Trzecia płeć usankcjonowana Niemcy
Niemcy, jako pierwszy kraj w Europie, usankcjonowały prawnie istnienie „trzeciej płci” i zezwoliły na umieszczanie od 1 stycznia tego roku takiej informacji w aktach urodzenia.
Chodzi tu o osoby interseksualne, które z biologicznego punktu widzenia nie są ani mężczyznami, ani kobietami. Szacuje się, że tylko w Niemczech można mówić mniej więcej o 160 tysiącach takich przypadków. Przyczyn interseksualności upatruje się najczęściej w zaburzeniach układu chromosomów. Przypomnijmy, że płeć żeńską określają dwa chromosomy X, podczas gdy męska jest kombinacją chromosomów X i Y. Nie można natomiast jednoznacznie określić płci, jeśli mamy do czynienia np. tylko z jednym chromosomem X (zespół Turnera), mimo zewnętrznych cech kobiecych, lub z wariantem XXY (zespół Klinefeltera), charakteryzującym się zewnętrznymi cechami płci męskiej.
Osobą interseksualną jest z pewnością Lynn D., który 34 lata temu urodził się z męskimi i żeńskimi narządami płciowymi. Lekarze i rodzice zdecydowali, że będzie on płci żeńskiej. W związku z tym zaraz po urodzeniu chirurgicznie usunięto dziecku penis i jądra, a także jajniki. Zabieg argumentowano jako działanie profilaktyczne mające chronić przed... pojawieniem się raka. Rodzicom zalecono, by wychowywali dziecko jako dziewczynkę. „To, oczywiście, nie zdało egzaminu, bo nie jestem dziewczyną” – przyznaje dzisiaj Lynn w rozmowie w CNN.
Zanim skończył dwa lata, przeszedł siedem operacji. Po osiągnięciu dojrzałości płciowej otrzymywał leki blokujące wzrost i duże dawki hormonów. Początkowo chciał uchodzić za dziewczynę, ale lepiej dogadywał się z chłopakami, więc z czasem zapragnął być właśnie chłopcem. Okazało się to jednak niemożliwe. Marginalizowany przez kolegów i nieczujący psychicznego związku z własnym ciałem Lynn zaczął się samookaleczać, podejmował próby samobójcze, rozwinął się u niego zespół stresu pourazowego.
O tym, że jest osobą interseksualną, dowiedział się podczas sesji terapeutycznej, gdy miał dwadzieścia lat. – Miałem wrażenie, że jestem niczym kosmita albo mutant – wspomina. – Z czasem zaczęło do mnie docierać, co to właściwie znaczy. Dopiero po upływie 10 lat poczuł się osobą szczęśliwą, pokochał kobietę, robi karierę inżynierską i występuje w punkowym zespole. Teraz będzie się starał o zmianę aktu urodzenia, w którym ma zostać wpisane, że jest osobą „trzeciej płci”. Na razie akceptuje, że wszyscy zwracają się do niego jak do mężczyzny, ale zamierza walczyć o pojawienie się w języku niemieckim zaimka określającego jego płeć. Chce także wprowadzenia odpowiedniego zapisu do konstytucji, bo uważa, że zrobiono jedynie pierwszy krok na drodze do prawnego uznania osób „trzeciej płci”.
Podobne problemy ma Vanja. CNN przypomina, że w ubiegłym roku Federalny Trybunał Konstytucyjny przyznał jej prawo do określania się jako osoba interseksualna. Uznał, że konieczność używania przez nią zaimków neutralnych i zmuszanie jej do wyboru płci – męskiej lub żeńskiej – w oficjalnych dokumentach ogranicza jej prawa obywatelskie i jest niekonstytucyjne.
Wprowadzone w Niemczech przepisy z pewnością ułatwią życie takim osobom jak Lynn czy Vanja, choć zdają one sobie sprawę z tego, że powinna pójść za tym także społeczna akceptacja. Tego jednak prawnie nie można nakazać. Tymczasem, jak wynika z raportu Amnesty International, niemowlęta urodzone z widocznymi różnicami w ich cechach płciowych poddawane są często bolesnej i nieodwracalnej operacji, by nadać im wygląd konwencjonalnej płci męskiej lub żeńskiej.
Warto przypomnieć, że już pięć lat temu Sąd Najwyższy Australii orzekł, że rząd powinien prawnie uznać „trzecią płeć”. W ubiegłym roku Kalifornia stała się drugim – po Nowym Jorku – stanem USA umożliwiającym mieszkańcom, którzy nie identyfikują się jako mężczyźni lub kobiety, zmianę ich aktów urodzenia w celu dopasowania ich tożsamości płciowej. – Przecież wszyscy jesteśmy normalnymi ludźmi i chcemy żyć jak inni – podsumowuje Lynn. (AM)