Karkonosz, czyli duch gór
razem z tutejszymi dziećmi, których rodzice pracują w hotelu. Oboje chcą żyć wśród ludzi ze wsi, a nie obok nich. W kastowym indyjskim społeczeństwie taki egalitaryzm jest rzadkością. Poczucie więzi wśród pracowników czuje się od momentu powitania, kiedy z uśmiechem serwują ciepły ręcznik i słodki sok z limonki. Każdy z nich z pasją potrafi opowiadać o okolicy i dzikiej przyrodzie. Chociaż nie stoją po kilku jednocześnie za plecami gości, jak jest to przyjęte w luksusowych indyjskich hotelach, to obsługa, z jaką tu się spotkałam, była chyba najlepsza, jakiej udało mi się doświadczyć w tym kraju. Gotowa spełnić każde życzenie, niedostrzegalna i bezszelestna. Nie wiadomo kto i kiedy włącza ogrzewanie w pokoju, kawa pojawia się punktualnie w godzinie zamówienia, a kolejne dania podsuwane są w momencie, gdy masz chęć przywołać kelnera. – To nie było łatwe – tłumaczy Usha. – Ale jestem cierpliwa i wierzę w etyczne zarządzanie ludźmi. Etos Khem Villas polega też na tym, że wszystkie zyski idą na wsparcie szpitala i szkoły. To również ekologia. Woda ogrzewana jest przez baterie słoneczne, a używana w łazience po przefiltrowaniu służy do podlewania ogrodu. Wszystkie warzywa pochodzą z organicznych upraw, a serwowane gościom potrawy są w stu procentach wegetariańskie i, jeśli to możliwe, produkty pochodzą z własnych upraw. Nawet chleb wypiekany jest codziennie ze świeżo mielonej mąki.
Niespodziewane wizyty tygrysa
Przyrodniczka pracująca w Khem Villas pokazuje mi filmy z ukrytej kamery przy glinianym płocie posiadłości. Z rosnącym zdziwieniem obserwuję nocne wędrówki dzikich zwierząt, które, jak się okazuje, chętnie odwiedzają tę zieloną oazę. Zaskakująco zwinnie przemykają krokodyle, czasem pojawia się lampart, lekko przeskakują płot lisy i pantery. W końcu widzę ją, Bijli. W hindi to imię znaczy Błyskawica, bo jest szybka, a pręgowana skóra błyska w słońcu. Przy tym dostojna i piękna. Ta samica zajmuje terytorium sąsiadujące z posiadłością Ushy i wcześniej już słyszałam, że często pojawia się tu nocą. Prawdziwy raj – myślę. – Czy chciałabyś tu coś zmienić? – Nic – odpowiada z uśmiechem Usha. – To miejsce jest dokładnie takie, jakie sobie wymarzyłam. Mój mąż jest artystą: przyrodnikiem, lekarzem, społecznikiem. Ma idee – żeby pomagać ludziom i chronić dziką przyrodę, a ja zarabiam na realizację tych marzeń. Obie uśmiechamy się, bo oto tradycyjne role żony i męża w radżastańskiej rodzinie całkowicie się odwróciły.
Nazwa najwyższego pasma Sudetów, nawiązująca do czeskiej nazwy legendarnego ducha gór, jaki władał tu od pradziejów, to Karkonosze. Pasmo może nie nazbyt okazałe, ledwie 40-kilometrowej długości i 20-kilometrowej, miejscami, szerokości, należy zarazem do najbardziej malowniczych zakątków Europy, docenianych przez tysiące turystów. To niezwykłe miejsce skupia nie tylko wyjątkowej urody formacje naturalne: geologiczne, przyrodnicze i kulturowe, ale wabi też nowoczesną infrastrukturą zaspokajającą wszelkie gusty turystów. Fascynuje też kontrastami spiętrzonymi na niewielkim obszarze: kopalniami rud metali i zarazem mozaiką wyznań i lokalnych mitów. Ślady pogańskich wierzeń na Ślęży sąsiadują z zabytkowymi obiektami protestanckimi i katolickimi. Nadto średniowieczne twierdze, do dziś wywierające wrażenie swą skalą i snujące narrację o bogatych dziejach polskiego i niemieckiego Śląska.
Karkonosze, przynajmniej po stronie polskiej, są dobrze znane wśród ludzi szukających tu relaksu i kontaktu z niewysokimi, ale tajemniczymi górami. Weekendowe wizyty w Karpaczu czy Szklarskiej Porębie przynoszą zapowiedź niegasnącego uczucia do tego zakątka kraju, znanego jako Karkonoski Park Narodowy. Stają się też punktem wyjścia do jego penetracji. Pieszej, ale także na nartach czy rowerem. Jedną z tras oferowanych przez przewodnik jest „Wycieczka do Śnieżnej Pani”. To sześciogodzinna, wymagająca jednak przygotowania, choćby kondycyjnego, trasa licząca niemal 17 km, którą można pokonać na nartach, latem częściowo na rowerze bądź pieszo. Celem jest Śnieżka, najwyższy szczyt nie tylko Karkonoszy, ale całych Sudetów; góra, która nazwę swą wzięła od długo spoczywającego na jej szczycie śniegu. Warto nie szczędzić wysiłków, by na nią wejść i móc podziwiać panoramę niemal całych Sudetów.
SUDETY. TRAVELBOOK. Praca zbiorowa. Wydawnictwo HELION/ BEZDROŻA, Gliwice 2018, s. 264. Cena 26,90 zł.