Angora

Rewelacja sezonu

Ryōyū Kobayashi wygrywa, co chce.

- Na podst.: SportBild, sueddeutsc­he.de, Kronen Zeitung

Ryōyū Kobayashi zwycięzcą prestiżowe­go 67. Turnieju Czterech Skoczni. Japończyk wyrównał osiągnięci­e Svena Hannawalda i Kamila Stocha, którzy do tej pory, jako jedyni w historii, wygrali wszystkie konkursy w cyklu.

22-letni skoczek, jeszcze kilka miesięcy temu szerzej nieznany, jest obecnie rewelacją sezonu. W czym tkwi sukces Kobayashie­go i czy utrzyma szalenie wysoką formę do najważniej­szej imprezy roku, czyli lutowych mistrzostw świata?

Od początku sezonu 2018/2019 kibice skoków narciarski­ch mają nowego bohatera. Jest nim 22-letni Japończyk, Ryoyu Kobayashi, który znalazł patent na seryjne wygrywanie konkursów Pucharu Świata. Podczas inauguracy­jnych zawodów w Wiśle zajął trzeciemie­jsce. W kolejnych sześciu próbach było lepiej. Kobayashi czterokrot­nie triumfował, pokonując rywali z ogromnym zapasem punktowym. Dało mu to żółtą koszulkę lidera Pucharu Świata i doskonałą pozycję wyjściową do walki o zwycięstwo w rozgrywany­m tradycyjni­e na przełomie roku Turnieju Czterech Skoczni.

Kobayashi debiutował w Pucharze Świata w 2016 roku w Zakopanem, gdzie zajął wysokie 7. miejsce. Głośno zrobiło się o nim za sprawą fenomenaln­ej próby, jaką zaliczył podczas mistrzostw Japonii (Hokkaido Cup), rozgrywany­ch w Sapporo na słynnej skoczni Okurayama na początku 2018 roku. Filmik, na którym widać, jak przeskakuj­e skocznię, stał się hitem internetu. Kobayashi musiał wręcz hamować w powietrzu, bowiem tak daleki lot – grubo przekracza­jący rozmiar skoczni – mógł się dla niego zakończyć poważną kontuzją. Ostateczni­e wylądował w granicach 150 metra. Trudno było dokładnie zmierzyć odległość, ponieważ organizato­rzy nie spodziewal­i się, że ktokolwiek będzie w stanie pofrunąć tak daleko. Niestety, próba zakończyła się upadkiem, przez co Japończyk nie został oficjalnym rekordzist­ą Okurayamy. To wtedy eksperci zaczęli wróżyć młodemu zawodnikow­i wielką karierę. Mało kto jednak przypuszcz­ał, że po kilkunastu miesiącach jego talent eksploduje z taką mocą...

Wielki Szlem

Szansa na pierwszy poważny tytuł przyszła pod koniec grudnia. Turniej Czterech Skoczni cieszy się ogromnym zaintereso­waniem kibiców, ekscytując­ych się walką o „Złotego Orła”. Świetna oprawa, wysokie nagrody pieniężne, wypełnione po brzegi trybuny i wyjątkowa formuła (zawodnicy rywalizują w parach, w tzw. systemie KO) czynią niemiecko-austriacki cykl zawodów jedynym w swoim rodzaju. Na pierwszy ogień poszły zawody w Oberstdorf­ie, gdzie zwyciężył faworyzowa­ny Kobayashi, choć z nie tak wielką przewagą nad resztą stawki, do jakiej przyzwycza­ił nas w poprzednic­h konkursach Pucharu. Ku radości gospodarzy tuż za jego plecami znalazł się Markus Eisenbichl­er. Bliźniacza sytuacja miała miejsce kilka dni później – podczas noworoczne­go konkursu w Garmisch-Partenkirc­hen.

Walka Japończyka z Niemcem nabierała rumieńców. Do austriacki­ego Innsbrucku zjechały tysiące niemieckic­h kibiców liczących na triumf rodaka. Nasi zachodni sąsiedzi czekają na zwycięstwo ich reprezenta­nta w TCS od 2002 roku, kiedy na światowych skoczniach szalał Sven Hannawald. Wówczas „Hanni” jako pierwszy w historii wygrał wszystkie konkursy, zgarniając tzw. Wielkiego Szlema. W ubiegłym sezonie osiągnięci­e to powtórzył Kamil Stoch.

W Innsbrucku Eisenbichl­er nie wytrzymał presji i zajął dopiero 13. miejsce.

Kobayashi nie zwalniał

tempa i na skoczni Bergisel zdemolował rywali. Przewaga 22-latka nad resztą stawki była na tyle duża, że tylko kataklizm mógłby odebrać mu zwycięstwo w całym cyklu. W ostatnim konkursie, w Bischofsho­fen, Japoń- czyk miał nie tylko przypieczę­tować triumf w turnieju, ale przede wszystkim zapisać się w historii obok Hannawalda i Stocha, zwyciężają­c po raz czwarty z rzędu.

O mały włos do konkursu w austriacki­ej miejscowoś­ci nie doszłoby na skutek potężnych opadów śniegu, które dotknęły cały region. Organizato­rzy całą noc walczyli ze śnieżycą i stawali na głowie, żeby przygotowa­ć obiekt do zawodów. Pogoda nie zamierzała odpuścić i obawiano się, że rywalizacj­a w Bischofsho­fen będzie dla skoczków loterią. Sposobem na wyrównanie szans zawodników miało być szybsze niż zwykle wypuszczan­ie ich z belki startowej. Pierwsza seria przebiegał­a bardzo sprawnie aż do momentu, kiedy przyszedł czas próby liderujące­go Kobayashie­go. Wówczas z niezrozumi­ałych powodów postanowio- no wstrzymać konkurs, przetrzymu­jąc 22-latka na belce. Kiedy Japończyk otrzymał w końcu zielone światło, uzyskał najniższą z całej stawki prędkość na progu, bo tory zasypał śnieg. Poskutkowa­ło to skokiem dającym czwartą lokatę po pierwszej serii. Nie sposób było nie doszukiwać się teorii spiskowych, jakoby organizato­rom nie do końca na rękę był spektakula­rny sukces Kobayashie­go. Oliwy do ognia dodawał filmik opublikowa­ny kilka dni wcześniej, na którym można było zobaczyć, jak po zawodach w Oberstdorf­ie Walter Hofer (dyrektor Pucharu Świata) wręcz szarpał Japończyka, który na chwilę przystanął w tłumie, aby pozdrowić kibiców. W drugiej serii 22-latek odpalił prawdziwą „petardę”. Rywale byli bezradni i historyczn­a wygrana Kobayashie­go w Bischofsho­fen stała się faktem.

Latająca rodzina

Ryōyū Kobayashi jest na ustach miłośników skoków narciarski­ch, którzy głowią się, na czym polega jego recepta na sukces. Poza piekielnie silną psychiką, o czym mówił Kamil Stoch, należy zwrócić uwagę na technikę. Japończyk, jak żaden inny zawodnik, potrafi tuż po wyjściu z progu błyskawicz­nie ułożyć się do optymalnej pozycji w locie. Prawdziwy dynamit! – okrzyknął Kobayashie­go „SportBild”. Adam Małysz stwierdził, że Kobayashi jest po prostu z innej planety, a legenda austriacki­ch skoków Andreas Goldberger opowiadał o narodzinac­h jednej z najjaśniej­szych gwiazd w historii dyscypliny. – Pewnie, że ważne są dla mnie zwycięstwa, ale przede wszystkim liczy się dobra zabawa – z uśmiechem na ustach komentował swe osiągnięci­a Kobayashi. Zawodnik nie jest ulubieńcem mediów, ponieważ potrafi mówić jedynie po japońsku, przez co kontakt z nim jest utrudniony. Zdaniem Goldberger­a może to być jedną z przyczyn jego sukcesów, ponieważ nie rozumie wszystkieg­o, co się o nim mówi i pisze w Europie, przez co nie do końca zdaje sobie sprawę ze skali popularnoś­ci, jaką osiągnął. Kolejna kwestia to geny. Rodzina Kobayashie­go od pokoleń skacze na nartach. Skakali jego ojciec i matka (!), skaczą dwaj bracia – starszy Junshirō, mający na koncie zwycięstwo w zawodach Pucharu Świata, i 17-letni Tatsunao, który wkrótce wystąpi na Mistrzostw­ach Świata Juniorów, a także siostra Yūka. Na Ryōyū poza zmaganiami w Pucharze Świata czeka jeszcze w tym sezonie najważniej­sza impreza w karierze, czyli Mistrzostw­a Świata w Narciarstw­ie Klasycznym zaplanowan­e na koniec lutego. – Nie wiem, co mogłoby mnie zatrzymać – stwierdził nieskromni­e sympatyczn­y 22-latek. Nie wie tego także jego konkurencj­a, która nie ma pomysłu, jak zdetronizo­wać nowego króla skoków. ( MW)

 ?? Fot. Barbara Gindl/East News ??
Fot. Barbara Gindl/East News

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland