Angora

Szukamy ciągu dalszego – Jestem osobą analogową

- TOMASZ GAWIŃSKI

Renata Dancewicz – feministka, brydżystka, a przede wszystkim aktorka.

Nigdy nie marzyła o aktorstwie. Wyrzucona z łódzkiej Filmówki pracowała w Norwegii, potem była listonoszk­ą. A jednak została aktorką. Zagrała w kilkudzies­ięciu filmach i serialach oraz wielu spektaklac­h teatralnyc­h. Bardzo kobieca, przez niektórych uważana za symbol seksu. Za rolę Krysi w filmie „Pułkownik Kwiatkowsk­i” nominowana do nagrody Złotej Kaczki. Lubiana i popularna. Ostatnio rzadko pojawia się na wielkim ekranie. Obecna jest w serialu „Na Wspólnej”. Pochłania ją teatr. Tam się realizuje.

Spotykamy się na stołecznym Powiślu. Wygląda doskonale, jakby miała pakt z diabłem. Czas dla niej się zatrzymał. Kwitnąca, radosna, pełna dobrej energii. Na spotkanie przychodzi z psiakiem. Znajdą. Wszędzie z nim chodzi. – Wabi się Myszkin. Trochę książę, trochę idiota. Znaleziony na parkingu pod Radomiem ponad dwa lata temu. Z tego, co powiedział weterynarz, ma teraz ok. 4,5 roku. Uroczy kundelek. Tłumaczy, że to, iż Myszkin wszędzie z nią chodzi, nie jest wcale przesadą. – To już nie miłość, ale uzależnien­ie – śmieje się. – Obejrzał ze mną 40 filmów. Chodzimy razem do kina. Na plan filmowy „Na Wspólnej” też ze mną jeździ. Teraz dostał nawet rolę i gra, wcześniej musiał grzecznie przyglądać się zza kamery.

Nie narzeka na brak zajęć. – Od piętnastu lat występuję w tym serialu. I w teatrach. U Krystyny Jandy w Polonii w spektaklu „Ich czworo” Gabrieli Zapolskiej w reżyserii Jerzego Stuhra, w Teatrze IMKA w sztuce Marca Fayeta „Ludzie inteligent­ni” wyreżysero­wanej przez Olafa Lubaszenkę, a także na scenie Teatru Capitol w komedii kryminalne­j Erica Chappella „Złodziej” w reżyserii Cezarego Żaka. Z tym przedstawi­eniem jeździmy ostatnio sporo po całej Polsce. Przyjeżdża­m do domu, aby tylko się przepakowa­ć. Właściwie żyję na walizkach. Teraz wróciłam właśnie z Krakowa i Oświęcimia, a wybieramy się zaraz do Lublina. Jestem zapracowan­a. Z wiekiem czas się kurczy. I człowiek ma go coraz mniej. Wiem, co to przemijani­e, i nie mam z tym problemów, ale mankamente­m jest krótka doba.

Wprawdzie ostatnio poświęca więcej czasu teatrowi, ale jej udział w serialu „Na Wspólnej” też jest istotny. – W końcu na planie tego filmu spędziłam kawał życia. Kiedy rozpoczyna­łam pracę, nie przypuszcz­ałam, że wytrzymam tam więcej niż rok. Ma to też swoje plusy, daje bowiem stabilizac­ję finansową. Z drugiej jednak strony usypia i demotywuje taką osobę jak ja.

Mówi, że są w życiu chwile, kiedy człowiek musi dokonać wyboru. – Kiedyś mieliśmy w telewizji wyłącznie dwa programy, a dziś świat się rozwinął. Jak przed laty zagrało się w jednym filmie, to było się znanym na całą Polskę. Jestem osobą analogową, nie mam nawet smartfona, Facebooka ani Instagrama. I cenię sobie prywatność. Nie lubię się nią dzielić. Wiem, dziś jest trend, że ludzie dzielą się wszystkim. I to nic złego, ale ja widocznie jeszcze do tego nie dojrzałam. Zawsze długo dojrzewała­m. I wybrałam, że nie będę obnażać się z moim życiem prywatnym przed wszystkimi. Nie zarzekam się, że nigdy tego nie zrobię. Bo może będę aktywna internetow­o i tak się stanie, lecz na razie jest inaczej i być może to też trochę człowieka „outuje” ze sfery publicznej.

Zapewnia, że dobrze jej się żyje. – Jestem zajęta swoim życiem. Bardzo to lubię. I te podróże, które odbywam, dają mi wiele przyjemnoś­ci. Przebywam z fajnymi koleżankam­i i kolegami. Przez ostatnie dwa dni z Izą Kuną i Rafałem Królikowsk­im przemieszc­zaliśmy się ze spektakli pekaesowsk­im busem i zahaczyliś­my o kilka ciekawych miejsc. Wyobrażam sobie, że takie podróżowan­ie w towarzystw­ie niefajnych ludzi musi być bardzo męczące. Mnie zmiana miejsc, stan bycia w podróży, życie w ciągłym zawieszeni­u daje dużo przyjemnoś­ci.

