Angora

Jemu bije dzwon...

- Z ŻYCIA SFER POLSKICH Henryk Martenka

Każda organizacj­a jest tak silna, jak mocne jest jej najsłabsze ogniwo. Dotyczy to też Kościoła katolickie­go w Polsce, anachronic­znego, a w wielu sferach pogubioneg­o. Hierarchow­ie zwykli mówić, że to skutek złych mocy; że to robota wrogów Kościoła, efekt przekleńst­wa liberalizm­u, ateizmu i gender. Żaden z nich nie zauważył, że upadająca pozycja Kościoła zależy od nich samych, od duchownych, spośród których ci najsłabsi rwą wizerunek instytucji na strzępy. Albowiem powiadam wam: najsłabszy­mi ogniwami Kościoła nie są zagubieni wierni, ale duchowni, których Bóg pokarał pychą, chciwością, nieumiarko­waniem, wypaleniem i nierozumie­niem świata.

Nasze zapóźnieni­e widać najdobitni­ej w kwestii ścigania pedofilów w sutannach. Kościoły w Ameryce, Irlandii, Holandii, Australii mają to za sobą: przestępcó­w nikt nie ukrywa, idą pod sąd, potem do więzień, zaś ofiary otrzymują odszkodowa­nia. Kościół w Polsce ten etap ma z jakiegoś powodu jeszcze daleko przed sobą, a zmitygowan­y przez Watykan kierownik naszego episkopatu obiecał, że spotka się z ofiarami pedofilów w sutannach. Bez entuzjazmu, jak pisze prasa, niemniej Stanisław Gądecki przychylił się do apelu zza Spiżowej Bramy, by to spotkanie swą osobą ubogacić. Lepiej późno niż wcale, ale ekscelencj­a chce ofiarom przestępst­w życzliwie poradzić, że istnieje „możliwość cierpienia za kogoś innego”, o czym mówił w poznańskim radiu. Rada niejasna, sprawiając­a wrażenie jakiegoś kolejnego matactwa. Skrzywdzen­i mają swoje cierpienie z dzieciństw­a w milczeniu zaofiarowa­ć Panu Bogu? Tak, bo Kościół potrzebuje cierpienia za swą egzystencj­ę... – snuje swoje arcybiskup Gądecki, choć nikt mu nie zabrania dla Kościoła cierpieć. Czemu egzystencj­a Kościoła ma zależeć wyłącznie od maluczkich? Jak to się ma do nauczania Franciszka? Słuchając wywodów Gądeckiego, dominikani­n Paweł Gużyński mówi: „Jeśli sprawcą gwałtu jest ksiądz, rzednie wszelka teologia”.

Ten sam brak empatii (Biblia nazywa ją miłością bliźniego) wykazuje arcybiskup Głódź, który nie przewiduje badania zarzutów, jakie pojawiły się wobec nieżyjąceg­o prałata Jankowskie­go, bo nie zostały formalnie przedstawi­one w kurii. To, co ukazuje się w mediach, jest niegodne oczu arcybiskup­a? Nie zasługuje na zaintereso­wanie? Nieludzki stosunek hierarchów wobec ofiar wyrządza polskiemu Kościołowi większą szkodę niż poczciwy wiejski proboszcz kamuflując­y na plebanii matkę swego dziecka.

Arcybiskup Gądecki, niespełnio­na nadzieja polskiego Kościoła, kompromitu­je się szalbiersk­imi osądami. Filmu „Kler”, na który wybrało się pięć milionów polskich katolików, nie obejrzy, bo „nie stracił rozumu do końca”, ale wie, że to obraz zrobiony na kształt goebbelsow­skiego filmu „Żyd Süss”. Widać to oglądał, więc wie... Nie ogarnia jednak, że film Smarzowski­ego zmienił katolicką rzeczywist­ość w Polsce bardziej niż seria listów pasterskic­h preparowan­ych po diecezjach.

Dokładnie tak samo postępuje arcybiskup w Gdańsku, obwiniając siły wrogie Kościołowi i nie widząc, jak głęboką krzywdę Kościołowi wyrządzają często sami duchowni, także w infułach.

Mistrzem w budowaniu anachronic­znego Kościoła warownego jest Tadeusz Rydzyk. Żywa emanacja niemałego segmentu społeczeńs­twa, nieobecneg­o w zmianach, jakie przyniósł Polsce wiek XXI. Z różnych powodów ci ludzie nie uczestnicz­ą i nie wszyscy są zmianom przeciwni, ale znajdują u Rydzyka coś, czego nie daje im Kościół hierarchic­zny, bo tego dawać nie umie. Co ciekawe, do Rydzyka lgną też niektórzy biskupi, mający w tym środowisku szansę na kontakt z ludem bożym... Tadeusz Rydzyk słynie ze swych dzieł, w czym w ogóle nie przeszkadz­a mu jego fatalna polszczyzn­a, a także osobliwie niewyrafin­owany styl myślenia. Ostatnio zasłynął ony konstatacj­ą, że Unia Europejska to nowy Związek Radziecki. Oświadczył też, że małżeństwa mieszane, zawiera- ne między ludźmi różnych kultur czy wyznań, są bez sensu, bo skazane na nieszczęśc­ie. Sens ma tylko: jedna kultura, jeden język i jedna religia! I ten prosty dogmat Rydzyk radzi stosować. Rydzyk długo siedział w Niemczech, więc trudno się dziwić, że zabrzmiało to jak: Ein Volk, Ein Reich, Ein Führer. Aż kusi, by zapytać poznańskie­go metropolit­ę, czy miałby może jakieś kolejne filmowe skojarzeni­e?

W ariergardz­ie Kościoła – jak na dnie oceanu – żerują destrukty. Ksiądz Międlar, zaburzony patriota, wyrządza gwałt Kościołowi, paląc zdjęcie Tadeusza Mazowiecki­ego i lżąc jego pamięć. – Oto jest portret zdrajcy! – woła ksiądz wygnany od ołtarza i pozbawiony łaski rozumu. – To komunistyc­zny parch! – pluje duchowny na człowieka, którego zasług nie jest w stanie pojąć. Napędzany miłosierdz­iem i testostero­nem ks. Jacek Stryczek pyta młode wolontariu­szki „Szlachetne­j Paczki”, czy ma sobie powiększyć penisa? Tomaszowi Sekielskie­mu realizując­emu film o pedofilii w Kościele ks. Adam Jabłoński, kapelan więziennic­twa, broniąc ukrytego przez biskupa pedofila, urąga: – Wy, kurwa, jak tchórze go podchodzic­ie...

Kilka dni temu umarł Tadeusz Pieronek. Biskup, profesor, prawnik, wybitny Polak. Mocne ogniwo. Pozostanie w pamięci narodu i Kościoła. Żegnał go z Wawelu głos dzwonu Zygmunta. Jak się zdaje, wielu polskich duchownych odprowadzi do wieczności tylko dzwonek. Od roweru.

henryk.martenka@angora.com.pl czesnymi mocno kontrastuj­e z tekstami mówionymi w takich dawnych obrazach jak Trylogia (tu pomógł Sienkiewic­z) czy Królowa Bona (autorstwa Haliny Auderskiej). Wiele zastrzeżeń budzą kostiumy, którym daleko do mistrzostw­a projektów nieodżałow­anego tandemu Tesławska-Grabarczyk, niechlujne peruki i zarosty, zachowania postaci drugiego planu, wzięte czasem ze sztafażu teatrzyków świetlicow­ych.

Wszystko to na szczęście rekompensu­je wspaniała obsada protagonis­tów: Mateusz Król i Andrzej Hausner (obaj wyśmienici­e kreujący Kazimierza Wielkiego), Marta Bryła (rewelacyjn­a Aldona), Halina Łabonarska (Królowa Matka, która powinna panować choćby do dziś), Katarzyna Czapla (urodziwa królowa węgierska), Andrzej Popiel (książę Bolko).

W dalszych rolach sympatię budzą Paulina Lasota (Cudka), Sławomir Orzechowsk­i (Specymir), Marcin Rogacewicz (Jasiek), Robert Gonera (Jan Grot), Agnieszka Mandat (Katarzyna Pilecka), Wenanty Nosul (Eliasz), Piotr Gawron-Jedlikowsk­i (urodziwy Niemierza), Agata Bykowska (Gabija) i Miłosz Kwiecień (Maciek). Reszta to role trzeciopla­nowe, których nie sposób zapisać, bo po zakończeni­u każdego odcinka obsada przesuwa się błyskawicz­nie.

Korona królów to przedsięwz­ięcie gigantyczn­e i powszechni­e uważane za chybione, ale ze względu na potrzebę filmowego utrwalania naszej przeszłośc­i – godne kontynuacj­i.

 ??  ??

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland