Śmierć w górach Atlas Maroko
Tragiczny finał świątecznej wyprawy Ciała duńskiej studentki Louisy Vesterager Jespersen (24 l.) i Norweżki Maren Ueland (28 l.) znaleziono 17 grudnia w górach Atlas przed namiotem rozbitym w odosobnionym miejscu na południe od Marrakeszu, niedaleko miejs
przed hotelem Mutiara indonezyjscy żołnierze usłyszeli krzyki dziecka. Zaczęli ściągać gałęzie z przywalonego samochodu i tak uratowali chłopczyka, który uwięziony był w jego wnętrzu co najmniej przez 12 godzin. Z kolei 20-letni rybak o imieniu Ayub powiedział Agencji Reutera: – Morze zniszczyło nam wszystko. Nie mamy już domu, łodzi, na której zarabiałem, żeby wyżywić rodzinę, ani naszego jedynego środka transportu – motocykla. Najważniejsze jednak, że przeżyliśmy.
Największy w XXI wieku kataklizm nawiedził Indonezję 26 grudnia 2004 roku. Wysokie na 15 metrów tsunami zabiło wtedy 120 tys. ludzi. I dopiero po nim władze nabyły system ostrzegania. Jednak reaguje on przy wstrząsach, które mają minimum 6,5 stopnia w skali Richtera. Indonezja leży w rejonie tzw. ognistego pierścienia otaczającego Ocean Spokojny, gdzie prawie codziennie dochodzi do wstrząsów o sile od 4 do 5 stopni. Gdyby ustawiono alarm na niższą wartość, to byłby wszczynany zbyt często i nikt by na niego nie zważał.
Wulkan „Dziecko Krakatau” wybuchł dokładnie o godz. 21.03. Od października 2018 roku odnotowano wiele jego erupcji, ale nie miały one wpływu na wybrzeża Cieśniny Sundajskiej. Jednak 22 grudnia, już o godz. 21.27 tsunami dotarło do Jawy. Mimo że fale nie były ogromne, to spowodowały dużo strat, bo nikt się ich nie spodziewał. Na skutek wybuchu do morza osunęła się południowa ściana wulkanu i spłynęły z niego ogromne ilości lawy. To wywołało wstrząsy sejsmiczne o sile 4,9 stopnia, czyli za małej, żeby zadziałał system ostrzegania, ale wystarczająco dużej, aby powstało tsunami. Wulkan został nazwany dzieckiem, gdyż wyłonił się z morza w wyniku erupcji Krakatau w 1883 roku. A tę słyszano z odległości ponad 4 tys. km. Wyrzucił wtedy 46 km popiołów na wysokość 55 km. Przez trzy lata słońce widziane z ziemi miało kolor zielony, a księżyc – niebieski. Pyły obniżyły o jeden stopień Celsjusza temperaturę na świecie. Wysokie do 40 metrów tsunami zabiło wówczas 40 tys. ludzi.
I teraz liczba ofiar wzrośnie. Ratownicy nie dotarli do wielu regionów, gdyż uniemożliwiają im to zniszczone drogi i mosty. A Richard Teeuw z angielskiego Uniwersytetu w Portsmouth stwierdził: – Prawdopodobnie Cieśninę Sundajską nawiedzą kolejne tsunami, bo wulkan nadal pozostaje aktywny. (PKU)
Szef marokańskiego urzędu sprawiedliwości Abdelhak Khiam powiedział w rozmowie z AFP: „Obie ofiary zostały zadźgane nożem, poderżnięto im gardła, a potem dokonano dekapitacji”. W piątek 21 grudnia ciała zabrano samolotem z Casablanki do Kopenhagi.
Po zabójstwie skandynawskich turystek w górach Atlas aresztowano 19 osób z okolic Marrakeszu, miast Essaouira, Sidi Bennour i Tanger. Przy zatrzymanych znaleziono sprzęt elektroniczny, strzelby, noże oraz materiały, które mogłyby posłużyć do stworzenia ładunków wybuchowych. Czterech głównych podejrzanych aresztowano między 17 a 20 grudnia w Marrakeszu, przy czym pierwszego z nich zatrzymano kilka godzin po znalezieniu ciał. Z informacji podanych przez policję wynika, że wśród aresztowanych są trzy osoby powiązane z organizacjami terrorystycznymi. Szefem zabójców był 25-letni sprzedawca uliczny Abdessamad Ejjoud, który już wcześniej próbował dokonywać aktów terroru. W zbrodni uczestniczyli: stolarz Younes Ouaziyad (27 l.) i sprzedawca uliczny Rachid Afatti (33 l.), a w przygotowaniach do niej hydraulik Abderrahim Khayali (33 l.). Pozostali zatrzymani należeli do ugrupowania utworzonego niedawno przez czterech głównych podejrzanych.
W nagranym tydzień wcześniej filmie czterech wspomnianych mężczyzn deklarowało lojalność wobec tzw. Państwa Islamskiego. Mówią, że „nie mogą pozostać bezczynni i przyglądać się bezczynnie destrukcji, czynionej przez samoloty krzyżowców”. Policja marokańska nie potwierdziła ich powiązań z zagranicznymi organizacjami terrorystycznymi. Dwa dni przed dokonaniem zbrodni zamachowcy udali się w okolice miejscowości Imlil, które często odwiedzają zagraniczni turyści chcący zdobyć górę Tubkal. Nie ustalali wcześniej, kogo zabiją, a na miejscu na cel ataku wybrali dwie kobiety biwakujące na pustkowiu.
W mediach społecznościowych pojawiło się nagranie dekapitacji Jespersen, wykonane przez jednego z morderców. Na filmie widać, jak ofiara krzyczy, a mężczyzna przecina jej gardło dużym nożem. W tle słychać dwóch mężczyzn wykrzykujących słowa w marokańskim dialekcie języka arabskiego. Według dziennikarzy z serwisu Morocco World News jeden z zabójców krzyczy: „To zemsta za naszych braci w Hadżin”, odnosząc się do miasta w Syrii, które dwa tygodnie wcześniej zostało odbite z rąk ISIS przez Syryjskie Siły Demokratyczne.
Film udostępniły tysiące internautów na Facebooku, Twitterze, 4Chan i Reddit, choć rodziny i bliscy ofiar apelowali, by go nie oglądać. Autentyczność zdjęć potwierdziła policja norweska i marokańska. Norweska policja kryminalna Kripos wydała oświadczenie, w którym stwierdza: „Nie ma żadnych dowodów wskazujących na to, że nagranie mogłoby nie być autentyczne”.
Louisa i Maren były przyjaciółkami. Studiowały na Uniwersytecie Południowo-Wschodniej Norwegii. Chciały zostać przewodniczkami turystycznymi. Postanowiły wybrać się do Maroka na Boże Narodzenie. Przyjechały 9 grudnia, by spędzić tam miesiąc. Zaplanowały trekking w okolicach góry Tubkal – najwyższego szczytu Afryki Północnej. Przyjaciele mówią o nich, że były ciekawe świata, towarzyskie i optymistyczne. Matka Maren, Irene, powiedziała w norweskiej telewizji, że do wyprawy przygotowały się bardzo starannie.
Louisa, jak wynika z informacji zamieszczonych w mediach społecznościowych, uwielbiała aktywność na świeżym powietrzu. 21 listopada pytała znajomych z Facebooka, czy ktoś nie miałby dla niej rad dotyczących podróży do Maroka: „Drodzy przyjaciele, w grudniu jadę do Maroka. Czy ktoś z Was może tam był albo ma przyjaciół, którzy wiedzą coś o górze Tubkal?”. Petter Aasen, pracownik uczelni, na której kobiety studiowały, mówi, że nie lubiły podejmować ryzyka, że były dobrze przygotowane i wybrały okolice uchodzące za bezpieczne. Przypomina też, że obie wielokrotnie już wyjeżdżały za granicę, zarówno razem, jak i w pojedynkę.
Rachid Imerhade, przewodnik górski, który poznał je kilka dni przed zabójstwem, pamięta je jako uśmiechnięte, towarzyskie i rozmowne. Były chłopak Louisy, Glen Martin, napisał o zmarłej, że uosabiała siłę natury, która nie zgadzała się na to, „by ograniczał ją strach przed niebezpieczeństwami tego świata”.
Matka Louisy, Helle Jespersen, powiedziała w rozmowie z duńskim dziennikarzem, że jej córka była optymistyczna i szczęśliwa, że była lubiana, a w ludziach zawsze dopatrywała się dobra. Zaznaczyła też, że ostrzegała córkę przed wyjazdem do Maroka ze względu na „chaotyczną sytuację” w regionie.
Przyjaciele i krewni ofiar mówili, że przysyłano im nagranie z zabójstwa i liczne wiadomości. – Byliśmy bombardowani listami – przyznaje Helle Jespersen. – Niektóre były wspierające, ale w innych pisano, że moja córka zasłużyła na śmierć. Przez Facebook przychodziły dziesiątki tysięcy wiadomości z wyrazami współczucia od obcych, także od Marokańczyków wyrażających swe oburzenie i przepraszających za to, co się wydarzyło.
W norweskim mieście Bryne zebrało się 400 osób, które przeszły w pochodzie żałobnym dla Ueland.
W sobotę 22 grudnia Marokańczycy zebrali się pod duńską i norweską ambasadą w Rabacie, by wyrazić żal z powodu zbrodni. Niektórzy zgromadzeni trzymali plansze z napisami: „Pardon” i „Sorry”. Ambasador Danii Nikolaj Harris podziękował Marokańczykom za okazane współczucie. Merethe Nergaard, ambasador Norwegii, mówiła, żeby „nie poddawać się lękowi” oraz zapewniała, że Maroko i Norwegia pozostają sprzymierzeńcami w walce z ekstremizmem. Rzecznik marokańskiego rządu Mustapha Khalfi nazwał morderstwa „aktem terroru”. Takie stanowisko podziela również duńska Policyjna Służba Wywiadowcza. Premier Danii Lars Lokke Rasmussen stwierdził, że zabójstwa mają przyczyny polityczne i dlatego należy je uznać za terroryzm.
Zbrodnia wywołała obawy, że turyści przestaną uważać Maroko za stosunkowo bezpieczny kraj. Turystyka jest tu tymczasem jednym z najważniejszych sektorów gospodarki. To druga po rolnictwie branża zatrudniająca najwięcej osób. Zapewnia ona 10 procent dochodu narodowego i jest jednym z głównych źródeł walut obcych. Do poprzedniego zamachu doszło w tym kraju w 2011 roku, kiedy w kawiarni w Marrakeszu wybuchła bomba, zabijając 17 osób, w większości turystów z Europy. W 2003 w zamachu w Casablance zginęły 33 osoby. Od 2002 roku w Maroku rozbrojono 185 komórek terrorystycznych. (AS)