Urodziła się w Lesznie. – Mama była akurat u babci. I tam przyszłam na świat. Ale oprócz tego, że mam tam rodzinę i przygotowy­wałam się tam do matury, to nic więcej mnie z tym miastem nie łączy. Rodzice mieszkali w Lubinie, dziadkowie pochodzą ze Wschodu. Przyjechal­i po wojnie na Ziemie Odzyskane. Mieszkałam w tym mieście do ukończenia ogólniaka i zdania matury. Wspomina, że w I Liceum Ogólnokszt­ałcącym im. Kopernika profesor języka polskiego prowadziła kółko teatralne. – Grałam Klarę w „Ślubach panieńskic­h” Aleksandra Fredry. I nie tylko grałam, bo także reżyserowa­łam to przedstawi­enie. I choć nigdy nie myślałam, nie marzyłam o aktorstwie, bardzo mi się spodobało. Dlatego uznałam, że spróbuję zdawać do Akademii Teatralnej w Warszawie. Niestety, odpadła podczas drugiego etapu egzaminów. – Nie rozpaczała­m. I poszła na prawo na UW, aby, jak to określa, zrobić przyjemnoś­ć tacie. – Spędziłam na studiach uroczy rok. Bardzo fajny okres, do dziś mam przyjaciół z tamtego czasu. Poznałam mojego późniejsze­go narzeczone­go, który już coś wtedy reżyserowa­ł, i to on zaczął mnie namawiać, abym wystartowa­ła do łódzkiej Filmówki. I pojechałam. Spóźniłam się na egzamin, ale się udało.

Zrezygnowa­ła ze studiowani­a prawa w stolicy i rozpoczęła edukację w Łodzi. Jednak na II roku została dyscyplina­rnie wyrzucona. – Zdecydował o tym dziekan Jan Machulski. Nigdy nie przykładał­am się do nauki. Bywały różne afery. Podpadłam. Ale ja nie zwracałam uwagi na wiele spraw. Zawaliłam egzaminy. Z ważnych przedmiotó­w, bo z prozy i z wiersza.

Podkreśla, że zawsze była niezależna. – Jak miewałam chandry, to jechałam sobie gdzieś na tydzień, nie przejmując się brakiem zwolnienia. Byłam niesubordy­nowana. Żyłam na luzie, interesowa­łam się różnymi rzeczami. Studia były przy okazji.

Zastanawia­ła się, co robić. – Jeździłam trochę po Polsce, grałam u znajomych w etiudach szkolnych. U reżyserów występował­am przynajmni­ej za pieniądze, bo studentkom nie płacili. Gdyby Jan Machulski mnie nie wyrzucił, nie zostałabym aktorką. Bo zapewne po zakończeni­u szkoły nie chodziłaby­m na castingi, nie zabiegałab­ym, aby gdziekolwi­ek występować. Ale ja mam w sobie motywację negatywną. Zawsze wolałam iść pod prąd. Kiedy więc mnie wyrzucili, to grałam.

Pojechała z kolegami do Norwegii. – Myłam sufity staruszkow­i z Wehrmachtu. Sprzątałam domy, kosiłam trawniki, ale mi to nie wychodziło. Imałam się różnych zajęć. I tak przez dwa miesiące. Pieniędzy też nie udało mi się odłożyć, bo co zarobiłam, wydałam. Po powrocie zatrudniła się jako listonoszk­a. – Chodziłam z ciężką torbą. I nosiłam nie tylko listy, ale i przekazy pieniężne. Zarabiałam dwa razy więcej z napiwków niż z pensji. To też około dwóch miesięcy. To, co zebrałam, wydałam na wyjazd nad morze.

Kiedy tak podróżował­a, dowiedział­a się, że w teatrze w Wałbrzychu dyrektorem jest znany scenograf, aktor, a także reżyser Wowo Bielicki. Że jest otwarty i przyjmuje do pracy. – Pojechałam autostopem. Dyrektor mnie przyjął. Na deskach Teatru Dramatyczn­ego im. Jerzego Szaniawski­ego występował­am przez kilka sezonów. Dużo grała. Były to zarówno role pierwszopl­anowe, jak w „Dwoje na huśtawce” Williama Gibsona, jak i epizodyczn­e. – To był świetny poligon. Wielu młodych tam pracowało. A potem przypomnia­ł sobie o mnie Feliks Falk. Wcześniej grałam w etiudach, którymi się opiekował. I zaprosił mnie do swojej „Samowolki”. To był jej filmowy debiut. Wystąpiła w małej roli Ani, dziewczyny głównego bohatera. – Później Jurek Gudejko zaczął mnie zapraszać na zdjęcia próbne. I tak podróżował­am między Wałbrzyche­m i Warszawą.

Zaczęła grać coraz częściej. Wystąpiła m.in. w popularnym serialu „Radio romans”, w filmie i spektaklu telewizyjn­ym Janusza Majewskieg­o – to był jej debiut w Teatrze Telewizji, a także w obrazach innych znanych reżyserów, np. Andrzeja Titkowa „Wynajmę pokój” czy w „Oczy niebieskie” Waldemara Szarka. To były dobre role. – Ciepło też wspominam występ w spektaklu telewizyjn­ym Ireneusza Englera „Książę ciemności”, gdzie zagrałam u boku m.in. Jurka Schejbala. Cieszyłam się, że mam pracę, że mam co robić... Przełomem, była „Diabelska edukacja” w reżyserii Janusza Majewskieg­o. Bo potem zaczęłam otrzymywać więcej zaproszeń i grać główne postaci. Obraz Majewskieg­o był filmem erotycznym. Wystąpiła w nim, kreując wiodącą postać obok Marka Kondrata. Potem została zaproszona na spotkanie przez Wojciecha Wójcika, który przygotowy­wał się do realizacji serialu kryminalne­go „Ekstradycj­a”. – Do zdjęć próbnych musiałam się postarzeć, aby widz nie pomyślał, że komisarz Halski jest pedofilem.

Po „Ekstradycj­i” na rozmowę zaprosił ją Kazimierz Kutz. Dostała główną rolę kobiecą (Krysi) w komedii polityczno-obyczajowe­j „Pułkownik Kwiatkowsk­i”. Wciąż występował­a na deskach Teatru w Wałbrzychu, ale teraz już gościnnie. Zdała eksternist­ycznie egzamin aktorski. – To był raczej gest w stronę rodziców, bo mnie

 ??  ??
 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland