Anielska księżniczka
Niezwykła działalność córki norweskiego króla.
Norweska księżniczka Märtha Louise rzadko pojawia się w kolorowych magazynach, natomiast bardzo często na łamach wydawnictw finansowych. Już kilkanaście lat temu zrezygnowała z przywilejów rodziny królewskiej i apanaży. Dzisiaj jest jedną z najlepiej zarabiających bizneswoman w Norwegii. Jej dochody pochodzą głównie z założonej w 2007 roku... Szkoły Aniołów oraz prezentacji i wykładów wyjaśniających, jak prowadzić biznes w porozumieniu z... niebiosami.
– 777 to liczba anielska – podkreśla księżniczka i tyle właśnie koron (350 złotych) kosztuje minuta jej wykładu dla dyrektorów dużych firm. Bilet wstępu to 35 tysięcy koron i zwykle nie ma miejsca, ponieważ chętni miesiącami czekają w kolejce, nie ukrywając, że obecność na tych wykładach jest przywilejem i wyróżnieniem. Ubiegłoroczne dochody księżniczki zaliczają ją do grona milionerów.
47-letnia dzisiaj Märtha Louise jest dzieckiem króla Haralda V i jego małżonki Sonji Haraldsen oraz siostrą następcy tronu Haakona. Z wykształcenia jest fizjoterapeutką, lecz studiowała też literaturę w Oksfordzie. Przez wiele lat zajmowała się jeździectwem i jest jedną z nielicznych kobiet w Norwegii, które mają uprawnienia do prowadzenia tirów. Sama woziła nimi swoje konie na zawody w całej Europie. W telewizyjnej relacji można było zobaczyć, że przy dużej prędkości potrafi wykonać na lodzie obrót o 360 stopni ciężarówką z przyczepą.
Szkoła Astarte Education, nazywana przez media Szkołą Aniołów, rozpoczęła działalność w 2007 roku i proponuje trzyletnie studia z zakresu alternatywnych technik medycyny, jak również kontaktów z aniołami. Koszt to 24 tysiące koron rocznie i na razie biznes ten przyniósł jej założycielce dochód w wysokości 22 milionów koron (10 mln złotych).
Księżniczka wielokrotnie opowiadała, że już jako dziecko odkryła swoje nadprzyrodzone zdolności, m.in. umiejętność kontaktowania się z aniołami, z którymi bardzo często się spotyka i rozmawia. W wywiadzie dla gazety „Stavanger Aftenblad” powiedziała, że ma też zdolność kontaktowania się ze zmarłymi. Tą wypowiedzią wywołała wielki protest biskupów i teologów, którzy zażądali wykluczenia jej z norweskiego kościoła i zrzeczenia się tytułu.
Ze swoją partnerką biznesową, pisarką Elisabeth Nordea, napisała kilka książek, m.in. bestseller „Tajemnice Aniołów”. A wydana na międzynarodowym rynku przez amerykańskie wydawnictwo Hay House „Spiritual password” osiągnęła sprzedaż 150 tysięcy egzemplarzy. Jak obliczył magazyn „Kapital”, tylko w Norwegii książki te przyniosły jej 10 milionów koron. Dzięki tytułowi i popularności jej działalność stała się bardzo dochodowym biznesem. W sumie, po odliczeniu podatku, księżniczce zostaje suma znacznie przewyższająca dochody byłego ty Mikołaj. Norwegowie zaczęli wtedy masowo nosić czerwone czapki mikołajowe, a kolaborancka policja Hirden w porozumieniu z gestapo, rozumiejąc, że jest to poważna forma oporu, zaczęła je konfiskować. W 1942 roku specjalnym dekretem zakazano koloru czerwonego. Norwegowie zaczęli więc zakładać czapki w innych kolorach, co można teraz oglądać na kartkach świątecznych wystawionych w Muzeum Ruchu Oporu – Mikołaj ubrany jest tam na żółto, niebiesko i zielono. Również czapki w takich kolorach były obywatelom zabierane, a komisariaty zapełniły się nimi do gra- męża, z którym się rozwiodła przed dwoma laty.
Z Arim Behnem, bon vivantem, hipsterem i członkiem norweskiej śmietanki towarzyskiej, była zamężna od 2002 roku. Para ma troje dzieci. Księżniczka spotkała go podczas zakrapianej imprezy w restauracji i promocji jego książki „Smutny jak d...pa”, wydanej w nakładzie 1800 egzemplarzy. Kontrowersyjne dzieło liczące kilkadziesiąt stron zaraz po ogłoszeniu zaręczyn osiągnęło sprzedaż 100 tysięcy, lecz kolejne książki już zalegały magazyny, a największym osiągnięciem artystycznym małżonka księżniczki była kolekcja... smokingów pod marką „Baron von bulldog”.
Märtha Louise przyznała, że walczyła o utrzymanie rodziny, lecz była już tym zmęczona. – Dopiero po rozwodzie odżyłam i nabrałam pewności siebie. Ja naprawdę nie potrzebuję żadnych korzyści z bycia częścią rodziny królewskiej, a z etykietą dworską skończyłam już kilkanaście lat temu. Jestem wolną kobietą, pełną pomysłów na życie i – jak widać – moja spirytualna działalność przynosi konkretne rezultaty, a w byciu biednym nie ma przecież nic duchowego – powiedziała ostatnio na łamach kolorowego magazynu „Se og Hør”. nic możliwości. Norwegowie chodzili więc bez nakryć głowy, ten brak potraktowano jako „wywrotowe czapki niewidki”. W efekcie wiele osób skończyło w więzieniach, a nawet w obozach koncentracyjnych.
Świąteczne, historyczne kartki zostały zaprojektowane bezpłatnie przez największych norweskich artystów. Większość dotarła do adresatów dzięki pracownikom poczty. Czapka Mikołaja jest do dziś dla Norwegów symbolem wolności.