Złote Globy i nie tylko
Poznaliśmy laureatów nagród filmowych i telewizyjnych Hollywoodzkiego Stowarzyszenia Prasy Zagranicznej. W 76. edycji tryumfowała Bohemian Rhapsody o Freddiem Mercurym, Zielona księga o amerykańskiej przyjaźni włoskiego bramkarza i czarnoskórego pianisty oraz już wcześniej doceniona w Wenecji Roma, tylko nazwą odnosząca się do Rzymu, akcja toczy się bowiem w dzielnicy Meksyku, Colonia Roma.
Ceremonię 6 stycznia w Beverly Hills poprowadził duet Sandra Oh i Andy Samberg. Aktorka to urodzona w Kanadzie córka Koreańczyków, znana z roli Cristiny Yang w Chirurgach, za którą dostała Globa za rolę drugoplanową. Globa pierwszego i nie ostatniego, bo w trakcie wieczoru okazało się, że była nie tylko pierwszą azjatycką gospodynią gali, lecz także pierwszą od czasów Yoko Shimady (Mariko w Szogunie) Azjatką, której przyznano nagrodę dla najlepszej aktorki w serialu dramatycznym (za agentkę MI5, Eve Polastri, w Obsesji Eve).
Sandra Oh pokonała w swej kategorii Julię Roberts, która tym razem została zapamiętana za androgyniczną kreację (spodnie i tiule od Stelli McCartney), czułości z mężem i... burgera. Nie wiadomo, jak łagodzili stres twórcy Vice, którzy mimo sześciu nominacji musieli zadowolić się Globem dla najlepszego aktora dla Christiana Bale’a, brawurowo interpretującego realnego (i żyjącego) 46. wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych Dicka Cheneya.
Fantazją wykazała się Lady Gaga, która otrzymała statuetkę za piosenkę Shallow ze ścieżki do Narodzin gwiazdy. W królewskiej kreacji od Valentino i połyskująca biżuterią od Tiffany’ego wyglądała, jakby zstąpiła na galę z kart Pinokia jako Wróżka o Błękitnych Włosach. Niczym futurystyczna syrena prezentowała się Nicole Kidman w obcisłej, szczelnie obszytej cekinami bordowej sukni z długimi rękawami i ze stójką, autorstwa Michaela Korsa. Na tle tych pań nie musiał się wstydzić Billy Porter, który przybył w metalicznym ukwieconym garniturze, którego dopełnieniem była równie srebrzysta i okraszona kwiatami peleryna z różową podszewką.
Najwięcej Globów zainkasowała Zielona księga: za film komediowy lub musical, za scenariusz i dla aktora drugoplanowego, Mahershala Ali, grającego – dosłownie – pianistę Afroamerykanina. Mahershala w kategorii drugiego planu szczyci się też Nagrodą Gildii Aktorów Ekranowych i Oscarem, którego zdobył jako pierwszy muzułmanin. Także Bohemian Rhapsody doczekała się dwóch statuetek: za film dramatyczny i dla aktora w filmie dramatycznym. Sukces Rami Maleka był podwójny, bo na planie zakochał się z wzajemnością w Lucy Boynton, filmowej Mary Austin. Dwa trofea przypadły Romie: dla reżysera i filmu zagranicznego (nieanglojęzycznego). Spider-Man Uniwersum został najlepszym filmem animowanym.
W niedzielę 10 lutego w Royal Albert Hall w Londynie po raz 72. zostaną przyznane „brytyjskie Oscary”, nagrody BAFTA, Brytyjskiej Akademii Sztuk Filmowych i Telewizyjnych. Ceremonię drugi rok z rzędu poprowadzi aktorka o wielu talentach i dobrym sercu Joanna Lumley. Nominacje ogłoszono 9 stycznia. O miano najlepszego filmu konkurują Roma, Zielona księga, Narodziny gwiazdy oraz adaptacja książki byłego policjanta BlacKkKlansman i niedowartościowana po Globach (pięć nominacji, jedna nagroda dla najlepszej aktorki Olivii Colman) Faworyta. Będzie się ona ścigać w 12 kategoriach, także w kategorii najlepszy film brytyjski, razem z Bohemian Rhapsody, Stanem & Ollie, McQueenem demaskującym zawieszony między inspiracją a torturą świat znanego na całym świecie projektanta i artysty, kipiącym tajemnicami Pod ciemnymi gwiazdami i pełną przemocy, a jednak nieco romantyczną opowieścią reżyserki Lynne Ramsay A Beautiful Day – You Were Never Really Here.
Potężne emocje przed Polakami: Zimna wojna ma szanse na cztery „Oscary jej Królewskiej Mości” – dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego, za reżyserię, scenariusz oryginalny i zdjęcia Łukasza Żala. Film wywalczył już Złotą Palmę za reżyserię, Złote Lwy i, przyznawaną przez Europejską Akademię Filmową, Europejską Nagrodę Filmową dla najlepszego filmu, reżysera, aktorki (Joanna Kulig), za scenariusz i montaż (Jarosław Kamiński). Pawlikowski to reżyser, który podoba się za granicą, jest tam rozumiany, przemawia do widza emocjami płynącymi z każdego estetycznie wypielęgnowanego kadru. To żadna oczywistość. Pierwsze plany Joanny Kulig są wręcz „ikoniczne”, jak twierdzi wytrawny krytyk Maurizio G. De Bonis w „CultFrame” (12/2018), który pisze też, że „Paweł Pawlikowski jest z pewnością jednym z nielicznych współczesnych reżyserów, który wciąż jest świadomy komunikatywnej siły obrazu”.
Choć Włosi są pod wrażeniem Zimnej wojny, to kibicują własnej produkcji – Dogmanowi inspirowanemu czarną kroniką Rzymu, gdzie w 1988 roku doszło do zabójstwa boksera i przestępcy Giancarla Ricciego. Czynu tego dopuścił się pomiatany przez niego wspólnik, fryzjer psów, któremu podstępem udało się zamknąć Ricciego w klatce dla psów i na początek oblać mu twarz benzyną. Potem nastąpiła jatka: wielogodzinne tortury i obcięcie nosa, uszu, języka, genitaliów.
Dogman i Zimna wojna mają za konkurentów jeszcze Romę (w sumie siedem nominacji, tyle co Bohemian Rhapsody, Pierwszy człowiek i Narodziny gwiazdy, o jedną więcej od Vice), doskonale odebranych w Cannes Złodziejaszków Hirokazu Koreedy, Japończyka od zawsze skupionego na relacjach rodzinnych i ich rozkładaniu na czynniki pierwsze, oraz Kafarnaum libańskiej aktorki i reżyserki Nadine Labaki o 12-latku, który buntuje się przeciw życiu, jakie zostało mu narzucone, i zakłada sprawę sądową rodzicom za to, że wydali go na świat. (ANS)