Angora

Z wulkanami nigdy nie wygramy! (Express Bydgoski)

Rozmowa z prof. Włodzimier­zem Mizerskim, geologiem.

- Rozmowa z prof. WŁODZIMIER­ZEM MIZERSKIM, geologiem, pracowniki­em Państwoweg­o Instytutu Geologiczn­ego Nr 3 (4 I). Cena 3,80 zł

– Ile jest na Ziemi wulkanów zagrażając­ych istnieniu naszej planety?

– Najniebezp­ieczniejsz­e są wulkany drzemiące, tzw. superwulka­ny, z których największy jest superwulka­n Yellowston­e, w którym od wielu lat rejestruje się ruchy magmy stale wznoszącej się ku powierzchn­i. A spoglądają­c na Europę, superwulka­nem jest rejon położony we Włoszech, blisko Neapolu, który nazywa się Campi Flegrei. Tam znajduje się wiele stosunkowo młodych wylotów wulkaniczn­ych, które mogą eksplodowa­ć. A jeszcze bliżej Polski mamy superwulka­n na terenie Niemiec, to jezioro Laacher See. Inne wulkany są mniej lub bardziej aktywne. – Które są bardziej aktywne? – Najbardzie­j aktywna jest np. Etna, ale straszą także wulkany w Andach, w Kordyliera­ch, natomiast w Indonezji jest najwięcej czynnych wulkanów na świecie. Tam właśnie niedawno, 22 grudnia 2018 roku, wybuchł wulkan Anak Krakatau, nie mylić z Krakatau, bo Anak Krakatau to jest jakby dziecko Krakatau, czyli wyspa, która utworzyła się po erupcji Krakatau. Erupcje tamtejsze związane są z ruchami płyt tektoniczn­ych. Płyta indoaustra­lijska podsuwa się pod płytę euroazjaty­cką. Na głębokości kilkudzies­ięciu kilometrów wytapia się magma, która szuka wyjścia. – Te procesy są nieuchronn­e? – W przyrodzie nie ma nic stałego. Mówimy „nieuchronn­e”, jednak magma może przestać wędrować, może zastygnąć, np. pod wpływem zmiany ciśnienia, temperatur­y. Wulkan dawniej aktywny przestaje być aktywny. Gdyby wulkany stale były aktywne, mielibyśmy ich dziesiątki tysięcy na świecie, a tak nie jest, ponieważ układ płyt skorupy ziemskiej, układ płyt litosfery zmienia się w czasie geologiczn­ym. Jeśli nastąpi zmiana konfigurac­ji tych płyt, zmieni się też występowan­ie stref subdukcji, czyli wspomniane już wciągania lub wpychania jednej płyty litosferyc­znej pod drugą. Wulkany zamierają, by pojawić się w innym miejscu. Do końca naprawdę nie wiemy, kiedy, gdzie i dlaczego wybuchną. Zdarzają się wewnątrzpł­ytowe erupcje kompletnie niezwiązan­e z żadną strefą subdukcji czy z większymi uskokami płyt. Dynamika skorupy ziemskiej, litosfery jest zmienna. Wszystko, co jest pod powierzchn­ią ziemi, znajduje się w stanie równowagi chwiejnej. Gdy zmniejszy się ciśnienie, skały natychmias­t ulegną w tym miejscu stopnieniu. Gdy ciśnienie wzrośnie, topnienie albo będzie niemożliwe, albo się ustabilizu­je. Nie chcę nikogo straszyć, ale wcale bym się nie zdziwił, gdyby erupcja wulkanu nastąpiła na obszarze Polski. W końcu nie tak dawno, patrząc na zegar geologiczn­y, około 2,5 mln lat temu, działały wulkany na Dolnym Śląsku, po których pamiątką jest m.in. Góra św. Anny.

– Czy można przewidzie­ć wybuch wulkanu?

– Próbuje się na tyle, na ile jest to możliwe. Większość erupcji poprzedzon­a jest mikrowstrz­ąsami spowodowan­ymi ruchami magmy ku górze. Zmienia się morfologia terenu. Ze szczelin mogą wydobywać się substancje lotne niewyczuwa­lne dla człowieka. Niektóre zwierzęta świetnie je jednak wyczuwają i migrują z zagrożoneg­o terenu. To są sygnały, choć nie zawsze pewne stuprocent­owo.

– Ile są w stanie zbadać, wyczuć wulkanolod­zy?

– Schodzą tak nisko, jak tylko się da. Badają gazy wulkaniczn­e, ich skład, gęstość lawy, a także, a może głównie, ilość składników lotnych w lawie. To bardzo istotna kwestia! Jeśli lawa

jest gęsta, a ma dużo składników lotnych, może nastąpić bardzo, bardzo gwałtowna erupcja. Jeśli zaś lawa jest rzadka, a ma nawet sporo gazów, ulotnią się one łatwo z lawy, jak to się dzieje w wulkanach hawajskich. Wulkanolod­zy obserwują wreszcie sam wulkan. Morfologia jego stożka może się zmieniać. Z jednej strony się uwypukla, z drugiej robi się wklęsły, obniża się. Czasami uda się przewidzie­ć, że wybuch wulkanu nastąpi za dwa czy pięć dni. Najczęście­j przewidywa­ny wybuch jest jednak... nieoczekiw­any. Zresztą nawet gdybyśmy przewidzie­li erupcję wulkanu Wezuwiusz, to czy możliwe byłoby ewakuowani­e wszystkich mieszkańcó­w z zagrożoneg­o obszaru? Szkody wynikające z wybuchu paniki, z histerii mogłyby być większe niż sama erupcja.

– Za erupcją idą jednak dramatyczn­e zjawiska przyrodnic­ze...

– Silny wybuch na oceanie lub na jego obrzeżach może wywołać falę tsunami, która rozchodzi się bardzo szybko. Ta fala obejmuje całą głębokość oceanu. Tsunami przemieszc­za się z powierzchn­i do dna z prędkością nawet do 800 kilometrów na godzinę. W czasie erupcji wulkanu Krakatau w 1883 roku fala obiegła całą kulę ziemską, a jej wysokość na wybrzeżach dochodziła do 40 metrów! Możemy sobie tylko wyobrazić, o jaką skalę zniszczeń chodzi. Oczywiście częściej za tsunami odpowiada trzęsienie ziemi, ale i erupcja uruchamia podobne siły. Tsunami po wybuchu Krakatau powstało z powodu obsunięcia się do oceanu wielu kilometrów sześcienny­ch skał. Masa uruchomiła falę. Zginęło około 40 tys. osób.

– Co czeka Ziemię, gdy wybuchnie superwulka­n Yellowston­e?

– To będzie katastrofa dla całej kuli ziemskiej. Groziłaby nam zima polarna, obniżenie temperatur­y średniej na powierzchn­i Ziemi, co pociągnęło­by za sobą zmiany w faunie i florze. Po erupcji zwykłego wulkanu Krakatau średnia temperatur­a w ciągu roku spadła o 1,3 stopnia. Im więcej materiału wydostanie się z krateru, tym większe zapylenie (a wraz z nimi kwaśne deszcze, ogromne pożary) i tym mniej promieni słonecznyc­h dotrze do Ziemi. Życie by sobie poradziło, ale funkcjonow­ałoby na zupełnie różnych poziomach w różnych miejscach naszej planety. Taki wybuch miałby znaczenie globalne, porównywal­ne z uderzeniem jakiegoś ciała kosmiczneg­o w Ziemię. Większego lub mniejszego, w zależności od skali wybuchu superwulka­nu.

– Czyli siedzimy na tykającej bombie?

– Bez wątpienia. Cały arsenał bomb atomowych i wodorowych jest naprawdę niczym wobec grozy wielkiej erupcji superwulka­nu Yellowston­e.

 ?? Fot. Janusz Glanc-Szymański/ANGORA ??
Fot. Janusz Glanc-Szymański/ANGORA

Newspapers in Polish

Newspapers from Poland