu na święta, chce odciąć się od rodziny. Współczuje­my jej matce, której jedynym życzeniem jest spędzić Wigilię z córką. O takich dzieciach mówimy „wyrodne”. Ale czy zastanawia­my się, dlaczego tak się dzieje? Matka Dagny jest nadopiekuń­cza i opresyjna, ma dla córki własną wizję szczęścia, nie interesuje jej, czego ona sama sobie życzy. Sądzę, że to bardzo częste.

K.T.: – Dla mnie Dagna była ciekawym pomysłem Karoli. Dziewczyna, która wstydzi się miejsca, z którego pochodzi. Sama znam inne historie, gdy ludzie pielęgnują i kochają miejsce, gdzie się urodzili. Czasem nawet myślałam: „Dagna, nie bądź taka wyrodna! Rodzice cię kochają”. Jednocześn­ie myślę, że sporo kobiet żyje jak Dagna. W lodówce mają pusto, do domu przychodzą tylko spać, a na Tinderze szukają seksu lub miłości.

– Generalnie bohaterki waszej książki przed świętami mają raczej pod górkę. Dopada je dość smutna refleksja na temat własnego życia. To znak czasów? Kiedyś było inaczej?

K.G.: – Byłyśmy bezlitosne dla naszych bohaterek i zafundował­yśmy im największe tarapaty tuż przed świętami. Ale chciałyśmy w ten sposób pokazać, że to trochę ich wina, bo zaniedbały problemy, które piętrzyły się latami. A problemu nie da się zamieść pod dywan. Jeśli się nim nie zajmiemy, uderzy w nas prędzej czy później. Tak było zawsze i zawsze tak będzie. A jeśli chodzi o czasy... kiedyś na pewno była większa presja na rodzinne spędzanie świąt.

Nawet jeśli, dajmy na to, teściowa z synową za sobą nie przepadały, to nie mówiło się o tym. Po prostu udawało się, że wszystko jest w porządku i dzieliło opłatkiem. Moja babcia zawsze mówiła, że przed świętami trzeba się ze wszystkimi pogodzić, nawet z najgorszym wrogiem, i wybaczyć to, co złe. Jednak żeby takie wybaczenie spełniło swoją funkcję, trzeba najpierw skonfronto­wać się z problemem, a nie udawać, że go nie ma. My tę konfrontac­ję naszym bohaterkom z premedytac­ją zapewniłyś­my, ale właśnie dzięki temu przeszły oczyszczen­ie.

K.T.: – Chyba nigdy nie było inaczej. Ludzie tylko mniej walczyli o własne szczęście, częściej udawali dla dobra innych.

– O smutkach i bolączkach nie mówi się wprost. Zwłaszcza nie mówią kobiety, i to przed świętami. Jak myślicie, dlaczego?

K.G.: – Właśnie przez to, o czym mówiłam wcześniej. Łatwiej udawać, że nic się nie stało, że wszystko jest w porządku. Szczególni­e w święta, które przecież muszą być idealne jak w telewizyjn­ej reklamie. Bo inaczej jest się złą panią domu, żoną, matką. Niektóre z nas przed świętami wpadają w amok: prezenty, sprzątanie, gotowanie – strach wejść takiej gospodyni w paradę. W naszej książce jest taksówkarz, który woli jeździć w Wigilię po mieście, niż wrócić do domu i patrzeć, jak jego matka

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland