A miał być ślub...
Fajbusiewicz na tropie
22-letni Adam Ł. wchodził dopiero w dorosłe życie. Skończył technikum kolejnictwa, odbył zasadniczą służbę wojskową, rozpoczął pracę. Był fanem piłki nożnej, ale i jej historii. Potrafił z pamięci wymienić składy reprezentacji Polski sprzed wielu, wielu lat, znał wyniki meczów i życiorysy sportowców. We wrześniu 2000 roku miał wziąć ślub ze swą dziewczyną, poznaną w Siedlcach, gdzie mieszkał. Jego pasje i plany zburzyła niepotrzebna, chyba przypadkowa zbrodnia, której padł ofiarą.
14 listopada 1999 roku około godziny 19, dwaj mężczyźni spacerujący z psem w Siedlcach, przy ścieżce prowadzącej od ulicy Sokołowskiej do Żytniej, obok akademików, znaleźli zakrwawionego młodego człowieka. Chłopak nie dawał znaków życia. Spacerowicze powiadomili policję, a ta pogotowie. Lekarz nie miał wątpliwości, że śmierć nastąpiła „na skutek działania osób trzecich”. Na miejscu zbrodni właściwie nie udało się znaleźć żad- nych śladów ani przedmiotów, które pomogłyby w śledztwie. Zabezpieczono tylko zwłoki i odcisk buta ofiary. Jeden z gapiów, zwabiony błyskiem niebieskich świateł policji i pogotowia, rozpoznał denata. Był przekonany, że to mieszkaniec Siedlec – Adam Ł. Nieszczęśnik ubrany był w czarne dżinsowe spodnie, czarny golf i takiego koloru kurtkę-bluzę dresową. Sekcja zwłok wykazała, że przyczyną zgonu był krwotok wewnętrzny, spowodowany raną kłutą brzucha, zadaną dużym nożem. Denat miał ponad dwa promile alkoholu we krwi. Stwierdzono również, że miejsce znalezienia zwłok niekoniecznie musi być miejscem zbrodni. Biegli ustalili bowiem, że ofiara z taką raną mogła sama przemieścić się kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt metrów. Śledczym wydawało się, że znalezienie sprawcy tej bezsensownej zbrodni to tylko kwestia dni. Stało się inaczej. I choć byli podejrzewani w tej sprawie, sprawcy zbrodni nie ustalono do dziś.
Wszystko wskazuje na to, że dramat rozegrał się w niedzielę 14 listopada.