Ptaki najpiękniej śpiewają w Baku
Poznać i zrozumieć świat. Azerbejdżan.
Zięby lubią siadać na murach starego miasta. Niewielki ptak z rodziny łuszczakowatych to ulubiony gatunek Elchina Sultanova.
Szef Azerbejdżańskiego Towarzystwa Ornitologicznego chętnie opowiada o swojej pasji. Mówi o tym, jak co kilka miesięcy liczy gromady ptaków w azerbejdżańskich parkach narodowych. Najpierw w parku Shirvan, potem w Hirkan, a później w największym z nich – w Shahdag. Liczy głównie w czasie weekendów, bo w tygodniu pracuje na uniwersytetach w Baku, gdzie po angielsku wykłada biologię i ekologię. Znajomość angielskiego pomogła mu przetrwać najtrudniejszy czas w powojennej historii Azerbejdżanu, gdy 30 sierpnia 1991 roku ogłoszono niepodległość, a w kraju zabrakło wszystkiego. W tym samym regionie, który kiedyś zaopatrywał Związek Radziecki w ropę naftową, nie było pracy, wojska, nie działała służba zdrowia ani infrastruktura. Sytuację pogorszyła wojna azerbejdżańsko-armeńska o Górski Karabach, której echa nadal usłyszeć można w opowieściach mieszkańców. W latach 90. ubiegłego wieku wielu z nich w poszukiwaniu pracy wyjechało do Rosji, od której uwolnili się z niemałym trudem. Elchin został. Liczył ptaki i robił analizy środowiskowe dla British Petroleum. Brytyjski gigant w 1994 roku podpisał kontrakt stulecia i zagwarantował sobie udział w zyskach z ropy naftowej i gazu. Pozostałe zyski były tak ogromne, że pozwoliły Azerbejdżanowi na zbudowanie podstaw nowocześnie wyglądającego państwa.
W Baku pojawiły się wieżowce i od razu trafiły do podręczników światowej architektury. Miasto wygląda jak zachodnioeuropejska metropolia, na którą z zazdrością spoglądają stolice Zakaukazia. Przynajmniej takie ma się wrażenie, spacerując po głównych ulicach.
Ptaki z azerbejdżańskich mokradeł
Inaczej jest, gdy wyjedzie się z miasta. Szklane wieżowce ustępują miejsca blokowiskom zbudowanym za czasów sowieckich, by w końcu zamienić się w wiejskie chaty. Zza ich płotów bez trudu zobaczyć można dziesiątki prymitywnych szybów. Niektóre z nich nadal wydobywają znajdującą się tuż przy powierzchni gruntu ropę naftową. Żeby dojechać do jednej z największych atrakcji turystycznych Azerbejdżanu – parku Gobustan – jedziemy drogą wzdłuż Morza Kaspijskiego. Tu wszystko jest inne, niż się wydaje. Morze nie jest do końca morzem, tylko największym, słonowodnym jeziorem świata. Mijamy powstające na nim sztuczne wyspy. Ma ich być 41. Jest ozdobna brama, jest grobla, są szkielety przyszłych pięciogwiazdkowych hoteli i tylko wysp Khazar ciągle nie ma. Ale jest ambicja i są pieniądze, więc kto wie, czy za kilka lat nie powstaną tu przypominające Dubaj sztuczne wyspy. Z hotelu będzie przepiękny widok na naftowe platformy wiertnicze. To dlatego wzięło się tutaj British Petroleum.
Po uzyskaniu niepodległości okazało się, że pozostawione radzieckie platformy mogą wydobywać ropę tylko z głębokości do 60 metrów. A trzeba było wiercić głębiej. Bez brytyjskiej technologii w tamtym czasie państwo nie było w stanie pozyskiwać surowców. Ropa, która jest podstawą bogactwa Azerbejdżanu, sama płynąć nie chciała i trzeba było zwrócić się po pomoc do Brytyjczyków. – Jak się jest w samym środku kanapki między Rosją a Iranem, to trzeba sobie dawać radę – tłumaczy Elchin, który nie wiadomo dlaczego nie opowiada nam o polskim inżynierze Witoldzie Zgielnickim. Nasz rodak jako pierwszy wymyślił, że można wydobywać ropę spod powierzchni Morza Kaspijskiego. Opracowaną przez niego mapą geologiczną do dziś posługują się tutejsi nafciarze. Niemały majątek i zyski z pól naftowych w Baku przekazał warszawskiej fundacji, która miała zadbać o dofinansowanie polskiej nauki. Może to wpływ przyjaźni, jakie Zgielnicki zawarł w Baku? Z pewnością znał się z Alfredem Noblem. Potęga finansowa szwedzkiego naukowca zbudowana została dzięki XIX-wiecznej umowie, na której mocy Towarzystwo Braci Nobel dzierżawiło pola naftowe w Baku. W tamtym czasie wydobywano z nich ponad połowę azerbejdżańskiej produkcji naftowej.
Elchin Sultanov woli opowiadać o ptakach przelatujących nad samochodem, o historii i przyrodzie. 70 kilometrów od Baku nadarza się doskonała okazja. Górzysty Park Narodowy Gobustan wpisano na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Na rozrzuconych po parku skałach, oglądając sześć tysięcy prehistorycznych rysunków, odczytać można historię zapisaną tu 40 tysięcy lat temu. Są ptaki, ale też postacie ludzkie, delfiny, które żyły w Morzu Kaspijskim, rytualne tańce, łodzie z uzbrojonymi żeglarzami, byki, wielbłądy i karawany, księżyc, słońce i gwiazdy. Kaukaski makrokosmos. Malunki powstawały przez lata, stąd na pierwotnych rysunkach możemy znaleźć kolejne warstwy. Niektóre z nich wyryto w skałach bardzo wysoko. Jak to było możliwe bez drabin i specjalnie stawianych rusztowań, wyjaśnia jeden z rysunków. Po prostu człowiek stawał na ramionach drugiego. W Gobustanie znajdują się też wulkany błotne. To rzadkie zjawisko, a ponad połowa takich wulkanów występujących na świecie jest na terenie Azerbejdżanu. Ich obecność związana jest z podziemnymi złożami gazu. Podczas wybuchu wulkanu dochodzi do erupcji gazu ziemnego, który podnosi się do powierzchni i miesza z iłami i glinkami. Kilkanaście kilometrów dalej znajduje się miejsce, które Elchin bardzo chciał nam pokazać. W Parku Narodowym Shirvan udało mu się wybudować stanowiska do obserwacji ptaków. Ale dla nielicznych przyjeżdżających turystów nie one są największą atrakcją. Przejazd przez park samochodem z napędem na cztery koła to prawdziwe safari, w czasie którego zobaczyć można setki... gazel. Przyrodnikom udało się odtworzyć największe istniejące na świecie stado gazel czarnoogonowych – gatunek typowy dla azerbejdżańskich stepów.
Park Shirvan znajduje się 25 metrów poniżej poziomu morza i z tego powodu powstały tu mokradła, na których podziwiać można zróżnicowane gatunki ptaków. Od łabędzi po różowe flamingi. Królestwo Elchina. Tu przyjeżdża liczyć i fotografować rzadkie okazy, a potem zaprasza studentów na lekcje przyrody. Pracę magisterską napisał ze śpiewu ptaków. Studiował w Moskwie i dzięki temu miał dostęp do najnowszych technologii. Na analizujący dźwięki sonograf, którym badał nagrane wcześniej śpiewy, mogły sobie pozwolić tylko moskiewskie placówki badawcze. I KGB.
Elchin tłumaczy, dlaczego ptaki śpiewają. Tak jak wiele gatunków porozumiewają się ze sobą za pomocą dźwięków, na przykład gdy czują niebezpieczeństwo. Inny sygnał wydają, gdy zbliża się napastnik z powietrza, a inny wtedy, gdy coś wzbudzającego niepokój wydarzyło się na ziemi. Śpiewają także wtedy, gdy są głodne, gdy mają uformować klucz i odlecieć do ciepłych krajów, i gdy chcą zwabić partnera. Dlatego znacznie częściej śpiewają samce, rzadziej samice. W ten sposób pokazują swoje terytorium. – Przecież nie potrafią zbudować ogrodzenia – tłumaczy Elchin. – Do tego ptaki w każdym kraju mają swoje dialekty – na przykład te z kaukaskich gór porozumiewają się zupełnie inaczej niż ptaki, które usłyszymy w Baku.
Kosy śpiewają na deptaku
W samym centrum Baku, na przedłużonym niedawno i wyremontowanym deptaku położonym wzdłuż Morza Kaspijskiego, można usłyszeć śpiewające kosy. Elchin wyjaśnia, że to najczęściej spotykany tu gatunek. Kosy lubią siadać na gałęziach palm. Nie przeszkadza im nawet wiejący z niezwykłą intensywnością wiatr. Są miesiące, gdy porywiste podmuchy przynoszą ulgę mieszkańcom miasta, jednak jesienią i zimą sprawiają, że odczuwalna temperatura jest niższa niż ta, którą pokazują termometry. Nic dziwnego, że pochodząca z języka perskiego nazwa Baku oznacza wietrzne miasto. W charakterystyczny sposób, by obronić się przed gwałtownymi podmuchami, zbudowano najstarszy zabytek stolicy. Umieszczona na liście dziedzictwa UNESCO Wieża Dziewicza pochodzi z XII wieku, jednak postawiono ją na fundamentach sięgających najprawdopodobniej VII wieku przed naszą erą. Nie do końca wiadomo, jaką funkcję pełniła – mogło to być obserwatorium astronomiczne albo świątynia ognia. Przez wieki pełniła funkcje obronne: mogła pomieścić 200 mieszkańców, spiżarnię i studnię. Stare Miasto Iczeri-Szeher przypomina arabskie mediny. Elchin ostrzega, że łatwo się zgubić,
spacerując uliczkami gdzieś pomiędzy turystycznymi restauracjami i sklepami z pamiątkami. W stolicy mieszka co najmniej 30 procent ludności kraju. Dzisiaj to prawie trzymilionowa metropolia. Mieszkania w pobliżu murów obronnych i popularnego placu Fontann należą oczywiście do najdroższych.
Wieża Dziewicza
przez wieki była symbolem miasta. Na zabytkowych pocztówkach zobaczyć można, jak zamyka z jednej strony Stare Miasto i broni go przed dostępem do morza. Dziś Baku ma jednak nowy symbol. To współczesna architektura z charakterystycznymi Wieżami Ognia. Finezyjnie wygięte trzy wieże przypominają kształtem płomień. Nazwa kontrowersyjnego projektu nawiązuje do określenia „ziemia ognia”, którym często opisywano Azerbejdżan. O tym, skąd wzięła się ta nazwa, najlepiej przekonać się w oddalonej o siedem kilometrów od stolicy atrakcji turystycznej. Do Yanar Dag turyści przyjeżdżają autobusami, by podziwiać płonącą tu od 70 lat ziemię. Najlepiej wygląda to wieczorem, gdy w ciemnościach ze skał wydobywają się języki ognia. Za niezwykłe zjawisko odpowiedzialne są zalegające pod powierzchnią ziemi złoża gazu, które ulegają samozapłonowi. Do kształtu płomieni z pewnością nawiązali projektanci widocznych z każdego punktu miasta futurystycznych wież. Architekci z amerykańskiej korporacji HOK postawili najwyższe budynki Baku. W trzech szklanych wieżach, za które zapłacono 350 milionów dolarów, znajdują się biura i pięciogwiazdkowy hotel. W jednej z wież umieszczony jest salon samochodów Lamborghini. Prestiżowe miejsce. Jeszcze większy podziw budzi współczesna architektura w wydaniu najbardziej znanej na świecie kobiety architekt. Zaha Hadid urodziła się w Iraku, ale aż do śmierci w 2016 roku pracowała w Wielkiej Brytanii. W Baku zaprojektowała jedno z najlepszych swoich dzieł – wielofunkcyjny budynek Centrum Kultury Heydara Alijeva. Nazwisko byłego prezydenta Azerbejdżanu, znanego z dyktatorskich zapędów, pojawiło się w nazwie obiektu nie przez przypadek. W środku znajduje się multimedialne muzeum poświęcone Alijevowi, pokazujące współczesną historię Azerbejdżanu. Wszystko w eleganckich wnętrzach, które – jak cały budynek – trafiły do podręczników architektury. Głównie za sprawą elewacji. Jej budowa poprzedzona było dwuipółletnim okresem eksperymentów technologicznych. Wszystko po to, by na budynku nie znalazła się ani jedna linia prosta.
Azerbejdżan leży na skrzyżowaniu szlaków między Bliskim Wschodem, Azją i Europą. Współczesna architektura, którą dumnie się chwali, jest próbą poszukiwania nowej tożsamości kraju. Dopiero za jakiś czas przekonamy się, jaki kierunek jest mu najbliższy.