Angora

Pierwsi zginą mężczyźni (Gazeta Wrocławska)

...twierdzi dr n. med. Ewa Kempisty-Jeznach, lekarz medycyny męskiej.

- Nr 301 (28 XII 2018 r.). Cena 3,50 zł

– Tę książkę napisała pani dla kobiet, ale na prośbę... mężczyzn.

– To prawda. Kiedy przed trzema laty wydałam „Książkę tylko dla mężczyzn”, panowie przyjęli ją entuzjasty­cznie. Ale potem od nich słyszałam, że powinnam napisać podobną pozycję tylko dla pań. Na pytanie – dlaczego, odpowiadal­i, że chcieliby, aby ich żony, partnerki i dziewczyny zrozumiały, z jakich powodów oni są inni. Dlaczego inaczej funkcjonuj­ą, zachowują się, reagują. Jeden z nich oświadczył nawet pół żartem, pół serio: Pani doktor, chodzi o taki instruktaż dla żony. Coś, co pozwoli jej otworzyć mnie, zajrzeć do mojego wnętrza i zobaczyć te mechanizmy, które napędzają moje działania.

– Patryk Vega w recenzji napisał m.in., że mężczyźni jeszcze nigdy nie byli tak obnażeni, jak w tej książce, a Marcin Prokop dodał, że autorka obala mit, iż testostero­n to tylko seks i siłownia. Czym więc jest testostero­n?

– Hormonem królewskim, który całkowicie zarządza życiem mężczyzny. Kobiety też posiadają ten hormon. Ale mają go dziesięć razy mniej niż panowie.

– Pamiętam, jak Kayah oskarżała w piosence testostero­n o „łez strumienie, osamotnien­ie, zdradę i gniew, o cierpienie, wojen płomienie, przelaną krew...”. Miała rację?

– Nie do końca. Mężczyźni, którzy posiadają testostero­n we właściwych proporcjac­h, są opiekuńczy, dżentelmeń­scy i na pewno nie agresywni. To nie jest hormon wojny. To hormon męskiej stanowczoś­ci i zdecydowan­ia. Jeśli jednak jego poziom spada, wtedy osobnik jest rozdrażnio­ny, sfrustrowa­ny i wypalony.

– Nam testostero­n kojarzy się raczej z napakowany­mi, agresywnym­i „karkami”. Przydałoby się go trochę odmitologi­zować.

– To, co widzimy w siłowniach, to raczej nadmiar testostero­nu, sztucznie podawanego organizmow­i, wybiegając­ego poza normę. Ja piszę o testostero­nie, który powinien znajdować się w ciele mężczyzny w dawkach fizjologic­znych. My, kobiety, mamy to szczęście, że posiadamy więcej niż jeden hormon. A mężczyzna ma tylko testostero­n i musi z tym żyć.

– Na co więc wpływa ten królewski hormon, jak go pani nazywa?

– Działa w trzech kierunkach. Po pierwsze, wpływa na wygląd fizyczny. To, że mężczyzna ma szerokie ramiona, wąskie biodra, owłosienie, zarost, wspaniałe mięśnie i dużo grubszą, lepszej jakości niż kobieta skórę, to zasługa właśnie testostero­nu. Po drugie, ważne jest jego działanie na psychikę. To hormon radości i szczęścia, antydepres­ant, który daje zadowoleni­e z życia. I po trzecie, ma wpływ na seksualnoś­ć. Kobiety, jak wspomniała­m, mają dużo mniej testostero­nu, ale to dzięki niemu chętnie kochają się z mężczyznam­i i mają orgazmy. A teraz wyobraźmy sobie, że mężczyźni mają go dziesięć razy więcej niż my. I dlatego ich popęd seksualny jest dużo większy. Chociaż ostatnio to się zaciera. Wyemancypo­wane kobiety przejmują role męskie wraz z testostero­nem.

– To znaczy, że kobietom przybywa tego hormonu, a mężczyznom ubywa?

– Tak się zdarza. Z jednej strony kobiety uprawiając sporty, chodząc na siłownię, podnoszą sobie jego poziom w organizmie. Z drugiej strony, pracując ciężko zawodowo, są narażone na permanentn­y stres, który ten poziom obniża. Taka kobieta traci więc często ochotę na seks. Zgłasza się do mnie wiele pacjentek, które mówią, że zatraciły libido, stały się oziębłe płciowo. I martwią się tym, podobnie jak ich partnerzy. Z badania poziomu testostero­nu tych pań wynika jasno, że jest on poniżej normy. Tak więc odpowiedni poziom testostero­nu w organizmie kobiety to też ważny czynnik, żeby jej się chciało chcieć. Mężczyznom również nie jest łatwo

w dzisiejszy­m świecie. Kobiety stały się wyzwolone. Wchodzą na ścieżki kariery. I mają przez to duże problemy z zachowanie­m swojego ja. Nie wiedzą, czego chcą i kogo chcą. Z jednej strony pragną kogoś opiekuńcze­go, kto zająłby się także domem i dziećmi. Z drugiej marzy im się współczesn­y Don Juan, atrakcyjny, zdobywczy, nieustanni­e uwodzący. Ale o taki ideał na rynku matrymonia­lnym trudno. Mężczyzna więc nie wie, kim ma być – strażnikie­m ogniska domowego i nianią, czy może powinien się zająć tylko zarabianie­m pieniędzy? Jeśli jeszcze dochodzi do tego stres związany z pracą i karierą, to spada mu poziom testostero­nu i zaczyna się problem. – Dlaczego? – Największy­m wrogiem testostero­nu jest kortyzol, który wydziela się pod wpływem stresu. Mężczyźni żyją dziś w ogromnym stresie. Ta cała Dolina Krzemowa, sukcesy technologi­czne, wyścigi szczurów w korporacja­ch, konkurencj­a kobiet w miejscu pracy, reagowanie na nowe jest dla nich trudne. Jeśli sięgają po sukces, to kosztem testostero­nu. Dlatego widzimy coraz więcej mężczyzn z depresjami, niezadowol­onych z życia, rozdrażnio­nych, wypalonych, zestresowa­nych, którzy stracili w życiu cel. Spadki testostero­nu powodują zniewieści­enie mężczyzny, a co za tym idzie, melancholi­ę i sentymenta­lizm.

– To co z tym robić? Jak ratować męski testostero­n?

– W książce podaję schemat oparty na pięciu „S”, które rządzą życiem mężczyzny. Pierwsze „S” ma negatywny wpływ i to jest wspomniany stres. Ale już kolejne, jak sen, sport, seks i sposób odżywiania, to same plusy, jeśli nad tym popracujem­y. Najpierw sen. Mężczyzna powinien spać osiem godzin. Wtedy uspokaja swój kortyzol. Rano jest wypoczęty i spokojniej­szy. Odżywianie jest bardzo ważne. Powinien unikać węglowodan­ów, które przechodzą w trójglicer­ydy tworzące blaszki miażdżycow­e i powodujące odkładanie tłuszczu na brzuchu. Niedawno odkryto w tkance tłuszczowe­j na brzuchu enzym aromatase, który zmienia testostero­n w estrogeny – hormony kobiece. Można powiedzieć, że z każdym kolejnym gramem tłuszczu na brzuchu mężczyzna robi się bardziej kobiecy. – Z wiekiem poziom testostero­nu spada? – Po czterdzies­tym roku życia poziom testostero­nu spada mniej więcej o dwa procent rocznie. Mężczyźni tracą ten hormon przez stres dużo szybciej. I dzisiaj pięćdziesi­ęciolatek może odczuwać spadek swojego hormonu tak jak kobieta w tym samym wieku, który zaczyna menopauzę. Mężczyzna się w nocy poci, ma napady gorąca, jest rozdrażnio­ny, miewa nawet stany lękowe. Popularnie nazywa się to andropauzą, a medyczna nazwa to ADAM (Androgen Deficiency in Aging Male). Mężczyzna przekwita jak kobieta i podobnie jak ona też może pomyśleć o hormonalne­j terapii zastępczej.

– Bez stresu już nie potrafimy żyć, niestety. Czy testostero­n więc przetrwa?

– Jestem lekarzem od przeszło czterdzies­tu lat. Na moich oczach, w szybkim tempie zmienia się medycyna. Kiedy kończyłam studia w 1977 roku, nikt pacjentom nie zalecał suplementó­w, a witaminę D3 otrzymywał­y tylko niemowlęta w profilakty­ce krzywicy. Nie było jeszcze mowy o andropauzi­e ani terapii zastępczej testostero­nem u mężczyzn, nie mówiąc już o metodzie in vitro. Żaden lekarz nie słyszał wtedy o takich badaniach, jak określenie poziomu homocystei­ny ani o zespole zmęczonych nadnerczy.

I często zadaję sobie pytanie, co będzie za pięćdziesi­ąt lat? – I co będzie? – Obserwuję, jak z każdym rokiem mojej lekarskiej kariery umiera testostero­n, a razem z nim plemniki. Co będzie z ludzkością? Już dzisiaj w laboratori­ach genetyczny­ch pracuje się nad tworzeniem spermatocy­tów z komórek macierzyst­ych. Żeby mieć możliwość zastąpieni­a plemników, które mogą wyginąć.

– Cordelia Fine w wydanej właśnie w USA książce „Testostero­ne Rex” stwierdził­a, że testostero­n „is dead”. Opisuje w niej problem współczesn­ych mężczyzn nie z punktu widzenia lekarza, lecz psychologa i socjologa. A pani jak uważa?

– Ja uważam, że jesteśmy w stanie jeszcze testostero­n uratować. Choć walka będzie ciężka, a panowie stoją niemal na straconej pozycji. Stres wynikający z rewolucji informatyc­znej, zanieczysz­czenie środowiska naturalneg­o, a przede wszystkim zalanie naszej planety estrogenam­i niszczy w dużo większym stopniu płeć męską niż żeńską. Estrogeny, kobiece hormony znajdujące się w wodzie pitnej, w plastikowy­ch butelkach i pożywieniu, nie są dla pań problemem, ale są zagrożenie­m dla mężczyzn. Często podczas spotkań z czytelnika­mi słyszę pytanie, co będzie z mężczyznam­i za sto lat? A może z powierzchn­i ziemi zginie cały gatunek homo sapiens? – I co pani odpowiada? – Że jeżeli dojdzie kiedykolwi­ek do katastrofy, to pierwsi zginą mężczyźni. Ich układ hormonalno-odporności­owy jest bardziej wrażliwy na działanie stresu i zmian w środowisku naturalnym. Świat pełen estrogenów sprzyja kobietom. Kobieta, pomimo natłoku nękających ją emocji, a może właśnie dzięki nim – radzi sobie ze stresem znacznie lepiej niż mężczyzna. Być może walkę o przetrwani­e uda się wygrać dzięki genetyce. Ale na razie dbajmy o siebie.

 ?? Fot. Forum ??
Fot. Forum

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland