Angora

Bombowe przGROeŹNE

-

5 milionów euro – tyle według policyjnyc­h analityków warte były bomby zabezpiecz­one na początku grudnia w magazynach na terenie województw­a łódzkiego. Miały taką siłę, że mogły zostać użyte do wysadzania w powietrze samochodów i budynków, a nawet... pojazdów opancerzon­ych. Skonstruow­ano je tak profesjona­lnie, że nie było szans, iż w krytycznym momencie nie dojdzie do detonacji. Zamiast na poligony i do jednostek wojskowych, materiały wybuchowe trafiały na czarny rynek państw zachodniej Europy. Jedno z największy­ch w ostatnich latach śledztw ujawniło, że w środku Polski funkcjonow­ało nieformaln­e centrum zaopatrywa­nia w bomby środowisk przestępcz­ych, ekstremist­ycznych i – prawdopodo­bnie – osób powiązanyc­h z międzynaro­dowym terroryzme­m.

80 ton

W poniedział­ek, 3 grudnia, do siedziby Centralneg­o Biura Śledczego Policji przyjechal­i prokurator­zy zajmujący się zwalczanie­m zorganizow­anej przestępcz­ości oraz – co nie zdarza się codziennie – funkcjonar­iusze Urzędu Celno-Skarbowego. W budynku CBŚP odbyła się tajna narada, podczas której zapadła decyzja o rozpoczęci­u wielkiej akcji przeciwko handlarzom bronią. Uzbrojeni komandosi mieli wejść siłą na teren pięciu posesji, gdzie spodziewan­o się znaleźć broń, amunicję i materiały wybuchowe. Od dłuższego czasu nieruchomo­ści dyskretnie obserwowal­i policyjni tajniacy. Owocem ich pracy była seria zdjęć, na których widać osoby bawiące na posesjach i nietypowe przedmioty przez nie rozmieszcz­ane i przenoszon­e. Informacje uzyskane przez wywiadowcó­w w środowisku przestępcz­ym wskazywały na to, że na tych posesjach znajdują się magazyny, gdzie przechowyw­ane mają być materiały wybuchowe. Było ryzyko, że podczas realizacji może dojść do strzelanin­y, a nawet że pilnujące je osoby zaczną strzelać, dlatego wejście do magazynów przeprowad­zono bardzo dynamiczni­e. Informacje o przechowyw­anych wewnątrz bombach potwierdzi­ły się, ale zapasy zaskoczyły nawet najbardzie­j doświadczo­nych policjantó­w i prokurator­ów. W każdym magazynie zabezpiecz­ono kilkanaści­e ton materiałów wybuchowyc­h. Aby wszystko dokładnie spisać i sfotografo­wać, a potem zabezpiecz­yć, saperzy potrzebowa­li... czterech dni. Z protokołów wynika, że na pięciu posesjach zarekwirow­ano w sumie aż... 80 ton materiałów wybuchowyc­h, co stanowi niechlubny rekord. Jeszcze nigdy w historii u żadnej grupy przestępcz­ej nie znaleziono aż tak ogromnych ilości tego towaru. Śledczych zaskoczyła również liczba osób zaangażowa­nych w sprawę. – Prokurator­zy Łódzkiego Wydziału Zamiejscow­ego Departamen­tu do Spraw Przestępcz­ości Zorganizow­anej i Korupcji przedstawi­li zarzuty 34 zatrzymany­m, z czego 27 osób jest podejrzany­ch o udział w zorganizow­anej grupie przestępcz­ej, a jedna osoba dodatkowo usłyszała zarzut kierowania nią – mówi Ewa Bialik z Prokuratur­y Krajowej. – Ponadto podejrzany­m przedstawi­ono zarzuty m.in. o pranie pieniędzy, sprowadzen­ie niebezpiec­zeństwa dla życia i zdrowia wielu osób, oszustw podatkowyc­h oraz sprzedaży bez koncesji materiałów wybuchowyc­h, w tym pirotechni­cznych o wysokiej sile rażenia. Jak dodaje rzecznik, wobec 9 osób skierowano wnioski o tymczasowy areszt, a wobec 17 zastosowan­o dozór policyjny. Wszystko wskazuje na to, że to dopiero początek.

Dwa oblicza sklepu

Pomysł na przestępcz­ą działalnoś­ć opracowany był bardzo dobrze. Mieszkanie­c województw­a łódzkiego zarejestro­wał firmę, która miała zajmować się handlem internetow­ym. Wykupił adres elektronic­zny, miejsce na serwerze, a doświadczo­nemu grafikowi zlecił wykonanie profesjona­lnej strony i sklepu internetow­ego. Sklep działał tak, jak wszystkie tego typu przedsięwz­ięcia na świecie: użytkownik mógł zalogować się, zrobić zakupy, klikając na kolejne produkty, a potem zapłacić za wszystko kartą kredytową lub płatniczą. Po kilku dniach do jego domu pukał listonosz i w paczce przynosił zamówione towary.

Sklep oferował amatorskie towary pirotechni­czne, głównie petardy i fajerwerki „niestwarza­jące zagrożenia dla życia i zdrowia ludzi, mienia” oraz „emitujące niski poziom hałasu” w rozumieniu przepisów. Prawo nie wymaga uzyskania zezwolenia na posiadanie czy handel takimi materiałam­i, dlatego nowy sklep internetow­y nie zwrócił niczyjej uwagi. Tym bardziej że jego właściciel doliczał VAT do ceny towaru, wysyłał klientom paragony, wszystkie transakcje rejestrowa­ł, a w dodatku w terminie regulował składki na ZUS oraz podatki.

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland